Tak jak zapowiadałem, większość kwestii, których nie mieliśmy możliwości rozpatrzyć podczas audycji, zostanie poruszona w formie pisemnej na blogu audycji. Rozpoczynamy od niezwykle ciekawej historii okładki Genesis, stworzonej przez Paula Whiteheada.
O Białogłowym
Whitehead był pionierem progresywnego surrealizmu, który od zwykłego cukierkowego surrealizmu różni się tylko tym, że mieści się na dwunastu calach kwadratowych. Ewentualnie możemy dorzucić jeszcze wysokie nasycenie motywami baśniowymi i montypajtonowski humor. Styl ten rozprzestrzenił się wkrótce na cały progresywny świat, ale jego źródeł można szukać właśnie w pierwszych płytach Genesis.
Whitehead był pionierem progresywnego surrealizmu, który od zwykłego cukierkowego surrealizmu różni się tylko tym, że mieści się na dwunastu calach kwadratowych. Ewentualnie możemy dorzucić jeszcze wysokie nasycenie motywami baśniowymi i montypajtonowski humor. Styl ten rozprzestrzenił się wkrótce na cały progresywny świat, ale jego źródeł można szukać właśnie w pierwszych płytach Genesis.
W 1970 Whitehead miał już na koncie parę okładek, ale to na wernisażu malarskim został zaczepiony przez producenta Genesis - Johna Anthony'ego. Anthony oglądając obrazy stwierdził, że idealnie współgrają z muzyką jego zespołu. Zaproponował artyście spotkanie na zasadzie "a nóż coś dobrego z tego wyniknie".
O okładce
Whitehead uczestniczył w pracach nad albumem od wczesnego etapu, gdy nie była jeszcze pewna jego forma. Pierwotna wersja okładki przedstawiała w renesansowej stylistyce parę królewską podglądaną przez amora (tytułowego intruza). Sielanka, podobnie jak 5 kawałków, które zespół pod wodzą Phillipsa do tej pory zdążył przygotować.
Jako ostatnia powstała coda - Knife, agresywny (jak na Genesis;)) utwór, stojący w opozycji do reszty albumu. Opowiada on o rewolucji i był to wówczas jedyny kawałek, którego muzycy nie grali na koncertach na siedząco. Gabriela raz nawet tak poniosło, że rzucił się ze sceny i złamał kostkę. Dla Whiteheada było oczywiste, że okładka nie może zostać w dotychczasowej formie.
Nie wymaga specjalnej spostrzegawczości dostrzeżenie na okładce zawieszonej w powietrzu czarnej smugi. Po rozłożeniu okładki okazuje się, że to nie miłosna scena jest głównym tematem dzieła ale szrama zadaną obrazowi nożem. Malarz przemyślał sprawę, przyniósł nóż i pociągnął nim przez gotowe płótno, a okładka przedstawia zdjęcie zniszczonego obrazu. Co ciekawe sam artysta wspominał, że ostateczna oprawa graficzna albumu otrzymała taką formę z... lenistwa! Paulowi nie uśmiechało się tworzyć od nowa nowej okładki po dodaniu The Knife i po prostu wpadł na pomysł aby gotowy obraz rozciąć nożem, a następnie sfotografować. Tak Genesis uzyskało jedną z najbardziej symbolicznych okładek w swej dyskografii.
Wybór noża nie był przypadkowy (a może i był) - jest to dirk - symbol szkockiej walki przeciw angielskiej okupacji w XVIII wieku.
Na podst. www.okladki.net
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz