wtorek, 29 grudnia 2015

By chwycić tęczę...

Nietypowo zapowiada się najbliższa audycja za PROGiem. Zaprezentuję bowiem kanony muzyki... rockowej, które z muzyką progresywną będą miały mniej wspólnego niż nasz regularny materiał. W rolach głównych Rainbow, Jethro Tull oraz Kansas.

Rok 1975 przyniósł wiele wspaniałych płyt i zmian stylistycznych nie tylko w rocku progresywnym. Dynamiczne zmiany nie ominęły żadnego gatunku muzycznego i choć mogłoby się wydawać, że w muzyce rockowej nie da się zbyt wiele wymyślić, to artyści tej epoki mieli na ten temat inne zdanie. Wystarczy wspomnieć, że w roku 1975 założono Iron Maiden oraz Motörhead, czyli dwa zespoły, które miały ogromny wpływ na niemal każdego muzycznego twórcę...

Za PROGiem skupimy się na najważniejszych wykonawcach rockowych roku 1975, którzy przejawiali większe ambicje, niż tworzenie prostych piosenek. Przyjrzymy się losom The Who, po epokowej Quadrophenii. Odpowiemy na pytanie, jak radził sobie Deep Purple bez Ritchiego Blackmore'a i co poczyniał sobie ten ambitny gitarzysta. Będziemy próbować podążyć za nieokiełznanym Ianem Andersonem z Jethro Tull, który na nowym albumie znowu starał się wywracać wszystko do góry nogami. Wspomnimy także pamięć Lemmy'ego Kilmistera z Hawkwind, który po opuszczeniu grupy w roku 1975 założył legendarny Motörhead. Będzie też sporo niespodzianek... Na pewno będziecie mocno zaskoczeni!

Zapowiada się bardzo dynamiczna audycja z prawdziwie rockowym pazurem. Może tym razem usłyszymy mniej ambitnych, progresywnych dźwięków, ale zapewniam, że za PROGiem jak zawsze królować będzie tylko wartościowa muzyka!

Start - niedziela (3 stycznia), 21:00. Do usłyszenia!
Rainbow, 1975

niedziela, 27 grudnia 2015

Audycja nr 145 - rok 1975 (XIV)

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Gentle Giant - Talybont (Free Hand, 1975)
3. Curved Air - It Happened Today (Live, 1975)
4. Los Jaivas - Guajira cósmica (Los Jaivas, 1975)
5. Gryphon - Down the Dog / Raindance (Raindance, 1975)
6. Mandalaband - Om Mani Padme Hum - Movement One (Mandalaband, 1975) 
7. Renaissance - The Vultures Fly High (Scheherazade and Other Stories, 1975)
8. Renaissance - Ocean Gypsy (Scheherazade and Other Stories, 1975)
9. Renaissance - Song Of Scheherazade (Scheherazade and Other Stories, 1975)
10. Strawbs - Ghosts (Ghosts, 1975)
11. Triana - Abre la puerta (El Patio, 1975)
12. Curved Air - Back Street Luv (Live, 1975)
Renaissance - Scheherazade and Other Stories

wtorek, 22 grudnia 2015

Audycja tysiąca i jednej nocy

Najbliższa audycja zapowiada się bardzo... słonecznie. Bohaterem naszego najbliższego spotkania będzie bowiem grupa Renaissance z kultowym albumem Scheherazade and Other Stories.

Renaissance to jedna z kluczowych formacji dla rocka progresywnego. Wykształciła bowiem ciekawe brzmienie, oparte na wpływach muzyki klasycznej i folku oraz na jedynym w swoim rodzaju śpiewie... wokalistki, Annie Haslam. Po trzech bardzo dobrze przyjętych albumach (1972 - Prologue, 1973 - Ashes Are Burning, 1974 - Turn of the Cards) zespół zdecydował się na pewne stylistycznie zmiany. Efektem tych zmian jest, zdaniem wielu, najlepsze dzieło Renaissance w historii... O jakie innowacje chodzi? Tego dowiecie się za PROGiem w niedzielę.

Pod muzyczny temperament i styl Renaissance "ustawiłem" całą najbliższą audycję. Za PROGiem zajrzymy do progresywnej sceny folkowej (Gryphon, Strawbs), "muzyki etnicznej" (Triana, Losa Jaivas), a charakter naszego najbliższego spotkania tym razem będzie oscylował wokół delikatnych, słonecznych, optymistycznych i pogodnych brzmień.

Okazało się, że na ten wieczór wypadło mi ponad dwie i pół godziny muzyki. Dużo czasu i wielu kompromisów wymagało ode mnie nadanie mu ostatecznego kształtu. Jednak dzięki temu przewspaniała muzyka za PROGiem zalana będzie "pod sam kurek".

Start - niedziela (27 grudnia), 21:00. Nie przegapcie!

Renaissance, 1975

niedziela, 20 grudnia 2015

Audycja nr 144 - rok 1975 (XIII)

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Brian Eno - Sky Saw (Another Green World, 1975)
3. Brian Eno - In Dark Trees / The Big Ship (Another Green World, 1975)
4. King Crimson - Larks' Tongues in Aspic, Part Two (USA, 1975)
5. King Crimson - Lament (USA, 1975)
6. King Crimson - Asbury Park (USA, 1975) 
7. Fripp & Eno - Evening Star (Evening Star, 1975)
8. Gentle Giant - Just the Same (Free Hand, 1975)
9. Gentle Giant - On Reflection (Free Hand, 1975)
10. Gentle Giant - Free Hand (Free Hand, 1975)
11. Finch - Register Magister (Glory Of The Inner Force, 1975)
12. SBB - Nowy horyzont (Nowy horyzont, 1975)
13. Trace - Bourree / Snuff  (Birds, 1975)
14. Hawkwind - Opa-Loka (Warrior On The Edge Of Time, 1975)
16. Brian Eno - Fullness of Wind - Three Variations on the Canon In D Major By Johann Pachelbel (Discreet Music, 1975)

Gentle Giant - Free Hand

sobota, 19 grudnia 2015

Relacja: Karmazynowy Paryż


Reaktywacja King Crimson, oprócz nadziei na nowy album, dała od razu możliwość zobaczenie na żywo nowego, siedmioosobowego składu zespołu na jednym z kilkunastu północnoamerykańskich koncertów w roku 2014. Łatwo było się wtedy domyślać, że tak poważne przedsięwzięcie na tym tournée się nie zakończy. Rzeczywiście – i na szczęście – na początku marca tego roku ogłoszono trasę europejską, głównie po Anglii, ale także Francji i Holandii.

King Crimson miało więc wystąpić już dosyć blisko Polski, co dla wielu fanów zespołu było na pewno dużą pokusą do dość dalekiego wyjazdu. Wielu z nich to również miłośnicy muzyki wykonywanej na żywo, rozumiejący zasadę Roberta Frippa, którą przedstawiał on właśnie przed ponad rokiem – „Muzyka jest nowa, bez względu na to, kiedy została napisana”. Między innymi ja, mimo że za podróżami nie przepadam, uznałem, że akurat takiej, być może niepowtarzalnej okazji nie mogę nie wykorzystać. Kupiłem bilet na wrześniowy paryski koncert w sali L’Olympia - początkowo drugi, w związku ze świetną sprzedażą ostatecznie trzeci i ostatni w tym mieście. Potem nie było już dla mnie wyjścia i trzeba było - specjalnie dla muzyki - zorganizować całą podróż.

Po przylocie i kilkugodzinnych spacerach po Paryżu w dniu następnym nadeszła wreszcie chwila, kiedy stopniowo, coraz mocniej dochodziło do mnie, po co tam się tak naprawdę wybrałem. Po pierwsze, rolę zapowiedzi spełniły wielkie czerwone litery nad brama wejściową do L’Olympii. Nazwę zespołu przypomina kolorem zresztą większa część wystroju klubu (być może nie jest to karmazynowy, ale pewnie jest to kolor do niego podobny). Dość wcześnie zająłem miejsce, czego nie polecam, bo do zbyt wygodnych nie należało, co odbiorowi dłuższego występu nie sprzyja. Widok z balkonu nie zaskoczył. Niuansów na twarzach muzyków odczytać się nie dało, ale najistotniejsze widać, choć w moim nieszczęśliwym przypadku z pewnym wyjątkiem - miejsce przedostatnie od ściany spowodowało, że bębniarza Harrisona obserwować było bardzo trudno. Układ na scenie dla obecnego wcielenia King Crimson jest następujący – z przodu od lewej strony publiczności Pat Mastelotto, Bill Rieflin i Gavin Harrison. Z tyłu na podwyższeniu Mel Collins, Tony Levin, Jakko Jakszyk i siedzący za Harrisonem Robert Fripp.

Jeszcze przed oficjalnym czasem rozpoczęcia koncertu (20:00) na Sali rozlega się cicho ambientowy utwór Roberta Frippa - a przynajmniej brzmi, jak gdyby stworzył go właśnie on. Po dłuższym czasie, ok. 20 minut po godzinie 20, kiedy wydawać by się mogło, że koncert powinien się już rozpocząć, na scenę wychodzi konferansjer zapowiadający po francusku kolejne 20 minut oczekiwania opatrzone kolejnym utworem Frippa. Zrozumiałem tylko nazwisko. Muzyka zrobiła się już wtedy wyraźnie głośniejsza, sporo osób wchodziło, niektórzy na te 20 minut wychodzili. Ja zostałem na miejscu. Muzyka brzmiała bardziej naturalnie niż starsze soundscapes Frippa, przypominała raczej A Wine of Silence nagrane przez orkiestrę, w klasycznym instrumentarium, ale nie pochodziła z tego albumu. Powtarzający się często główny motyw wprowadzał nastrój charakterystyczny dla solowej twórczości gitarzysty, prowadzący ku refleksji o rzeczach ostatecznych. Publiczność powinna być przygotowana na poważny koncert.

Muzyka cichnie, muzyków nie ma jeszcze na scenie, ale niespodziewanie odzywają się wszyscy, poczynając od „szefa” Roberta. Mówią w nagraniu, że rejestrowanie koncertów przez nieprofesjonalistów to kiepski pomysł, zachęcają do porzucenia kamer i czerpania radości z koncertu. Miło mi się z nimi zgodzić. W końcu King Crimson wychodzi na scenę, wysłuchuje burzy oklasków, Fripp zasłania oczy od góry dłońmi i przesuwa wzrokiem po widowni L’Olympii z jednej strony na drugą. Sala była pełna.

W ramach rozbudowanego wstępu otrzymaliśmy również nagranie strojenia sekcji smyczkowej kończące album Islands. Prawdziwe granie rozpoczęli Mel Collins z Tonym Levinem – flet poprzeczny z kontrabasem elektrycznym. Po krótkiej improwizacji nastąpiła cisza, a następnie ledwie słyszalne z początku akordy Frippa. Uderzał w struny bardzo wyraźnie, a głośność zwiększała się na tyle wolno, że przemknęło mi nawet przez myśl, że mamy może problem techniczny. Po chwili jednak wszystko było jasne, a publiczność wspólnym głosem potwierdziła, że wie, czego słucha. Koncert rozpoczęła więc pierwsza część Larks’ Tongues In Aspic – bez skrzypiec, które zastępował flet Collinsa. Główny riff brzmiał potężnie – tak jak powinien – a słuchacz mógł też powoli zacząć rozumieć, po co w jednym zespole aż trzy zestawy perkusyjne. Brak brzmienia skrzypiec odebrał z kolei utworowi nieco złowieszczego charakteru oryginału.

Od razu po Larks’ zagrali VROOOM i gra Collinsa znów wprowadza zamieszanie w instrumentarium, gdy niektóre partie basowe z pierwotnej wersji odgrywa on na saksofonie barytonowym. Potem zagrali dwa nowe utwory, już nie instrumentalne, a ze śpiewem Jakko Jakszyka. Trudno mi je po jednorazowym wysłuchaniu odpowiednio ocenić, ale ogólnie wypadły dobrze. To nie był już tylko „gen” King Crimson, jaki zawierał wedle Frippa album A Scarcity of Miracles sygnowany nazwą „Jakszyk, Fripp and Collins”. To był już sam Król, muzyka bardziej skomplikowana rytmicznie, bardziej rockowa, w momencie kulminacyjnym pod koniec zawierająca nawet typowe Frippowskie tremolo. Po pierwszym z tych utworów był chyba ten moment, kiedy Jakko Jakszyk w imieniu zespołu przywitał się z publicznością, co oczywiście jest w dobrym guście, ale też mało istotne - prawdziwym przywitaniem były pierwsze tony fletu Collinsa, może nawet ambient Frippa…


Osobne powitanie, bez słów oczywiście, publiczność otrzymała również od perkusistów. Odzywali się też później, pomiędzy dłuższymi utworami granymi w pełnym siedmioosobowym składzie odgrywając we trzech krótsze, nowe, w całości perkusyjne. Był ten znany z koncertowego albumu Live at the Orpheum pod tytułem Banshee Legs Bell Hassle oraz ten nagrany na próbie w Elstree w ubiegłym roku i opublikowany na Youtube – znakomity zresztą. Widać więc, że mogłem trochę żałować miejsca, z którego Gavin Harrison był słabo widoczny. Możliwość oglądania grających muzyków jest pewną specyficzną wartością koncertów, a umiejętności każdego z bębniarzy King Crimson i ich wzajemne uzupełnianie się w grze są tego szczególnymi, godnymi polecenia przykładami.

Nowy skład powstał głownie w celu odtworzenia utworów z lat 70., w domyśle głownie sprzed roku 1973. Później chyba tylko w czterech utworach pojawiały się typowe dla King Crimson z lat wcześniejszych instrumenty dęte: Exiles, One More Red Nightmare, Fallen Angel i Starless. Ten główny zamysł widać dobrze w takim moim odczuciu, że na dobre koncert rozwinął się przy porywającym Pictures of a City. Wcześniej zespół zagrał drugi i ostatni tego wieczoru utwór nagrany pierwotnie razem z Adrianem Belew – The ConstruKction of Light – tym razem bez śpiewu, a z dodatkiem saksofonu i fletu, czyli w wersji znanej z Live at the Orpheum. Będąc entuzjastą King Crimson z Belew w składzie, nie zachwycają mnie niestety nowe wersje The ConstruKction of Light czy VROOOM. Pokazują one przede wszystkim, jak trudno jest zastąpić głównie gitarę Belew, bez której nie ma już tak wspaniałego „dialogu” z gitarą Frippa (Jakszyk brzmi do niej zbyt podobnie). Usunięta, najprawdopodobniej w ramach koleżeńskiej umowy z Belew, partia wokalna - to niestety zubożenie wymowy utworu. Wzbogacenie go o partie Collinsa to próba nadania mu wobec tego nowego charakteru – próba ciekawa i wartościowa, którą w porównaniu z oryginałem oceniam na ten czas jednak jednoznacznie niżej.

Wspomniane Pictures of a City było już jednak tym do czego ten zespół wydaje się być stworzony. Collins ma w nim tutaj swoje naturalne miejsce i obok Jakszyka, którego głos pasuje doskonale, pełni wręcz rolę główną. Te wspaniałe chwile miały już niedługo swoją kontynuację. Mniej więcej w połowie koncertu zajmujący środkowe wśród perkusistów miejsce Bill Rieflin odwrócił się od publiczności w kierunku notebooka i elektronicznego instrumentu klawiszowego zastępującego typowy dla dawnego King Crimson melotron. Robert Fripp zagrał arpeggia na gitarze elektrycznej, nie akustycznej, czego jednak można było się spodziewać. Jakszyk śpiewał znakomicie, a po jego ostatnim „crying” bębniarze jeszcze przez dłuższy czas w wielkim stylu wydłużali zakończenie Epitaph.

Byliśmy w trakcie środkowej, najlepszej części koncertu. Było w niej również znakomite Easy Money, drugi już powrót do albumu Larks Tongues in Aspic z roku 1973. Uwielbiam różnorodność wykonań tego utworu, raz z bardziej ognistym, raz spokojnym gitarowym solo. Tym razem było spokojnie, sama piosenka dodała jednak koncertowi mnóstwo energii. Brakowało mi trochę głośniejszego basu, jak zresztą podczas całego koncertu. Innym wspaniałym powrotem do repertuaru z lat 70. było The Letters, krótkie, ale wielkie muzyczno-poetyckie dzieło o zdradzonej kobiecie – piękna melodia śpiewana przez Jakszyka przerwana riffami gitar i saksofonu oraz intensywną jazzowa improwizacją z dużym udziałem perkusji. Dla mnie jest to jedna z piosenek, których wersja studyjna wydaje się niedościgniona, niemniej jednak powrót do niej jest wspaniałym pomysłem – reszta publiczności też wydawała się być pod dużym wrażeniem. Następnie zespół w kolejności odwrotnej od tej z płyty Islands zagrał Sailor’s Tale – świetne, praktycznie dokładne odtworzenie wersji studyjnej.

Zespół zaskoczył ponadto The Light of Day z A Scarcity of Miracles zawierającego wspomniany „gen”, który to album był dla Frippa przecież impulsem do reaktywacji King Crimson. The Light of Day to mocno jazzowy, wymagający, niezbyt pasujący do większych koncertów utwór. Na koncertach King Crimson można pozwolić sobie jednak na wiele i szkoda, że ta wersja była mocno skrócona. Żadnym zaskoczeniem nie były już dwa ostatnie utwory podstawowej części koncertu. Słychać, że One More Red Nightmare nie jest dla Jakszyka wokalnie łatwe, lecz perkusiści dają tu z kolei słuchaczowi mnóstwo frajdy, żonglując głośnością fraz granych raz jednoosobowo, raz we dwóch lub we trzech jednocześnie. Przyznam, że nie spodobało mi się to, co Fripp zrobił z riffem rozpoczynającym części instrumentalne – brzmiał inaczej niż choćby w wykonaniu z Live at the Orpheum, tak jakby wśród akordów zgubiona została melodia. Następnie Bill Rieflin odwrócił się ponownie, a scena płonęła podczas Starless w czerwieni świateł – wyjątek w niezwykle oszczędnej oprawie świetlnej koncertu. To było dobre wykonanie arcydzieła, przy którym najmocniej tęsknię jednak za starym brzmieniem basu Johna Wettona.

Zespół zszedł ze sceny, ale, będąc głośno wywoływanym, nie kazał czekać zbyt długo na powrót. Po jednym z krótkich utworów perkusyjnych zagrali The Court of The Crimson King – utwór wymagający właśnie takiego szczególnego składu muzyków, jaki przebywał na scenie i który sprzyja mu znakomicie. Po nim – 21st Century Schizoid Man ze śpiewem zniekształconym podobnie jak w starej studyjnej wersji. Część instrumentalną wyróżniało z kolei długie, samotne solo Gavina Harrisona. Nie przyjąłem go całkiem bezboleśnie - wydawało się wręcz, jak gdyby Gavin złamał dyscyplinę i zaskoczył zespół, który zamilkł i oddał mu pole na następne minuty. Solo jednak kiedyś się skończyło, zespół już wspólnie dokończył część instrumentalną, dotarł do ostatniej zwrotki i słynnego kakofonicznego zakończenia. King Crimson odebrało burzę oklasków w milczeniu. Kolejnych bisów niestety nie było, zapalono światła i pozostało opuścić salę prosto w powracający właśnie tego dnia nad Paryż deszcz.

W podsumowaniu mogę powiedzieć kilka rzeczy. Nowe King Crimson oceniłbym jako zespół cechujący się swoistą elegancją w odróżnieniu od dawnych wcieleń, które łatwiej określić jako bezkompromisowe, awangardowe, poszukiwawcze czy nawet drapieżne. Wyjąwszy może te perkusyjne, nie było rozbudowanych improwizacji, nie było też wielu zaskakujących, nowych brzmień. Akustyka sali koncertowej wydobywa jednak z tej muzyki moc, która na ostatnim albumie koncertowym jest ukryta - chyba że inaczej jest w przypadku jakiegoś audiofilskiego sprzętu, którego nie posiadam. Można by ułożyć moim zdaniem setlistę dużo bardziej dla tego składu odpowiednią, ale uważam też, że nie jest to dobre miejsce, aby się w tym miejscu o tym rozpisywać. Nowe King Crimson przywodzi na myśl zespół popularyzujący swoje własne dokonania – uwzględnienie bardzo wielu różnych okresów działalności, wspomniana elegancja wykonania, brak zbędnych dla popularyzacji skrajności, efektowna potęga bębnów uderzanych pałeczkami sześciu ekstremalnie sprawnych rąk… Ani nie czynię zarzutu, ani nie wskazuję motywów – opisuję tylko jak potrafię to, co słyszałem.

Nigdy wcześniej nie byłem na koncercie King Crimson. Po tym, na którym byłem, sądzę, że być może bardziej podobałyby mi się dziesiątki, może nawet setki innych, które zespół zagrał w przeszłości. Zdrowe podejście do koncertów zakłada jednak opanowanie oczekiwań i swobodne czerpanie radości z muzyki. King Crimson dało mi tym koncertem wiele radości - przyjemnie było wracać z koncertu nawet w obfitym, paryskim deszczu.

Paweł Dyderski

Setlista (za setlist.fm):
    01. Larks' Tongues in Aspic, Part One ("La Marseillaise" snippet by Mel Collins)
    02. VROOOM
    03. Radical Action (To Unseat the Hold of Monkey Mind) I
    04. Meltdown
    05. Hell Hounds of Krim
    06. Suitable Grounds for the Blues
    07. The ConstruKction of Light (instrumental part only)
    08. Interlude (Jakszyk plays 2nd flute)
    09. Pictures of a City
    10. Epitaph
    11. Banshee Legs Bell Hassle
    12. Easy Money
    13. The Letters
    14. Sailor's Tale
    15. The Light of Day (Jakszyk, Fripp and Collins cover) (first time live in Europe)
    16. One More Red Nightmare
    17. Starless
_____________________________________
    18. Devil Dogs of Tessellation Row
    19. The Court of the Crimson King
    20. 21st Century Schizoid Man (Gavin Harrison solo)

środa, 16 grudnia 2015

Swobodne dłonie

Czekałem na tę audycję z niecierpliwością. Gentle Giant z albumem Free Hand oraz działalność Roberta Frippa po rozwiązaniu King Crimson będą tematami, wokół których obracać się będzie niedzielna audycja za PROGiem.

Gentle Giant to zespół tak powtarzalny, że w roku 1975 znowu... zaskoczył. Płyta Free Hand, jeżeli nie przyćmiła, to utrzymała wyśmienity poziom poprzednich wydawnictw Brytyjczyków. Grupa stworzyła album, kontynuujący dynamizm The Power and the Glory, ale jednocześnie pełen rozwiązań, za które fani pokochali muzykę formacji.

W roku 1974 za PROGiem pożegnaliśmy King Crimson. Robert Fripp, zmęczony wzmożoną aktywnością zespołu, zdecydował się abdykować. Choć w drugiej połowie roku 1974 i w roku 1975 zajęty był innymi sprawami niż muzyką, to trudno byłoby oczekiwać od niego, że całkowicie zarzuci ją na kołku... Fripp rzeczywiście był ciągle aktywny muzycznie. Zaangażował się w wydaniu albumu koncertowego USA, który był pamiątką trasy King Crimson, promującej Starless and Bible Black. Ponadto kontynuował swoją współpracę z Brianem Eno. Nie tylko wspomógł muzyka Roxy Music w nagrywaniu, dodajmy - kapitalnego, albumu Another Green World, ale i razem z Eno skomponował ambientowy Evening Star... Wszystkich wspominanych albumów rzecz jasna posłuchamy za PROGiem!

To będzie... typowo progresywna audycja. Jakość muzyki, którą usłyszycie w niedzielę, będzie bardzo, bardzo wysoka. Czego innego jednak można się spodziewać, kiedy mamy takich bohaterów, prawda? ;)

Start - niedziela (20 grudnia), 21:00. Do usłyszenia!

Brian Eno & Robert Fripp, 1975

niedziela, 13 grudnia 2015

Audycja nr 143 - rok 1975 (XII)

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Area - Implosion (Crac!, 1975)
3. Frank Zappa and the Mothers Of Invention - Inca Roads (One Size Fits All, 1975)
4. Frank Zappa and the Mothers Of Invention Po-jama People (One Size Fits All, 1975)
5. Frank Zappa and the Mothers Of Invention - Andy / Sofa No. 2 (One Size Fits All, 1975)
6. Zao - Shardaz (Osiris, 1975) 
7. Zao - Joyl (Shekina, 1975)
8. Zao - Yen-Lang (Shekina, 1975)
9. Frank Zappa/Captain Beefheart/The Mothers - Debra Kadabra (Bongo Fury, 1975)
10. Frank Zappa/Captain Beefheart/The Mothers - Muffin Man (Bongo Fury, 1975)
11. Magma - Ëmëhntëht-Rê (Announcement) (Live/Hhaï, 1975)
12. Magma - Hhaï (Live/Hhaï, 1975)
13. Slapp Happy & Henry Cow - Some Questions About Hats/The Owl (Desperate Straights, 1975)
14. Henry Cow & Slapp Happy - War (In Praise of Learning, 1975)
16. Buldožer - Život, to je feferon (Pljuni istini u oči, 1975)
15. Magma - Da Zeuhl Wortz Mekanïk (Live/Hhaï, 1975)

Frank Zappa and the Mothers Of Invention - One Size Fits All

wtorek, 8 grudnia 2015

Uniwersalny rozmiar

Muzyka eksperymentalna, awangardowa oraz zeuhl będą tematem najbliższej audycji za PROGiem. W rolach głównych Frank Zappa oraz Magma.

W najbliższą niedzielę skupię się na eksperymentalnym odcieniu muzyki progresywnej. Rok 1975 to przede wszystkim niezastąpiony Frank Zappa z jednym ze swoich najwybitniejszych dzieł, albumem One Size Fits All, oraz muzyczną kolaboracją z Kapitanem Beefheartem. To będzie jednak nie jedyny duet, który znajdzie się w niedzielnym programie... 

Co ciekawe po raz pierwszy, mówiąc o muzyce zeuhl, nie ograniczę się do samej Magmy. W roku 1975 dwa albumy wydała debiutująca, niezwykle obiecująca grupa Zao. Za PROGiem, czego można się spodziewać, usłyszymy najwięcej muzyki z szalenie ciekawej Live/Hhaï Magmy, ale dużo miejsca poświęcimy także Francuzom z Zao, idącym w ślad bardziej utytułowanych kolegów.

Z pewnością będzie to bardzo zwariowana audycja. Muzyka eksperymentalna to wbrew pozorom bardzo różnorodne muzyczne spektrum. Będziecie mocno zaskoczeni ;)

Start - niedziela (13 grudnia), 21:00. Do usłyszenia!

Frank Zappa, 1975

niedziela, 6 grudnia 2015

Audycja przełożona

Z uwagi na awarię sprzętu dzisiejsza audycja za PROGiem zostaje przeniesiona na następną niedzielę 13 marca. Za niezależną od Radia Aktywnego sytuację najmocniej przepraszam.

Do usłyszenia za tydzień!

wtorek, 1 grudnia 2015

200 kantat Bacha na 200-lecie Uniwersytetu Warszawskiego

Rektor Uniwersytetu Warszawskiego zaprasza na kolejny koncert cyklu BACH 200 UW – 200 kantat Bacha na 200-lecie Uniwersytetu Warszawskiego.
 
W sobotę, 5 grudnia 2015 r., o godz. 19:00, w Kościele Ewangelicko-Reformowanym w Warszawie usłyszymy kantaty BWV 106 "Gottes Zeit ist die allerbeste Zeit" oraz BWV 150 "Nach dir, Herr, verlanget mich". Oba te dzieła łączy rozbudowana partia chóralna, stąd najważniejszym bez wątpienia wykonawcą koncertu będzie Chór Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, który dodatkowo zaprezentuje się w motecie BWV 227 "Jesu, meine Freude". Partie solowe w kantatach także wykonają soliści Chóru. Chór SGH i zespół instrumentów barokowych poprowadzi Tomasz Hynek.
 
Koncert organizowany jest przez Biuro Promocji UW we współpracy z Instytutem Muzykologii UW i Fundacją Uniwersytetu Warszawskiego, pod patronatem medialnym Programu 2 Polskiego Radia. Koncerty cyklu "BACH 200 UW", które w latach 2013–2015 odbywały się dzięki wsparciu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, są elementem obchodów Jubileuszu 200-lecia Uniwersytetu Warszawskiego. 
 
BACH 200 UW
Kościół Ewangelicko-Reformowany (Al. Solidarności 74)
5 grudnia 2015 r. (sobota), godz. 19:00
 
Wyk.: Chór Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, soliści Chóru SGH, zespół instrumentów barokowych, Tomasz Hynek – dyrygent
W programie: Johann Sebastian Bach (1685–1750) – kantaty BWV 106 "Gottes Zeit ist die allerbeste Zeit", BWV 150 "Nach dir, Herr, verlanget mich", motet BWV 227 "Jesu, meine Freude"

Wstęp wolny.

niedziela, 29 listopada 2015

Audycja nr 142 - rok 1975 (XI)

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Caravan No Backstage Pass (Cunning Stunts, 1975)
3. Gong - Mandrake (Shamal, 1975)
4. Gong Shamal (Shamal, 1975)
5. Daevid Allen - Memories (Bananamoon, 1971/1975)
6. Hatfield And The North - Fitter Stoke Has A Bath (The Rotters' Club, 1975)
7. Steve Hillage - Solar Musick Suite (Fish Rising, 1975)
8. Robert Wyatt - Soup Song (Ruth Is Stranger Than Richard, 1975) 
9. Quiet Sun - Sol Caliente (Mainstream, 1975)
10. Quiet Sun - Trot (Mainstream, 1975)
11. Soft Machine - Gone Sailing / Bundles / Land Of The Bag Snake / The Man Who Waved At Trains / Peff / Four Gongs Two Drums (Bundles, 1975)
12. Steve Hillage - Aftaglid (Fish Rising, 1975)

Steve Hillage - Fish Rising

środa, 25 listopada 2015

Narodziny ryby

Scena Canterbury będzie tematem przewodnim najbliższej audycji za PROGiem. W rolach głównych Steve Hillage, Gong oraz Quiet Sun.

Rok 1975 to dla sceny Canterbury jeden z najbardziej owocnych okresów w historii. Dobrego materiału ukazało się wtedy tyle, że byłem zmuszony podzielić go na dwie audycje. Podczas pierwszej (czerwcowej) skupiłem się na muzyce Hatfield and the North oraz przypomniałem twórczość Gilgamesh, Caravan, Soft Machine oraz Roberta Wyatta. W najbliższą niedzielę za PROGiem przygotowałem dla Was "drugi sort" wartościowej muzyki z tego kręgu. Nie znaczy to jednak, że do wyżej przytoczonych zespołów nie wrócimy...

Arzachel, Khan, Egg, Gong... Niewielu artystów mogłoby się poszczycić takim katalogiem. Steve Hillage był zaś motorem napędowym tych grup. W roku 1975, gdy Gong postanowił opuścić Daevid Allen, to Hillage zaczął pretendować do liderowania grupie. Było to jednak dla niego za mało. W kwietniu wydał swój pierwszy solowy album, zatytułowany Fish Rising, który dziś uznawany jest za jedno z najwybitniejszych dzieł sceny kanterberyjskiej, a który będzie gwoździem programu niedzielnej audycji.

Za PROGiem usłyszymy także muzykę grupy Gong z pierwszego albumu po odejściu Daevida Allena oraz pierwszy solowy album muzyka z roku 1971, który szerzej dotarł do sfery publicznej w roku 1975. Na dokładkę mało znany, acz szalenie ciekawy Quiet Sun i cała paleta innych artystów. Zapowiada się więc szalenie ciekawie.

Start - niedziela (29 listopada), 21:00. Do usłyszenia!

Steve Hillage, 1977

poniedziałek, 23 listopada 2015

A24H - Audycja Urodzinowa na XI urodziny Radia Aktywnego 28-29 XI 2015


Do stu lat zostało nam jeszcze jakieś 89 wiosen, ale...

Zapraszamy Was Drodzy Słuchacze na audycję urodzinową z okazji XI Urodziny Radia Aktywnego!

Radio Aktywne obchodzi swoje 11. urodziny i z tej okazji chce podzielić się z Wami tym, co ma najlepsze:) Po raz kolejny przygotowujemy dla Was specjalne pasmo i będziemy w studio przez 24 godziny, a może nawet dłużej!

Co będzie się działo?
- nietypowe wydania naszych najlepszych audycji w różnych kolaboracjach między prowadzącymi
- dyskusje i wspaniali goście
- koncert na żywo
- transmisja
- Lista Przebojów
- pozdrowienia oraz niespodzianki
- konkursy z nagrodami rzeczowymi od naszych partnerów* i gadżety od Radia Aktywnego!

Ramówka wciąż jeszcze jest tworzona, więc o szczegółach będziemy Was jeszcze informować! :)

Słuchajcie przez radioaktywne.pl/player lub przez aplikację mobilną TuneIn.

niedziela, 22 listopada 2015

Audycja nr 141 - rok 1975 (X)

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Jerzy Połomski - Nie będzie, nie będzie (Bo z dziewczynami, 1975)
3. SBB - Na pierwszy ogień (Nowy horyzont, 1975)
4. SBB - Błysk (Nowy horyzont, 1975)
5. Czesław Niemen - Kamyk (Aerolit, 1975)
6. Czesław Niemen - Smutny Ktoś, biedny Nikt (Aerolit, 1975)
7. Budka Suflera - Cień Wielkiej Góry (Cień Wielkiej Góry, 1975)
8. Budka Suflera - Jest taki samotny dom (Cień Wielkiej Góry, 1975) 
9. Budka Suflera - Szalony koń (Cień Wielkiej Góry, 1975)
10. Marián Varga & Collegium Musicum - Mikrokozmos (Marián Varga & Collegium Musicum, 1975)
11. Jerzy Połomski - Moja prośba niewielka o sen (Bo z dziewczynami, 1975)
12. SBB - Wolność z nami (Nowy horyzont, 1975)

SBB - Nowy horyzont

środa, 18 listopada 2015

Nowy horyzont

Polska scena muzyki progresywnej będzie tematem najbliższej audycji za PROGiem. W rolach głównych SBB, Budka Suflera oraz Czesław Niemen.

Rok 1975 to bez wątpienia jeden z najlepszych w historii polskiej muzyki progresywnej. SBB, debiutujące rok wcześniej wydawnictwem koncertowym, wydało swój pierwszy studyjny album, który okazał się preludium wyśmienitego pasma wydawnictw. Nie próżnował Czesław Niemen. Artysta znany z ciągłego eksperymentowania zaskoczył po raz kolejny, wydając bez wątpienia jeden ze swoich najlepszych krążków. Rok 1975 to także początki Budki Suflera. Album Cień wielkiej góry to nie tylko krótsze kompozycje, które przeszły do historii polskiej muzyki rockowej, ale i monumentalna suita Szalony koń

Właśnie tym artystom poświęcimy za PROGiem najwięcej miejsca. Nie zabraknie jednak niespodzianek!

Start - niedziela (22 lipca), 21:00. Do usłyszenia!

SBB, 1975

niedziela, 15 listopada 2015

Audycja nr 140 - rok 1975 (IX)

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Pink Floyd - Have A Cigar (Wish You Were Here, 1975)
3. Hawkwind - Assault & Battery Part I / The Golden Void Part II (Warrior On The Edge Of Time, 1975)
4. Hawkwind - Magnu / Standing At The Edge (Warrior On The Edge Of Time, 1975)
5. Hawkwind - Motorhead (Warrior On The Edge Of Time, 1975)
6. Vangelis - 3rd Movement / So Long Ago, So Clear (Heaven and Hell, 1975)
7. Nektar - Recycle / Cybernetic Consumption / Recycle Countdown / Automation Horrorscope (Recycled, 1975)
8. Far East Family Band - The Cave Down to the Earth (The Cave Down to the Earth, 1975) 
9. Electric Light Orchestra - Fire On High (Face The Music, 1975)
10. Eloy - Mutiny (Power And The Passion, 1975)
11. Eloy - The Bells Of Notre Dame (Power And The Passion, 1975)
12. Prosper - Birds Of Passage (Broken Door, 1975)
13. Far East Family Band - Transmigration (The Cave Down to the Earth, 1975)

Hawkwind - Warrior On The Edge Of Time

środa, 11 listopada 2015

Na krawędzi czasu

Muzyka psychodeliczna z grupą Hawkwind w roli głównej będzie tematem najbliższej audycji za PROGiem.

Muzyka psychodeliczna jest bez wątpienia nurtem, z którego wyrósł rock progresywny. Gatunek, który powstał w połowie lat 60-tych i który reprezentowali m.in. Pink Floyd, Soft Machine, Iron Butterfly, Vanilla Fudge czy The Soft Machine swoje triumfy święcił zwłaszcza pod koniec lat 60-tych. Z początkiem lat 70-tych muzyka psychodeliczna ustępowała terenu rockowi progresywnemu, zaś rok 1975 to już niemal ostatni dech gatunku.

Hawkwind to bez wątpienia jeden z czołowych przedstawicieli muzyki psychodelicznej. W roku 1975 brytyjska grupa wydała bez wątpienia jeden z lepszych, a być może i swój najlepszy album. To właśnie Warrior on the Edge of Time będzie głównym tematem najbliższego spotkania za PROGiem.

Podczas audycji obok Hawkwind usłyszymy muzykę wchodzącego w okres zmian brzmieniowych Eloy, kolejną produkcję trzymającej równy, wysoki poziom grupy Nektar, a także zajrzymy do Kraju Kwitnącej Wiśni. W Japonii swoje pierwsze kroki stawiał Masanori Takahashi, znany lepiej jako Kitarō. Z grupą Far East Family Band w roku 1975 wydał dwa niezwykle ciekawe albumy, którym za PROGiem na pewno się przyjrzymy. Do tego Vangelis i płyta, na której gościnnie zaśpiewał Jon Anderson z Yes.

Start - niedziela (15 listopada), 21:00. Do usłyszenia!

Hawkwind, 1975

niedziela, 8 listopada 2015

Audycja nr 139 - rok 1975 (VIII)

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Abba - Mamma Mia (Abba, 1975)
3. Chris Squire - Lucky Seven (Fish Out Of The Water, 1975)
4. Harmonium - En Pleine Face (Si on avait besoin d'une cinquième saison, 1975)
5. Neu! - Seeland (Neu!, 1975)
6. Return to Forever - Jungle Waterfall (No Mystery, 1975)
7. Hatfield And The North - Didn't Matter Anyway (The Rotters' Club, 1975)
8. Maxophone - Al Mancato Compleanno Di Una Farfalla (Maxophone, 1975)
9. Camel - The Great Marsh / Rhayader / Rhayader Goes To Town (The Snow Goose, 1975)
10. Camel - Sanctuary / Firtha / The Snow Goose (The Snow Goose, 1975)
11. Camel - Friendship / Migration / Rhayader Alone (The Snow Goose, 1975)
12. Camel - Flight Of The Snow Goose / Preparation / Dunkirk (The Snow Goose, 1975)
13. Camel - Epitaph / Fritha Alone / La Princesse Perdue / The Great Marsh (The Snow Goose, 1975)
Camel - Music inspired by The Snow Goose

czwartek, 29 października 2015

Na skrzydłach Śnieżnej Gęsi

Po wakacyjnej przerwie wracamy do kontynuacji cyklu audycji, poświęconych historii muzyki progresywnej roku 1975. Wracamy, i to w wielkim stylu! Bohaterem najbliższej audycji będzie bowiem formacja Camel i album The Snow Goose.

Podczas audycji opowiem o zawartości i kulisach powstania The Snow Goose. Pokuszę się również o recenzję reedycji albumu z roku 2013 oraz opowiem o koncercie Camel w Poznaniu w lipcu tego roku. Audycję zaś rozpoczniemy od przypomnienia tematów poprzednich siedmiu audycji z roku 1975.

Bardzo gorąco zachęcam do słuchania! :)

Start - niedziela (8 listopada), 21:00. Do usłyszenia!

Camel, 1975

poniedziałek, 26 października 2015

Riverside na trzech koncertach w Polsce

W październiku 2015 roku Riverside wyruszył w europejską trasę koncertową promującą album "Love, Fear and the Time Machine". Trasa zakończy się w w listopadzie trzema występami w Polsce: w Krakowie, Gdańsku i Warszawie.

Mariusz Duda o albumie: "Od płyty 'Second Life Syndrome' zanurzamy się coraz bardziej w mroku. Nasz ostatnio wydany album, mimo że był spokojniejszy, miał jednak w sobie czerń i ogromny smutek. Z nowym albumem otwieramy się na jaśniejsze dźwięki przywołujące momentami nasz debiut. Mimo sporej dawki melancholii, pojawia się jednak zupełnie nowa przestrzeń, aranżacje utworów są jeszcze bardziej przestrzenne, a jednocześnie bardziej zwarte i konkretne jak nigdy. Najważniejsze jednak jest to, że kontynuujemy eksplorację melodii. Zawsze chciałem nagrać album, na którym przede wszystkim będzie masa świetnych, ambitnych piosenek". 

"Love, Fear and the Time Machine" jest szóstym longplay'em studyjnym w karierze Riverside. Na płycie znajduje się dziesięć premierowych kompozycji.

Na trasie koncertowej Riverside towarzyszyć będą formacje The Sixxis i Lion Shepherd.

Riverside w Polsce:
8.11 - Kraków, "Rotunda"
10.11 - Gdańsk, "B90"
11.11 - Warszawa, "Stodoła"

sobota, 17 października 2015

Pożegnanie z dzieciństwem

„Farewell to Childhood”, czyli pożegnanie z dzieciństwem – tak nazywa się mini trasa koncertowa Fisha, podczas której zagra on w całości legendarny album „Misplaced Childhood” dowodzonej przez siebie niegdyś grupy Marillion.

Choć już 30 lat minęło od czasu, gdy pochodzący z tej płyty utwór „Kayleigh” podbijał światowe listy przebojów, ta muzyka wciąż brzmi świeżo.

Koncerty Fisha zawsze są wydarzeniem artystycznym, pełnym energii przedstawieniem, a przecież będzie to jedna z ostatnich szans na zobaczenie Fisha na żywo, a na pewno ostatnia szansa na posłuchanie Misplaced Childhood w jego wykonaniu. W przyszłym roku Fish nagra ostatnią swoją płytę, a potem, jak zapowiedział, zakończy karierę estradową. 

Oprócz całej płyty "Misplaced Childhood" w programie koncertu znajdą się najbardziej znane utwory solowe (a może nie tylko solowe), nagrane przez Artystę podczas kilkudziesięciu lat kariery. 

Występ Fisha poprzedzi koncert grupy LAZULI.

Francuski zespół grający rocka progresywnego, powstały w 1998 roku.

Pierwszy album wydali w 1998 roku, w sumie na ich dyskografię składa się sześć wydawnictw. Wszystkie piosenki są śpiewane po francusku. Na ostatniej płycie gościnnie śpiewał Fish (ale po angielsku) Ciekawostka – Claude Leonetti gra na instrumencie ‘leode’, który podobno sam wymyślił, gdyż po wypadku motocyklowym ma niesprawne lewe ramię. W 2005 roku na festiwalu Montreux Jazz Festival zespół otrzymał nagrodę za utwór “Under the sky”. Lazuli łączy rock progresywny z muzyką ‘world’ i elektroniczną. Oprócz gitary, klawiszy, bębnów, słychać ‘leode’, wibrafon i waltornię.

Fish [Wielka Brytania] – Farewell to Childhood / Lazuli [Francja]
Progresja Music Zone - Fort Wola 22 
data: 09/11/2015 
godzina(y): 18:00 - 23:30 
scena:Main Stage 

piątek, 18 września 2015

Harmonogram audycji na rok 1975



3 maja - Harmonium i Si On Avait Besoin D'Une Cinquième Saison, Maneige, Atoll, Pentacle
10 maja - Neu!, Dzyan, Popol Vuh, Can
24 maja - Kansas i Song for America, Rush i Fly by Night
31 maja - Mahavishnu Orchestra i Visions of Emerald Beyond, Return to Forever, Jeff Beck
7 czerwca - Tangerine Dream i Rubycon, Klaus Schulze, Edgar Froese
14 czerwca - Hatfield And The North i The Rotters' Club, Soft Machine
21 czerwca - Maxophone, Area, Cherry Five, Arti E Mestieri
----------- przerwa wakacyjna-----------
8 listopada - Camel i The Snow Goose
15 listopada - Hawkwind i Warrior on the Edge of Time, Nektar, Eloy
22 listopada - SBB Nowy Horyzont, Niemen Aerolit, Budka Suflera Cień wielkiej góry
29 listopada - Steve Hillage i Fish Rising, Quiet Sun, Gong
13 grudnia - Frank Zappa i One Size Fits All, Magma i Live/Hhaï, Henry Cow, Zao
20 grudnia - Gentle Giant i Free Hand, King Crimson i USA
27 grudnia - RenaissanceScheherazade And Other Stories, Strawbs, Triana
3 stycznia - Jethro Tull i Minstrel In The Gallery, Rainbow, Kansas, Budgie
10 stycznia - Pink Floyd i Wish You Were Here
17 stycznia - Van Der Graaf Generator i Godbluff, Yezda Urfa
24 stycznia - Maneige i Les Porches, Sloche, Carpe Diem, Morse Code
31 stycznia - Steve Hackett i Voyage Of The Acolyte, Chris Squire, Steve Howe, Genesis
7 lutego - Mike Oldfield i Ommadawn
14 lutego - PFM i Chocolate Kings, Goblin, BDMS, Area 
21 lutego - Triumvirat i Spartacus, Kaipa, Manfred Mann's Earth Band
28 lutego - Led Zeppelin i Physical Graffiti, Queen i A Night At The Opera 
6 marca - playlista (muzyczny suplement - rok 1975)
13 marca - Wyniki plebiscytu na najlepszy progresywny utwór roku 1975

poniedziałek, 20 lipca 2015

Relacja: Camel w Poznaniu

Tylko jedną płytę Camel jestem w stanie zarekomendować bez mrugnięcia okiem. Właśnie dla niej pokonywałem kilkugodzinną drogę z Warszawy do Poznania. Byłem przekonany, że podobnie jak na ubiegłorocznej trasie po Europie Zachodniej, Andy Latimer w całości zaprezentuje album The Snow Goose. Gdy w końcu wysiadłem z opóźnionego o półtora godziny (!) pociągu (nad Wielkopolską przeszła straszliwa burza) i co tchu gnałem w poszukiwaniu poznańskiej hali, ściany miasta echem podawały sobie melodię wybrzmiewającego w oddali The Whire Rider. Wtedy już przeczuwałem, że to nie będzie mój koncert...

Do hali MTP Poznań wbiegłem zdyszany, zmęczony, ale wielce szczęśliwy, że jednak udało się zdążyć. Na scenie pięciu panów, w tym mocno podstarzały, ale pełen energii Andy Latimer. Samo miejsce... pozostawiało wiele do życzenia. Dość skromna scena nie przeszkadzałaby gdyby nie fatalne oświetlenie. O godzinie 20.00 słońce jeszcze widniało nad horyzontem, a promienie słoneczne przedostawały się do hali poprzez zawieszone wysoko okna. Efektem było nieskazitelne białe płótno za plecami muzyków (światła reflektorów po prostu się nie przebijały) i... piknikowo-festiwalowa atmosfera zamiast oczekiwanej poświaty tajemniczości. Warunki nieco uwłaczające takiemu artyście jak Latimer. Każda mijająca minuta oznaczała jednak przewagę nocy nad dniem i od połowy koncertu mogliśmy się już cieszyć wizualną symbiozą muzyki i koncertowej otoczki.

Andy Latimer, najwyraźniej nieco zmęczony trasą The Snow Goose, zaprezentował polskim fanom dość przekrojowy materiał, z zaskakująco dużym naciskiem postawionym na Moonmadness (aż 5 kompozycji). Warto podkreślić, że sam koncert miał niemal chronologiczny charakter. Camel rozpoczął od Never Let Go z roku 1973, a podstawowy set zakończył na Whispers in the Rain z Dust and Dream z roku 1991. Na bis zostawiono rewelacyjny Lady Fantasy, który tego wieczoru całkowicie zmiażdżył oraz Long Goodbye. Co jeśli chodzi o mnie? Cóż, muszę przyznać że wydawnictwa Camel z lat 80-tych i 90-tych nigdy nie były w stanie mnie oczarować. Kiedy już doszło do mnie, że z "The Snow Goose show" nici, z pewnego rodzaju zaciekawieniem oczekiwałem rozwoju wypadków. Czy Camel mnie zachwyci? Zachwycił. Kompozycje, których wielokrotnie słuchałem z dysku, a które wielokrotnie nie były w stanie mnie poruszyć, na poznańskim koncercie zabrzmiały po prostu wybornie! To był koncert, którego niemal przez cały czas słuchało się z zapartym tchem. Andy Latimer mimo podeszłego wieku nie tylko wyśmienicie wykonywał swoje partie gitarowe, ale i dobrze śpiewał. Podziw wzbudzało jego ogromne zaangażowane sceniczne i prawdziwa radość z bycia na scenie i dzielenia się swoją twórczością z fanami. Fani Camel po prostu nie mogli tego wieczoru narzekać. Zresztą niejedna burza braw była tego znakomitym dowodem.

Mimo tego, że mogłem wychodzić z koncertu zawiedziony brakiem w setliście choćby jednego (!) utworu ze Śnieżnej Gęsi, to towarzyszyły mi inne odczucia. Warto było zobaczyć Camel na żywo. Nie tylko dla genialnego Lady Fantasy. Nie tylko dla postaci Andy'ego Latimera. To był po prostu rewelacyjny koncert!

Zdjęcia

Setlista:
Never Let Go
The White Rider
Song Within a Song
Unevensong
Spirit of the Water
Air Born
Lunar Sea
Another Night
Drafted
Ice
Mother Road
Hopeless Anger
Whispers in the Rain
_______
Lady Fantasy
Long Goodbyes

czwartek, 2 lipca 2015

Camel na koncertach w Polsce!

Zespół Camel powraca do Polski po piętnastu latach przerwy. Brytyjski zespół wystąpi w lipcu w Poznaniu i w Krakowie.

Camel przetrwał w ciągu czterech dekad istnienia wiele przeciwności. Powstał w 1972 roku z inicjatywy Andrew Latimera, którego rozpoznawalny styl grania na gitarze i wyjątkowe kompozycje stały się cechą charakterystyczną brzmienia grupy.

Międzynarodowy sukces odniósł niemal od razu, w połowie lat 70. wraz z wydaniem płyt "The Snow Goose" i "Moonmadness". Mimo częstych zmian w składzie udowodnił, że początkowy sukces nie był przypadkiem i konsekwentnie potwierdzał swoją klasę kolejnymi udanymi albumami i trasami koncertowymi granymi aż do połowy lat 80., gdy spory prawne i brak zainteresowania ze strony przemysłu muzycznego zagroził istnieniu zespołu.

Latimer wraz z Susan Hoover, partnerką i autorką tekstów, przeprowadzili się do Kalifornii, gdzie założyli własną niezależną wytwórnię, której nakładem ukazał się w 1991 roku album "Dust and Dreams". Pokazał on, że zespół nie stracił formy i rozpoczął nową dekadę twórczej działalności, w czasie której wydane zostały cztery kolejne płyty: "Dust and Dreams", "Harbour of Tears", "Rajaz" i "A Nod and a Wink" oraz odbyły się cztery światowe trasy koncertowe.

W 2003 Camel wyruszył w pożegnalne tournee poprzedzające długą walkę Latimera z chorobą, która nieomal zakończyła się tragicznie. Batalia nie była łatwa, ale artysta wrócił do pełni sił, co przyniosło ogromny przypływ nowej energii i dało zespołowi siłę do powrotu na muzyczną scenę. Grupa powróciła zresztą w wielkim stylu - w 2013 roku wydała odświeżoną wersję "The Snow Goose" i wyruszyła w wyprzedaną trasę koncertową po Europie, która zakończyła się dopiero w 2014 roku i która zainspirowała Prog Magazine do przyznania Andrew Latimerowi Lifetime Achievement Award (nagrody za całokształt twórczości).

W 2015 roku zobaczymy zespół ponownie podczas letnich festiwali, ale także podczas kilku niefestiwalowych koncertów, w tym dwóch w Polsce, w której Camel zagra po raz pierwszy od 15 lat.

Andrew nadal jest liderem grupy, a towarzyszą mu starzy dobrzy koledzy, Colin Bass (bas), Denis Clement (perkusja) i Ton Scherpenzeel (klawisze).

Camel w Polsce:
19.07 - Poznań, MTP2
20.07 - Kraków, ICE Congress Hall

Bilety w cenach od 119 do 239 zł dostępne w sprzedaży od 9 marca na www.rockserwis.pl oraz w punktach i na stronach www.ticketpro.pl i www.eventim.pl.

czwartek, 25 czerwca 2015

Lizard #18

Numer 18, kończący powoli wiosnę, a rozpoczynający lato, to dla nas spory krok naprzód. Po pierwsze – nie jedna, a aż dwie płyty CD! Na pierwszej znakomity Przemysław Rudź, gwiazda polskiej muzyki elektronicznej, i nowy album „Hypnotized” – ponad 60 minut znakomitej muzyki. Na drugiej niedostępne w sprzedaży EP grupy Unicorn, powołanej przez Pawła Graneckiego, wokalistę Love De Vice. Pełny album ukaże się dopiero pod koniec roku, ale już teraz możecie posłuchać, co szykuje dla was zespół. Kolejna ważna rzecz to… wielkość. Lizard ma teraz 96 stron, co bezpośrednio przełożyło się na liczbę artykułów i wywiadów. Na pierwszy ogień – Steven Wilson i długa rozmowa na temat nowego albumu oraz kariery muzyka. Rozmawialiśmy także z basistą klasycznego składu grupy Gong, Mikiem Howlettem. A co wśród artykułów? Historia Andy’ego Latimera i jego dziecka – Camel, opowieść o krótko istniejącej formacji McDonald & Giles i twórczości Frippa pomiędzy „Red” a „Discipline” King Crimson. Przypominamy początki i złote lata Van Halen oraz Hawkwind, przybliżamy biografię Ala Di Meoli, zagłębiamy się w egzotyczny świat japońskiego jazz-rocka, a także europejskiego zeuhlu i krautrocka. Wychwalamy także współczesny retro-progresywny zespół Astra oraz postępowy polski kolektyw Eklektik Session. Do tego grubo ponad 100 recenzji – nowe albumy, stare albumy, wznowienia na LP oraz książki. Na koniec wspominamy także najlepsze koncerty ostatnich miesięcy: Queen + Adam Lambert, UK, Steven Wilson, SBB, UFO i inne. A zatem… miłej lektury i miłego słuchania!

CD 1 – PRZEMYSŁAW RUDŹ „Hypnotized”: ponad 60 minut elektronicznych eksploracji. Pełny album wraz z okładką!

CD 2 – UNICORN „Unicorn EP”: nowa formacji wokalisty Love De Vice i pierwsze utwory z nadchodzącego pod koniec 2015 roku płyty!

STEVEN WILSON: Wywiad-rzeka – o nowej płycie, o karierze muzyki, o życiowej filozofii, kontaktach z fanami i planach na przyszłość. Z artystą rozmawiał Konrad Beniamin Puławski.

CAMEL: Andy Latimer jako człowiek niezłomny – historia Camel i jego lidera.

VAN HALEN: Pracowite początki zespołu i droga na szczyt.

ROBERT FRIPP: „Droga do dyscypliny”, czyli twórczość solowa Frippa w czasie rozpadu King Crimson w artykule Bartosza Leśniewskiego

AL DI MEOLA: Return To Forever, Guitar Trio, jazz-rockowa furia i latynoskie wyciszenie

niedziela, 21 czerwca 2015

Audycja nr 138 - rok 1975 (VII)

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Il Rovescio della Medaglia Another Name Am I (Contamination, 1975)
3. Area L'elefante bianco (Crac!, 1975)
4. Area La Mela di Odessa (1920) (Crac!, 1975)
5. Area Gioia e rivoluzione (Crac!, 1975)
6. Agora - Penetrazione (Live In Montreux, 1975)
7. Cherry Five Country Grave-Yard (Cherry Five, 1975)
8. Cherry Five The Picture Of Dorian Gray (Cherry Five, 1975)
9. Goblin - Wild session (Profondo Rosso, 1975)
10. Maxophone C'è Un Paese Al Mondo (Maxophone, 1975)
11. Maxophone Fase (Maxophone 1975)
12. Etna Golden Idol (Etna, 1975)
13. Arti & Mestieri Valzer Per Domani / Mirafiori (Giro di Valzer per Domani, 1975)
14. Area Luglio, Agosto, Settembre (Nero) (Are(A)zione, 1975)
15. Il Rovescio della Medaglia Lost Myself Today (Contamination, 1975)
16. Camel La Princesse Perdue / The Great Marsh (The Snow Goose (re-recorded & re-arranged), 1975/2013)
 
Area - Crac!

środa, 17 czerwca 2015

Krach

Włoska scena rocka progresywnego będzie tematem przewodnim najbliższej audycji za PROGiem. W rolach głównych zespoły Area oraz Maxophone.

Nie ulega wątpliwości, że rock progressivo italiano za swój najlepszy czas może uznawać lata 1972 i 1973. Eksplozja rocka progresywnego na Półwyspie Apenińskim w tym okresie wciąż pozostaje swoistym fenomenem. Niestety okazało się, że z każdym kolejnym rokiem zapał Włochów do tego gatunku się zmniejszał. Symptomy regresu były już widoczne w roku 1974, rok później tylko się nasiliły.

Choć scena włoska roku 1975 nie obfitowała w twórcze bogactwo lat poprzednich, to i tak obrodziła w wiele bardzo wartościowych wydawnictw. W tę niedzielę za PROGiem posłuchamy zwłaszcza debiutującego, symfonicznego Maxophone oraz prezentującej stabilną, bardzo wysoką formę grupy Area. Choć niedzielna audycja obfitować będzie w typowe dla Włochów symfoniczno-romantyczne melodie, to w dużej mierze skoncentrujemy się na dość nietypowych zespołach dla tamtejszej sceny. W programie audycji znajdą się więc m.in. Arti & Mestieri, Il Rovescio della Medaglia, Etna, a także debiutujący Goblin.

Będzie to nasza ostatnia audycja przed wakacyjną przerwą. Kolejny raz usłyszymy się 4 października, kiedy za PROGiem królować będzie grupa Camel z albumem The Snow Goose.

Start - niedziela (21 czerwca), 21:00. Do usłyszenia!

Goblin, 1975

wtorek, 16 czerwca 2015

Metal Hammer Festival 2015

Za niecałe dwa tygodnie na muzyczną scenę powraca Metal Hammer Festival! Siódma edycja festiwalu odbędzie się 27 czerwca w katowickim Spodku, w nieco innej niż zwykle formule. Wszystko za sprawą szyldu „Prog Edition”, wyraźnie wskazującego, że tym razem możemy spodziewać się sporej dawki najlepszej muzyki z nurtu tzw. rocka i metalu progresywnego.

Wśród ogłoszonych Artystów są Riverside, Evergrey, Tides From Nebula, Collage, Osada Vida, One oraz Art Of Illusion! Gwiazdą główną festiwalu będzie amerykański gigant gatunku czyli Dream Theater. Zespołu nie trzeba specjalnie przedstawiać fanom rocka w Polsce. Mając na swoim koncie ponad dziesięć milionów sprzedanych egzemplarzy albumów i DVD, Dream Theater od dawna należy do ścisłego grona gigantów prog/hard rocka. Wpływowy magazyn Rolling Stone zaliczył ich do dziesiątki najlepszych prog-rockowych zespołów wszech czasów! Albumy takie jak uhonorowany złotą płytą "Images & Words" (z przebojowym singlem "Pull Me Under") przyniosły mu na całym świecie zachwyty nad mistrzowskim połączeniem melodyjności, mocy i wirtuozerskich popisów. Nowy, jeszcze niezatytułowany album Dream Theater zapowiadany jest na jesień 2015. Występ w katowickim Spodku zbiega się z 30. rocznicą istnienia zespołu i na pewno muzycy uczczą to wydarzenie specjalnym setem!

Sobota, 27 czerwca 2015, Spodek – Katowice

PLAN DNIA:
14:00 otwarcie bram
15:00 – 15:30 – Art Of Illusion
15:50 – 16:20 – One
16:40 – 17:10 – Osada Vida
17:30 – 18:05 – Tides From Nebula
18:30 – 19:10 – Collage
19:35 – 20:20 – Evergrey
20:45 – 21:45 – Riverside
22:15 – ... – Dream Theater

Zakończenie festiwalu planowane jest na ok. 24.00.

niedziela, 14 czerwca 2015

Audycja nr 137 - rok 1975 (VI)

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Caravan - The Show Of Our Lives (Cunning Stunts, 1975)
3. Caravan - Stuck In A Hole (Cunning Stunts, 1975)
4. Gilgamesh - One End More/Phil's Little Dance/Worlds Of Zin (Gilgamesh, 1975)
5. Gilgamesh - Lady And Friend (Gilgamesh, 1975)
6. Hatfield And The North - Share It (The Rotters' Club, 1975)
7. Hatfield And The North - The Yes No Interlude (The Rotters' Club, 1975)
8. Hatfield And The North - Mumps (The Rotters' Club, 1975)
9. Robert Wyatt - 5 Black Notes And 1 White Note (Ruth Is Stranger Than Richard, 1975)
10. Robert Wyatt - Team Spirit (Ruth Is Stranger Than Richard, 1975)
11. Kevin Ayers - Sweet Deceiver (Sweet Deceiver, 1975)
12. Soft Machine - The Floating World (Bundles, 1975)
13. Soft Machine - Hazard Profile Parts 1-5 (Bundles, 1975)

Hatfield And The North - The Rotters' Club

środa, 10 czerwca 2015

Klub drani

Muzyczna scena Canterbury będzie tematem przewodnim najbliższej audycji za PROGiem. W roli głównej grupa Hatfield and the North z albumem The Rotters' Club.

O Canterbury miała być jedna audycja. Będą dwie. Dlaczego? W roku 1975 zostało wydanych tak wiele wartościowych albumów z tego kręgu, że niemożliwym byłoby zmieszczenie tego materiału w audycyjnych dwóch godzinach. Czy zatem ten rok scena Canterbury może ocenić jako swój najlepszy okres? Choć sporo kluczowych kanterberyjskich wydawnictw ujrzało światło dzienne w latach poprzednich, to, patrząc z perspektywy ogółu, rok 1975 zaznaczył się najwyższą twórczą średnią.

Bohaterem niedzielnej audycji będzie grupa Hatfield and the North. Formacja złożona z byłych muzyków Caravan, Egg, Matching Mole oraz Delivery działała w latach 1972-1975 i w tym okresie wydała tylko dwa albumy, które dziś oceniane są jako jedne z najwybitniejszych dzieł kanterberyjskich. Za PROGiem skupimy się na najbardziej cenionym wydawnictwie zespołu, płycie The Rotters' Club.

Drugim wiodącym zespołem niedzielnej audycji będzie grupa Soft Machine. Zespół, mimo wielu dramatycznych zmian w składzie i ciągłej zabawy formą, cały czas prezentował się świetnie i w roku 1975 po raz kolejny bardzo pozytywnie zaskoczył. Album Bundles to jedna z lepszych płyt formacji.

Za PROGiem posłuchamy także produkcji kultowego Caravan, budzącego podziw Roberta Wyatta, debiutującego Gilgamesh czy kontrowersyjnego Kevina Ayersa. Jak zawsze w przypadku muzyki Canterbury będzie mocno różnorodnie. W przeciwieństwie do ostatnich audycji tym razem każdego z artystów hojniej obdaruję czasem antenowym.

Start - niedziela (14 czerwca), 21:00.

Do usłyszenia!

Hatfield and the North, 1975

niedziela, 7 czerwca 2015

Audycja nr 136 - rok 1975 (V)

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Lard Free - Tatkooz A Roulette (I'm Around About Midnight, 1975)
3. Tangerine Dream - Rubycon (Part One) (Rubycon, 1975)
4. Edgar Froese - Epsilon in Malaysian Pale (Epsilon in Malaysian Pale, 1975)
5. Manuel Göttsching - Quasarsphere (Inventions for Electric Guitar, 1975)
6. Klaus Schulze - Bayreuth Return (Timewind, 1975)
7. Heldon - In The Wake Of King Fripp (Allez Teia, 1975)
8. Tangerine Dream - Ricochet Part One (Ricochet, 1975)

Tangerine Dream - Rubycon

środa, 3 czerwca 2015

Przekroczyć Rubikon

Scena muzyki elektronicznej będzie tematem przewodnim niedzielnej audycji za PROGiem. W rolach głównych Tangerine Dream z albumem Rubycon oraz Klaus Schulze z Timewind.

Muzycy Tangerine Dream nie mogli wybrać lepszej nazwy na swój kolejny album. W połowie lat 70-tych zarówno Niemcy jak i wielu artystów tworzących w estetyce muzyki psychodelicznej przyjęło dość spektakularny zwrot twórczy, przekraczając przysłowiowy Rubikon. Po roku 1975 już nie było odwrotu. Krautrock odchodził w zapomnienie. Rozpoczęła się era niepodzielnego panowania muzyki elektronicznej. Rok 1975 to bez wątpienia jeden z kluczowych okresów twórczych tego gatunku.

Podczas najbliższej audycji za PROGiem przyjrzymy się flagowym wykonawcom i wydawnictwom elektronicznym. Szczególną uwagę poświęcimy wyśmienitym wydawnictwom Tangerine Dream oraz Klausa Schulze, być może najwybitniejszym w całej dyskografii tych artystów.

Będzie to audycja, podczas której królować będzie nietuzinkowy klimat oraz dłuższe formy muzyczne.

Start - niedziela (7 czerwca), 21:00. Do usłyszenia!

Tangerine Dream, 1975

niedziela, 31 maja 2015

Audycja nr 135 - rok 1975 (IV)

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Wigwam - Nuclear Nightclub (Nuclear Nightclub, 1975)
3. Kraan - Let It Out (Let It Out, 1975)
4. Jeff Beck - Cause We've Ended As Lovers (Blow By Blow, 1975)
5. Jeff Beck - Freeway Jam (Blow By Blow, 1975)
6. Jan Hammer - Darkness/Earth In Search Of A Sun (The First Seven Days, 1975)
7. Mahavishnu Orchestra - Eternity's Breath, P. 1 & 2 (Visions of the Emerald Beyond, 1975)
8. Mahavishnu Orchestra - Cosmic Strut / If I Could See / Be Happy (Visions of the Emerald Beyond, 1975)
9. Jean-Luc Ponty - Upon The Wings Of Music (Upon The Wings Of Music, 1975)
10. Return to Forever - Dayride (No Mystery, 1975)
11. Return to Forever - Flight of the Newborn (No Mystery, 1975)
12. Return to Forever - No Mystery (No Mystery, 1975)
13. Lenny White - Away Go Troubles Down the Drain (Venusian Summer, 1975)
14. Weather Report - Lusitanos (Tale Spinnin', 1975)
15. Etna - Sentimental Lewdness (Etna, 1975)
16. John Abercrombie - Love SOng (Timeless, 1975)
17. Herbie Hancock Hang Up Your Hang Ups (Man-Child, 1975)

Mahavishnu Orchestra - Visions of the Emerald Beyond