poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Audycja nr 76 - rok 1972 (XII)

Playlista: (Pobierz i posłuchaj audycji)
1. Zaprogowe intro
2. Emerson, Lake & Palmer - Nutrocker (Pictures At An Exhibition, 1972)
3. Procol Harum - A Salty Dog (Live In Concert With The Edmonton Symphony Orchestra, 1972)
4. Emerson, Lake & Palmer - The Endless Enigma (Part 1)/Fugue/The Endless Enigma (Part 2) (Trilogy, 1972)
5. Flash - Lifetime (In The Can, 1972)
6. Emerson, Lake & Palmer - From the Beginning (Trilogy, 1972)
7. Gnidrolog - Long Live Man Dead (In Spite of Harry's Toe-Nail, 1972)
8. Emerson, Lake & Palmer - The Sheriff (Trilogy, 1912)
9. Triumvirat - Broken Mirror (Mediterranean Tales, 1972)
10. Emerson, Lake & Palmer - Hoedown (Trilogy, 1972)
11. Catapilla - If Could Only Happen To Me (Changes, 1972)
12. Emerson, Lake & Palmer - Trilogy (Trilogy, 1972)
13. Emerson, Lake & Palmer - Abaddon's Bolero (Trilogy, 1972)
 

sobota, 27 kwietnia 2013

Trylogia za PROGiem

Emerson, Lake & Palmer zawsze charakteryzował się jako bardzo płodny zespół, który nie szczędził fanom nowego materiału. Po rewelacyjnym Tarkusie i intrygującym albumie koncertowym Pictures at an Ehhibition zespół przygotował dla fanów być może najrówniejsze, a na pewno jak zwykle trzymające światowy poziom muzyczny wydawnictwo pt. Trilogy. Znacie utwory takie jak The Endless Enigma, Hoedown czy From The Beginning? Z pewnością usłyszycie je podczas niedzielnego wieczoru za PROGiem, gdyż właśnie temu albumowi poświęcimy większą część najbliższej audycji.

Oprócz ELP za PROGiem jak zwykle nie zabraknie całej palety najciekawszych progresywnych formacji, które wydały swe albumy w roku 1972. Ciekawie zapowiada się szczególnie debiut Brytyjczyków z Gnidrolog oraz Niemców z Triumvirat. Obie formacje miały sporo wspólnego z twórczością ELP, lecz wypracowały swe własne, unikalne brzmienie. Warto będzie ich posłuchać.

Startujemy jak zwykle w niedzielę o godzinie 21.00. Do usłyszenia!

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Wygraj wejściówki na Warsaw Prog Days!

Warsaw Prog Days to festiwal dla fanów rocka progresywnego. 27 kwietnia 2013 roku na scenie warszawskiego klubu Progresja zaprezentują się najciekawsi wykonawcy z nurtu prog-rocka, art-rocka i prog-metalu. Podczas pierwszej odsłony tego wydarzenia wystąpią: Votum, Osada Vida oraz Believe.

Festiwal jest odpowiedzią na liczne głosy warszawskich fanów tego gatunku, którzy czekali na podobne wydarzenie już od dłuższego czasu.

Kwietniowy koncert będzie wyśmienitą okazją do zapoznania się z koncertowymi wersjami premierowych utworów, które znajdą się na nowych studyjnych płytach trzech zespołów.
Votum Harvest Moon – premiera 8 lutego 2013 roku.
Osada Vida Particles – premiera 11 marca 2013
Believe The Warmest Sun in Winter – premiera 8 kwietnia 2013 roku.

Na festiwalu będzie możliwość zakupienia premierowych wydawnictw wszystkich trzech zespołów oraz gadżetów koncertowych. 

Za PROGiem macie możliwość wygrania jednej, podwójnej wejściówki na  Warsaw Prog Days w Warszawie. Aby ją zdobyć wystarczy:
 
1. Polubić fanpage audycji na portalu facebook 
2. Odpowiedzieć na pytanie który raz odbywa się festiwal Warsaw Prog Days.
3. Wysłać odpowiedź na adres pawel.bogdan@radioaktywne.pl do czwartku, 25 kwietnia.
4. Liczyć na łut szczęścia ;)

Uwaga! Bilety trafiają do Pana Michała Fronca. Serdecznie gratuluję.

niedziela, 21 kwietnia 2013

Audycja nr 75 - rok 1972 (XI)

Playlista: (Pobierz i posłuchaj audycji)
1. Zaprogowe intro
2. Pazop - Crying for Disaster's Hand (Psychillis Of A Lunatic Genius, 1972)
3. Caravan - Aristocracy (Waterloo Lily, 1972)
4. Caravan - Waterloo Lily (Waterloo Lily, 1972)
5. Matching Mole - Marchides (Little Red Record, 1972)
6. Supersister - Radio (Pudding En Gisteren, 1972)
7. Khan - Mixed Up Man Of The Mountains (Space Shanty, 1972)
8. Khan - Driving To Amsterdam (Space Shanty, 1912)
9. Khan - Stargazers (Space Shanty, 1972)
10. Nicholas Greenwood - A Sea of Holy Pleasure (Cold Cuts, 1972)
11. Soft Machine - All White (Fifth, 1972)
12. Moving Gelatine Plates - Astromonster (The World of Genius Hans, 1972)
13. Moving Gelatine Plates - The World of Genius Hans (The World of Genius Hans, 1972)

Kosmiczna Rudera

sobota, 20 kwietnia 2013

O Kosmicznej Ruderze

Po tygodniowej przerwie powracamy do realizacji zaPROGowego programu na rok 1972. Tym razem skupimy się artystach związanych z tak zwaną sceną Canterbury, którzy wykształcili charakterystyczne i unikalne brzmienie oparte na wpływach jazzu. Głównym bohaterem audycji będzie Steve Hillage, główna postać formacji Khan i jej jedyny album, Space Shanty (Kosmiczna Rudera). Po Arzachel oraz Egg niezwykle utalentowany muzyk zabrał się za kolejny projekt. Z jakim skutkiem? Chyba nie muszę mówić, że naprawdę zachwycającym!

Obok Khan nie zabraknie rzecz jasna innych świetnych formacji związanych ze sceną Canterbury. Usłyszymy następcę In the Land of Grey and Pink od grupy Caravan, a także Soft Machine, Matching Mole, czy też holenderski Supersister.

Słyszymy się jak zwykle w niedziele od godziny 21.00. Do usłyszenia!


środa, 17 kwietnia 2013

Arzachel - notka biograficzna

Kiedy w połowie lat sześćdziesiątych w Ameryce rodził się nurt psychodelii, jego nierozerwalną częścią była muzyka. Idea wolności, w tym muzycznej, całkowitego oderwania się od rzeczywistości, czasu, przestrzeni (w czym, jak powszechnie wiadomo, pomagały liczne środki psychotropowe) a nawet znajomości warsztatu muzycznego, doprowadziła do ograniczenia rozwoju i wtórnie do samozagłady. Tylko niewielu udało się przetrwać. Do takich, niewątpliwie, należy ten wspaniały "popołudniowy" album.

Początki jego powstania, należy wiązać z dwoma wydarzeniami: przypadkowym spotkaniem przez członków grupy Egg, Peter Wicker'a, właściciela Studio 19 oraz działalnością muzyczną grupy Uriel. Ta ostatnia, utworzona została pod koniec 1967 roku przez dwu muzyków: Steve'a Hillage'a oraz Monta Cambella. Pozostałymi członkami grupy zostali: Dave Stewart  i pozyskany przez ogłoszenie w "Melody Maker", Clive Brooks.

Steve Hillage
Nazwę grupy zapożyczono od imienia jednego z archaniołów, a źródłem, według relacji Stewarta, był poemat J. Miltona "Raj utracony". Debiut grupy odbył się w młodzieżowym klubie w Sheen, a repertuar grupy stanowiły przeróbki utworów J.Hendrix'a i grupy Nice. Jednak z czasem, członkowie zespołu zaczęli  tworzyć własny repertuar a nawet nagrali (Egoman) płytę demo, która do chwili obecnej, nie została oficjalnie wydana. Lato 1968 roku przyniosło występy w Ryde Castle Hotel, na wyspie Wight, zakończone odejściem Steve Hillage'a, który podjął naukę na Kent University w Cantenbury. Pozostali członkowie zespołu postanowili nie przerywać działalności muzycznej i występowali jako trio. Dzięki przypadkowej znajomości z Bill Jellettem, grupa rozpoczęła występy w sławnym klubie The Middle Earth. Za namową, Dave Howsona i Paul Waldena, którzy podjęli funkcję opiekunów grupy, dochodzi do zmiany nazwy na Egg (styczeń 1969). Po licznych zabiegach członkowie zespołu podpisują umowę z wytwórnią nagraniową Decca, czego efektem było nagranie pierwszej płyty.

W tym samym czasie muzycy byli częstymi gośćmi baru kawowego na Gerrard Street, w którym pracowała jako kelnerka, żona B.Jallett'a. Tam też poznali właściciela małego studia nagraniowego, Peter Wickera. Pewnego razu zadzwonił on do członków grupy z propozycją nagrania płyty w konwencji rocka psychodelicznego. Był jednak pewien warunek. Koszt nagrania nie mógł przekroczyć 250 funtów. Był jeszcze jeden problem. Muzycy Egg związani byli umowa z wytwórnią Decca Record. Oba problemy rozwiązano w dość prosty sposób. Całość materiału nagrano w jedno popołudnie w Studio 19 (Londyn, Denmark Street). Do nagrania płyty muzycy zaprosili swego dawnego kolegę, Steve Hillage'a, a wszyscy przyjęli pseudonimy wraz z zmyślonymi biografiami. I tak: Sam Lee - Uff to D. Stewart, którego pseudonim był nazwiskiem jego nauczyciela łaciny, Basil Downing, a właściwie C. Brooks, pseudonim od nazwiska nauczyciela matematyki, Simeon Sasparella to S. Hillage (przyjęcie takiego pseudonimu, przeuroczo tłumaczy Stewart: "nazwisko było dobre do testowania mikrofonów"). Czwarty członek zespołu to Njerogi Gategaka, a właściwie Mont Campbell, którego życiorys umieszczony na okładce płyty był najbliższy prawdzie (Campbell rzeczywiście urodził się w Afryce i na początku lat 60 wyemigrował do Anglii). Nazwa zespołu według relacji D. Stewarta pochodzi od nazwy jednego z kraterów na ziemskim księżycu (Arzachel to również nazwisko astronoma hiszpańskiego pochodzenia arabskiego, żyjącego w XI wieku) Nagrany materiał muzyczny był bliski wcześniejszym dokonaniom grupy Uriel. Ciekawym jest również fakt, że rysunek z okładki płyty narysował sam D. Stewart, a gdy dokładnie się jej przyjrzymy, znajdziemy tam "magiczną" liczbę 250 (chodzi tu oczywiście o budżet płyty). Album wydany po raz pierwszy w 1969 roku, miał kilka legalnych i... wiele nielegalnych wznowień. Przez długie lata był jedną z najbardziej poszukiwanych przez kolekcjonerów płyt, osiągając zawrotne ceny.

Oryginalne wydanie pojawiło się w 1969 roku i sygnowane było przez wytwórnię Evolution. Cechy charakterystyczne dla pierwszego wydania to "szary" obrazek na okładce, brak napisu Arzachel, niebieski label bez "spirali", utwór trzeci na płycie o tytule Soul Thing. W tym samym czasie (1969) w Stanach Zjednoczonych płytę wydała wytwórnia Roulette SR 42036 (wersja "czerwona" - czerwone tło obrazka, obecność nazwy grupy na okładce, utwór Soul Thing). W 1970 roku, Evolution wznowiło płytę pod tym samym numerem (Z 1003), ale różni się ona od pierwszego wydania obecnością "spirali" na labelu płyty

Utwory na płycie zostały napisane zostały wspólnie przez wszystkich członków grupy. Inżynierem nagrań i producentem płyty był Peter D. Wicker.

Dalsze losy muzyków grupy Arzachel były nadzwyczaj barwne. S. Hillage występował z grupą Khan, Gong, a od 1975 roku realizował swoje solowe projekty muzyczne, w tym jako producent innych wykonawców (K. Ayers, T. Banks, Blink, Can, Charlatans). Od początku lat dziewięćdziesiątych jest członkiem System 7. M. Campbell po rozpadzie grupy Egg w 1972 roku współpracował z Hatfield & the North, National Health, Mosaic i realizował swe własne projekty. C. Brooks przez dwa lata współpracował z Grounghogs, a póżniej Liar. D. Stewart od 1972 roku grał wspólnie z Ottawa Music Company, Khan, Hatfield& the North, Gong, National Health, Bruford, Rapid Eye Movement, nagrywał płyty solowe oraz był współtwórcą popowego Stewart-Gaskin.

Na podst. http://pearlsofrock.republika.pl/Arzachel.html

środa, 10 kwietnia 2013

Wprowadzenie do Thick as a Brick

Wydany w 1972 roku Thick As A Brick stał się pierwszym naprawdę koncepcyjnym albumem Jethro Tull. Jako całość składa się on z kilku zróżnicowanych stylistycznie utworów muzycznych, połączonych ze sobą praktycznie bez żadnych przerw. Niektóre muzyczne tematy są powtarzane w innej aranżacji. Znajdujemy tutaj różne podejścia muzyczne połączone razem: folk, rock, jazz oraz elementy klasyczne.

Sam tekst jest rodzajem długiego poematu, napisanego przez fikcyjnego autora, jakim ma być cudowne dziecko Gerald Bostock, który dzieli się z nami własnymi przemyśleniami na temat społeczeństwa. Po bliższym przyjrzeniu się tekstom, wyróżnimy w nim jedenaście różnych "aktów" lub części, lub, używając słów Paula Tarvydasa "szeregu winiet, które wiją się wokół tematu centralnego". Akty te łączy ze sobą muzyka. (Na A Passion Play występuje inny czynnik, który spełnia tę funkcję: tam jest nim opowiadana historia, a nie muzyka). Tutaj główna tematyka stanowi rozwinięcie oraz dalszą eksplorację tematów z Aqualung, o czym zresztą przekonamy się dalej. Jednak centralnym tematem tego albumu jest opis sytuacji w której społeczeństwo tłumi indywidualizm i szufladkuje ludzi wedle własnych potrzeb.

Pomimo tego, że teksty te były ostro krytykowane przez prasę, sam album spopularyzował zespół w Europie i Ameryce i nawet przez "adwersarzy" uznawany jest za "album sztandarowy".

Przyszedłem tu ze sfer wyższych, by naprostować wam drogi wasze spróchniałe" Zdjęcie wykonane podczas amerykańskiej trasy tournee promocyjnego Thick As A Brick z 1972 roku, zapewne podczas koncertu w LA Forum, 23 lub 24 czerwca. (Pierwotne źródło nieznane; przetworzone cyfrowo przez Steve'a Gugerty'ego)

W tym albumie jesteśmy świadkami występowania bogatej kreatywności Iana. Niemal widać go jak pracuje stosując swój skojarzeniowy sposób wyprowadzania pomysłów, który w konsekwencji tworzy nowe obrazy oraz jak wszystko to znajduje swój wyraz w poetyckim języku. Z tego też powodu interpretacja tego albumu może okazać się niebezpieczna. Jego analiza jedynie za pomocą podejścia rozumowego może w swoim wyniku dać mocno ograniczoną interpretację. Aby zrozumieć go lepiej, należy skorzystać z takiego sposobu czytania i myślenia, który będzie oparty w większym stopniu na skojarzeniach i imaginacji. Dlatego też czytanie tego tekstu staje się naprawdę zadaniem poważnym i ciekawym. Tak jak i Paul Tarvydas nie pretenduję do znajomości wszystkich jego aspektów, jestem od tego daleki. Ale oboje mamy nadzieję, że nasze spostrzeżenia na temat tego pięknego tekstu, który - nota bene - nie zawiera żadnej informacji faktograficznej - w końcu doprowadzą do nowego i wzbogaconego sensu znaczeniowego. Życzę przyjemnej lektury i weźcie sobie do serca dobrą radę tego błazna: "Myślcie samodzielnie!". 

W rozwinięciu znajdziecie interpretację części lirycznej do Thick as a Brick. 

niedziela, 7 kwietnia 2013

Audycja nr 74 - rok 1972 (X)

Playlista: (Pobierz i posłuchaj audycji)
1. Zaprogowe intro
2. Beggars Opera - The Witch (Pathfinder, 1972)
3. Flash - Morning Haze (Flash, 1972)
4. Janus - Red Sun (Gravedigger, 1972)
5. Premiata Forneria Marconi - E' Festa (Storia di un Minuto, 1972)
6. Jethro Tull - Thick as a Brick (Part 1) (Thick as a Brick, 1972)
7. Jethro Tull - Thick as a Brick (Part 2) (Thick as a Brick, 1972)
8. Ian Anderson - A Change Of Horses (Thick as a Brick 2, 2012)
9. Asgard - In The Realm Of Asgard (In The Realm Of Asgard, 1972)
10. Renaissance - Rajah Khan (Prologue, 1972)

Gerald Bostock - Mały Milton

piątek, 5 kwietnia 2013

Thick as a Brick za PROGiem

Ten temat audycyjny narobił nam niemało problemów przed miesiącem (patrz)! Tym razem, oby szczęśliwie, audycję powtarzamy. Oczywiście w innej formie i z nieco zmodyfikowanym repertuarem ;)
 
Tematem naszego niedzielnego spotkania będzie album Thick as a Brick, wydany przez Jethro Tull w marcu 1972 roku. Wydawnictwo jest uznawane za kluczowe osiągnięcie grupy (druga płyta wszech czasów wg progarchives.com) oraz za jedno z najwybitniejszych dzieł w historii muzyki progresywnej. Krążek potraktujemy w sposób szczególny, gdyż podczas najbliższej audycji zostanie zagrany W CAŁOŚCI! Podczas audycji przypomnimy ponadto kontynuację Thick as a Brick, wydany w roku ubiegłym przez Iana Andersona album Thick as a Brick 2. Nie zapomnimy rzecz jasna o porcji muzyki z roku 1972, która dziś bardziej dążyć będzie ku brzmieniom, nawiązującym do twórczości Jethro Tull.

Zaczynamy o 21.00!
Ian Anderson: Thick As A Brick to jedna z tych płyt Jethro Tull, które powstały wspólnym wysiłkiem - wszyscy muzycy zespolu mieli wkład w opracowanie muzyki. Podstawowe melodie są więc moje, ale sposób, w jaki zostały podane, sposób, w jaki zostały powiązane ze sobą, był wynikiem niemal demokratycznego procesu twórczego. Myślę, że płyta Thick As A Brick odniosła tak wielki sukces, ponieważ była ucieszna. Pozwoliliśmy sobie na niej na żart, wskazując dwunastoletniego chłopca jako twórcę tekstu i muzyki, co oczywiście było bzdurą. Zrobiliśmy to aby zakpić z krytyków, którzy twierdzili, że Jethro Tull to zespół, który nagrywa concept albumy. Zaproponowaliśmy concept album, który był kompletną bzdurą. Myśleliśmy oczywiście, że dla wszystkich będzie jasne, że to żart. A jednak sporo osób uwierzylo, że nagraliśmy muzykę stworzoną przez dwunastoletniego chłopca. Dla nas w każdym razie była to zabawna przygoda. Nie znaczy to jednak, że uważam Thick As A Brick za błahostkę. To dobry album i do dziś gramy sporo z tej muzyki na koncertach. Tak to niezła rzecz..."
 

środa, 3 kwietnia 2013

Recenzja: Pain of Salvation - Road Salt One (2010)


Wybitnych muzyków poznaje się po tym, iż nigdy w swej twórczości nie odcinają kuponów i starają się ciągle zaskakiwać słuchacza i samych siebie, dając ujście swoim artystycznym potrzebom. Obserwując scenę rocka i metalu progresywnego lat 90-tych widzimy to niesamowicie wyraźnie. Prekursorzy gatunku na przestrzeni ostatnich kilku lat, zapewne znudzeni pewnego rodzaju powielaniem schematów, zdecydowali się na drastyczne (Opeth na Heritage), dosyć spore (Steven Wilson ze swoją twórczością solową) lub niewielkie (Riverside na ADHD oraz SoNGS) rewolucje muzyczne. Zauważalnym jest, że w każdym przypadku zmiany te miały swe odzwierciedlenie w twórczości muzycznej lat 70-tych.
 
Identyczna sytuacja miała miejsce w przypadku szwedzkich progmetalowców zrzeszonych w Pain of Salvation, którzy po dziesięciu latach (1997 Entropa - 2007 Scarsick) rewelacyjnej kariery wydawniczej powzięli decyzję o twórczej rewolucji. Topowe, progresywno metalowe granie miało zostać zastąpione brzmieniem charakterystycznym dla muzyki lat 70-tych i, jak się później okazało w odróżnieniu od Opeth czy Stevena Wilsona, mniej zakorzenionym w tak zwanej muzyce progresywnej, a bardziej w hard rocku, bluesie oraz psychodelii. Zapowiedzią była EPka Linoleum z listopada 2009 roku, a pełnym owocem wydany w maju 2010 roku album Road Salt One - pierwsza część dwupłytowej sagi Road Salt.

Wierni fani formacji musieli przecierać oczy ze zdumienia, gdyż zwartość albumu jest zdecydowanie inna od wcześniejszych płyt formacji, za które słuchacze pokochali Szwedów. Tyczy się to zarówno brzmienia, używanych instrumentów jak i podejścia do kompozycji i aranżacji. Jednym słowem obrót niemal o 180%, co zresztą jak zwykle wiąże się ze sporą krytyką. Cóż... ludzie nie lubią i często nie rozumieją zmian, a szczególnie do rzeczy, do których się przywiązali i przyzwyczaili. Ciężko było i zespołowi przekonać słuchaczy do swojej odświeżonej twórczości i nie sądzę aby coś w tym temacie zmieniło się w najbliższych latach. Na Road Salt One muzycznie jest bardzo bluesowo i bardzo hard rockowo. Kto by się tego spodziewał po zespole summa summarum metalowym?!

Album zapełnia tuzin dosyć krótkich kompozycji o całkowitym czasie nieznacznie przekraczającym 50 minut. Niby krótko, ale ten album nie potrzebuje tego, aby trwał dłużej. Całość syci. Oczywiście o ile uda nam się dotrwać do końca, bo wbrew pozorom dla wielu może być to niezwykle trudne. Głównie dlatego, że wydawnictwo jest bardzo nierówne i niespójne. Utwory dobre lub bardzo dobre przeplatane są nietrafionymi pomysłami, a zróżnicowanie stylistyczne jest dosyć spore. Płyty w całości słucha się słabo i traci on przy tym swe największe walory czyli... piosenki! Warto zwrócić uwagę na to, że zespół przy tworzeniu krążka skupił się na poszczególnych kompozycjach, a nie na albumie jako całości, co wiąże się z tym że niezbyt przychylnie wypada przy słuchaniu go od początku do końca. Prawdziwym kapitałem wydawnictwa są poszczególne utwory, które niejako trzeba wyławiać z całości. Słuchanie tego albumu według progresywnego rytu przynosi irytację. Zresztą... przecież ten album wcale nie jest progresywny!

Brzmienie muzyki zawartej na krążku jest analogowe, przez co wypada bardzo żywo i nieco "brudnie". Nacisk kompozycyjny zespołu został postawiony na prostotę, melodie oraz emocje, całkowicie odrzucając wirtuozerię. Utwory na Road Salt One można podzielić (oczywiście nieco generalizując) na dwie kategorie: dobre i słabe (choć może raczej nieciekawe). Do tych pierwszych należą w pierwszym szeregu porywające, dziarskie i żywiołowe No Way oraz poruszające serce Sisters, które zdecydowanie wybijają się spośród wszystkich kompozycji skupionych na krążku. Bardzo dobre wrażenie robią również ekspresyjne Where It Hurts, frapujący utwór tytułowy oraz fantastycznie skomponowane Linoleum. Drugą połową albumu zespół nie może już się zbytnio chwalić. Zresztą świadczy o tym sam dobór koncertowego repertuaru zespołu, w którym znajdują się... właśnie wymienione przeze mnie utwory!

Album zawiera jeden element, który bez wątpienia muszę poruszyć w tym tekście. Wokale Daniela Gildenlöwa na RSO są GENIALNE! Zarówno melodie jak i umiejętność odpowiedniego wykorzystania głosu wokalisty zawsze stanowiły o wielkości Pain of Salvation, jednak na Road Salt One Szwed przeszedł samego siebie. Zresztą posłuchajcie No Way czy Where it Hurts, z których wręcz wylewają się emocje. Być może muzykowi posłużyły zmiany kompozycyjno-brzmieniowe, dzięki którym ma więcej okazji i możliwości do zaprezentowania swych umiejętności. Nie ulega jednak żadnym wątpliwościom, że śpiew Gildenlöwa to co najmniej 50% mocy recenzowanego albumu, dzięki któremu zyskuje bardzo, bardzo wiele.

Nigdy nie ukrywałem tego, że nie byłem i nie jestem wielkim fanem Pain of Salvation, stąd mogę ocenić Road Salt One na chłodno. Muszę przyznać, że eksperyment z tym albumem wypadł zespołowi średnio. Road Salt One broni kilka wybijających się kompozycji, gdyż całość nie przyciąga i w ostatecznym rozrachunku jest co najwyżej dobra. Dla tych kilku niezwykle udanych utworów warto jednak krążka posłuchać. Muzykom należą się duże brawa za odwagę, nowatorskość i za nieskrępowane realizowanie swych muzycznych zamierzeń. Szkoda tylko, że ze skutkiem, który wielu fanów formacji z pewnością zawiódł.

Lista utworów:
1. No Way (5:28)
2. She Likes To Hide (2:57)
3. Sisters (6:15)
4. Of Dust (2:32)
5. Tell Me You Don't Know (2:42)
6. Sleeping Under The Stars (3:35)
7. Darkness Of Mine (4:17)
8. Linoleum (4:55)
9. Curiosity (3:33)
10. Where It Hurts (4:51)
11. Road Salt (3:00)
12. Innocence (7:15)
Czas całkowity: 52:00

Audycja nr 73 - rok 1972 (IX)

Playlista: (Pobierz i posłuchaj playlisty)
1. Zaprogowe intro
2. Genesis - Time Table (Foxtrot, 1972)
3. Agitation Free - Malesch (Malesch, 1972)
4. Wishbone Ash - Sometime World (Argus, 1972)
5. Premiata Forneria Marconi - E' Festa (Storia di un Minuto, 1972)
6. Uriah Heep - Traveller In Time (Demons And Wizards, 1972)
7. Emerson, Lake & PalmerThe Endless Enigma, Pt. 1 (Trilogy, 1972)
8. Strawbs - I'm Going Home (Grave New World, 1972)
9. Czesław Niemen - Com uczynił (Marionetki, 1972)
10. Le Orme - Aspettando l'alba (Uomo di Pezza, 1972)
11. Khan - Hollow Stone (Space Shanty, 1972)
12. Gentle GiantWorking All Day (Three Friends, 1972)
13. Argent - God Gave Rock 'n Roll To You (All Together Now, 1972)
14. Yes - Siberian Khatru (Close To The Edge, 1972)
15. Neu! - Lieber Honig (Neu!, 1972)
16. Banco Del Mutuo SoccorsoIl giardino del mago (Banco Del Mutuo Soccorso, 1972)
17. Frank Zappa - The Grand Wazoo (Grand Wazoo, 1972)
18. Zaprogowe outro

Renaissance w nowym wydaniu