niedziela, 28 grudnia 2014

Podsumowanie wydawnicze roku 2014 (cz. 2/3)

To był naprawdę niezwykle udany i bardzo płodny rok. Ciężko w to uwierzyć, ale w tym roku kolejne wydawnictwa wydali (uwaga! ta lista może przerazić!): Pink Floyd, King Crimson, Genesis, Yes, K. Emerson & G. Lake, Peter Hammill, Gentle Giant, Focus, Ian Anderson, Gong, Colosseum, Curved Air, Eloy, Steve Hackett, Pavlov's Dog... I choć ostateczna forma tych albumów może nie do końca zadowalać, to nie można zaprzeczyć temu, że kluczowe dla rocka progresywnego zespoły nadal, w mniejszym lub większym stopniu, są aktywne, a słuchacz spragniony ambitnych, progresywnych dźwięków ma jeszcze na czym zawiesić ucho.

Podsumowanie to nie jest zbiorem "najlepszych" albumów z roku 2014. Umieściłem w nim pozycje, o których po prostu... miałem ochotę napisać. Część z nich z rockiem progresywnym ma niewiele wspólnego. O emocje tu jednak chodziło, bo one w muzyce są przecież najważniejsze, prawda?

Podsumowanie zostało przygotowane w podziale na trzy części. Druga poświęcona została wydawnictwom wydanym między sierpniem, a październikiem 2014 roku.



Keith Emerson & Greg Lake - Live From Manticore Hall (22 VII)

Koncert został zarejestrowany podczas trasy koncertowej ELP w 2010 roku. Wbrew pozorom nieobecność Carla Palmera stanowi o wyjątkowości tego wydawnictwa. Muzycy zdecydowali się bowiem na nietypowe wykonania utworów ELP (oraz jednego King Crimson), co dla słuchacza może być nie lada gratką. Ciekawe są zwłaszcza zapowiedzi poszczególnych utworów. Choć koncert ma dosyć liryczny charakter, to na widowni jest naprawdę gorąco. O stosunkach w ELP i samym zespole pisało się różnie, ale ten koncert pokazuje, że Emerson i Palmer mieli prawdziwą frajdę ze wspólnego grania. Co najważniejsze, to granie wyszło im po prostu świetnie.


Ian Anderson - Thick as a Brick - Live in Iceland (25 VIII)

Album zawiera materiał zarejestrowany na żywo podczas trasy koncertowej Iana Andersona, w ramach której prezentował dwie części Thick as a Brick. Mimo tego, że część partii wokalnych muzyka przejął młody Ryan O’Donnell, to nie ma to żadnego negatywnego wydźwięku dla całości. Wydawnictwo jest świetnym materiałem poznawczym dla koncertowego wcielenia Jethro Tull i choć raczej nie jest to muzyka, do której będzie się często wracało, to na pewno warto było ją wydać. Choćby dla jednorazowego odsłuchu.



Orange the Juice - The Messiah is Back (06 IX)

Ten album był mocno oczekiwany już od dłuższego czasu. Grupa ze Stalowej Woli po raz kolejny zaproponowała naprawdę szalony muzyczny materiał (fani Beefhearta, czujcie się zachęceni!), który ciężko jest zaszufladkować. Płytę zbudowano na bazie eksperymentów i gry kontrastami. Twórcy ciągle przeskakują z jednego muzycznego wątku na drugi, nie tracąc przy tym fasonu, a samej muzyki po prostu nie da się objąć w ramy. The Messiah is Back to muzyka dla tych "najtwardszych". Warto pochwalić przepiękne, nietuzinkowe wydanie albumu.



 Steve Rothery - The Ghosts Of Pripyat (IX)

Album zbudowany jest podobnie jak albumy Marillion, zawierając dosyć różnorodny materiał. Mimo tego, że znajdują się na nim prawdziwe perełki, jak otwierający wydawnictwo Morpheus, a muzykowi udaje się stworzyć ciekawy, zimowy klimat, to niestety całości brakuje charakteru i nie zostaje na długo w pamięci. The Ghost of Pripyat delikatnie rozczarowuje i  udowadnia, że muzyce Rothery’ego najlepiej jednak u boku twórczości kolegów z zespołu.





 Opeth - Pale Communion (25 IX)

Jest to sentymentalny, mroczny album choć od czasu do czasu Szwedzi zaskakują, wplatając do muzyki najbardziej przebojowe motywy w swojej historii. Pale Communion można określić jako pomost między ostatnimi albumami Opeth. Wydawnictwo rodzi się z klimatu i sporej ilości muzycznych patentów Watershed, a kompozycyjnym rozmachem zahacza o różnorodne materiałowo Dziedzictwo. Pale Communion to płyta równiejsza i bardziej przemyślana niz Heritage, której słucha się z pewnością lepiej i przyjemniej, ale która zawiera mniej błyskotliwych momentów. Więcej o płycie tu.



Genesis - R-Kive (29 IX)

Składanka ta została wydana z okazji premiery biograficznego filmu o zespole. R-Kive to bez wątpienia nic, czym fan Genesis mógłby się zachwycać. Jedynym walorem wydawnictwa jest umieszczenie na nim solowych dokonań muzyków grupy. Jedynym. Trzypłytowy zestaw można traktować jako finansową pułapkę na największych fanów zespołu, bo z pewnością nie jest to zestaw, który można by polecić młodym adeptom sztuki (prog)rockowej.





Lunatic Soul - Walking on a Flashlight Beam (13 X)

Wygląda na to, że jestem jednym z nielicznych słuchaczy, którzy są zawiedzeni tym wydawnictwem. Najnowszy album Mariusza Dudy mimo wszystko muszę ocenić pozytywnie. Nie przyniósł mi on jednak tak wielu emocji jak czarny czy biały Lunatic Soul. Cóż, wydaje się, że temu wydawnictwu potrzeba po prostu więcej czasu lub szczególnych okoliczności do pokazania swych największych walorów (do kolegi po fachu "trafił" dopiero po kilku miesiącach). Warto podkreślić, że twórca zarejestrował wszystkie dźwięki (prócz perkusji) samodzielnie.



Pendragon - Men Who Climb Mountains (X)

Na Men Who Climb Mountains Nick Barrett zwolnił. Pendragon złamał trend coraz to głębszych modyfikacji stylu, na nowej płycie mocniej nawiązując do Pure, a nawet baśniowych wydawnictw z lat 90-tych. Nacisk postawiony został na spokojny klimat i mocno podkreślone gitarowe melodie. Choć jest tu sporo niezwykle udanych muzycznych rozwinięć to zespołowi w niektórych momentach brakuje przysłowiowego postawienia kropki nad "i". Więcej o płycie tu.





Solaris - Marsbéli Krónikák II (25 X)

Koneserzy gatunku z pewnością wymienią Marsbéli Krónikák jako jedną z najciekawszych progresywnych płyt lat 80-tych. Po trzydziestu latach węgierski Solaris postanowił zmierzyć się ze swoją legendą, nagrywając kontynuację debiutu. Wydawnictwo powinno zadowolić fanów formacji. Zespół świetnie poradził sobie łącząc kolejne muzyczne wątki z wykorzystaniem bogatego instrumentarium oraz przemycił wiele porywających melodii, zaskakując przy tym pomysłami. Mimo nie do końca zadowalającej produkcji oraz muzycznych nierówności druga część Kronik marsjańskich z pewnością jest godną kontynuacją kultowego debiutu.



Mono - The Last Dawn / Rays of Darkness (28 X)

The Last Dawn oraz Rays of Darkness to wydawnictwo dwupłytowe, prezentujące dwa muzyczne odcienie muzyki grupy. Na pierwszym dysku królują delikatne dźwięki z mocno wyciszonym klimatem. Na drugim muzycy prezentują, jak na standardy Mono, niesamowicie mroczną i posępną muzykę. Japońska grupa po raz kolejny zaskakuje i udowadnia, że aktualnie jest jednym z nielicznych post rockowych zespołów, na którego wydawnictwa warto zwracać baczną uwagę. Najnowsza pozycja zespołu wzrusza oraz pozwala odpłynąć zszarganej życiem codziennym duszy.



Premiata Forneria Marconi - Un'Isola (28 X)

Od wydania L'isola di niente minęło 40 lat. Z okazji tej rocznicy muzycy PFM postanowili zagrać ten album na żywo w całości, a zarejestrowany koncert wydać. Największym walorem Un'Isola jest możliwość wyłapania smaczków oryginalnego nagrania. Brzmienie koncertowego wydawnictwa, choć nie najlepsze, jest zdecydowanie bardziej selektywne niż to z L'isola di niente, dzięki czemu materiał brzmi żywo i przejrzyście. Choć sam koncert nie jest zbytnio emocjonujący, to jest to bez wątpienia świetna propozycja dla fanów Premiata Forneria Marconi.




Ordinary Brainwash - #I'mNotAddicted (29 X)

Ordinary Brainwash to muzyczny projekt 25-letniego Rafała Żaka, który... wszystko robi sam. Śpiewa, pisze teksty, nagrywa wszystkie partie instrumentalne, a także ostatecznie miksuje materiał. Album to bez wątpienia najlepsze wydawnictwo muzyka. Zawiera on różnorodny, ale spójny materiał, który stylistycznie mocno zbliżony jest do twórczości Stevena Wilsona. Warto pochwalić wydawnictwo nie tylko od strony muzycznej, ale i lirycznej. Rafał Żak bardzo umiejętnie zmierzył się z problemem uzależnienia od mediów społecznościowych. Więcej o płycie tu.



Cz. 3 (listopad-grudzień) wkrótce... Recenzja Opinia Opinie

czwartek, 25 grudnia 2014

UFO zagra w Warszawie oraz Krakowie!

Nareszcie można oficjalnie potwierdzić krążące od miesięcy plotki - 23 lutego 2015 roku w sprzedaży pojawi się najnowszy album legendarnego brytyjskiego  zespołu UFO!  Dwudziesta druga płyta w karierze bandu, A Conspiracy Of Stars, zawierać będzie dwanaście fantastycznych piosenek nagranych przez zespół w składzie Phil Mogg, Paul Raymond, Vinnie Moore, And,y Parker i Rod De Luca. Materiał zrealizowany został przez Chris’a Tsangarides, który współpracował z artystami takimi jak Judas  Priest, Thin Lizzy i Gary Moore.

Wraz z premierą nowej płyty, UFO wyrusza w trasę koncertową promującą nowe wydawnictwo, która obejmie m.in. Niemcy, Czechy, Litwę, Szwajcarię, Wielką Brytanię oraz Irlandię. Giganci hard rocka odwiedzą również Polskę – w marcu zagrają w Warszawie i Krakowie!

Zespół z niecierpliwością czeka na reakcje fanów związane z ich nowym albumem. A Conspiracy Of Stars z jednej strony przypomina największe dokonania UFO, z drugiej zaś jest na tyle świeżym materiałem, że bez wątpienia przekona do siebie tak starych fanów, jak i tych, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z tą legendarną kapelą.

A CONSPIRACY OF STARS TOUR 
  
4 marca – Warszawa, klub Stodoła 
6 marca – Kraków, klub Kwadrat

BILETY:
4 marca – Warszawa, klub Stodoła
przedsprzedaż - stojące: 90 pln, balkon: 120 pln
w dniu koncertu - stojące: 100 pln, balkon: 140 pln

6 marca – Kraków, klub Kwadrat
przedsprzedaż - 90 pln
w dniu koncertu – 100 pln

Bilety dostępne od 24.11, godz. 12:00 w kasie klubu Stodoła oraz na www.stodola.pl, www.ebilet.pl, www.eventim.pl oraz www.ticketpro.pl

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Podsumowanie wydawnicze roku 2014 (cz. 1/3)

To był naprawdę niezwykle udany i bardzo płodny rok. Ciężko w to uwierzyć, ale w tym roku kolejne wydawnictwa wydali (uwaga! ta lista może przerazić!): Pink Floyd, King Crimson, Genesis, Yes, K. Emerson & G. Lake, Peter Hammill, Gentle Giant, Focus, Ian Anderson, Gong, Colosseum, Curved Air, Eloy, Steve Hackett, Pavlov's Dog... I choć ostateczna forma tych albumów może nie do końca zadowalać, to nie można zaprzeczyć temu, że kluczowe dla rocka progresywnego zespoły nadal, w mniejszym lub większym stopniu, są aktywne, a słuchacz spragniony ambitnych, progresywnych dźwięków ma jeszcze na czym zawiesić ucho.

Podsumowanie to nie jest zbiorem "najlepszych" albumów z roku 2014. Umieściłem w nim pozycje, o których po prostu... miałem ochotę napisać. Część z nich z rockiem progresywnym ma niewiele wspólnego. O emocje tu jednak chodziło, bo one w muzyce są przecież najważniejsze, prawda?

Podsumowanie zostało przygotowane w podziale na trzy części. Pierwsza poświęcona została wydawnictwom wydanym między styczniem, a lipcem 2014 roku. Kolejne pojawiać się będą sukcesywnie.


Lux Occulta - Kołysanki (13 III)

Jest to bez wątpienia jeden z najciekawszych albumów jakie miałem okazję posłuchać w tym roku kalendarzowym. Metalowcy z Lux Occulta wydali album, który… z metalem ani rockiem nie ma nic wspólnego. Opierając się na trip-hopowych rytmach, wplatając w kolejne utwory sporo elektroniki, a także m.in. łemkowskiej muzyki ludowej, stworzyli dzieło, którego po prostu nie da się zaszufladkować. Album mocno angażuje poprzez wręcz doomowy klimat, podkreślony dodatkowo ciekawymi tekstami i posępną melorecytacją Jarka Szubrychta. 



Curved Air - North Star (17 III)

Poprzedni album grupa wydała w roku... 1976. Z muzyków, którzy grali w zespole w latach 70-tych obok wokalistki Sonji Kristiny pozostał jedynie perkusista oraz gitarzysta. Powrót na scenę w roku 2008 grupa podkreśliła albumem, który choć zawiera ponad 70 minut muzyka, to znajduje się na nim tylko siedem premierowych kompozycji (reszta to covery oraz zarejestrowane raz jeszcze klasyki Curved Air). Choć głos wokalistki się zestarzał (jest już grubo po 60-tce), a od strony muzycznej nie ma tu szczególnych rewelacji, to album powinien usatysfakcjonować nie tylko fanów grupy.



 Gazpacho - Demon (17 III)

Po trendzie spadkowym ostatnich wydawnictw grupy miałem mocne obawy co do Demon. Obawy okazały się bezpodstawne. Wydawnictwo stoi na poziomie najlepszych dokonań Norwegów. Gazpacho postawiło tym razem na dłuższe formy i bardzo powoli rozwijające się motywy muzyczne prowadzące do wylewnych finałów. Muzyczne szaleństwo i ekspresja zostały tu zastąpione mroczną, tajemniczą atmosferą i wciągającym klimatem. Płyty słucha się bardzo przyjemnie, a nawet się do niej wraca!




 Spiral - Cloud Kingdoms (01 IV)

Rzeszowski Spiral długo kazał czekać na następcę debiutu. Od Urban Fable minęło aż 5 lat! Czas ten grupa wykorzystała dobrze, gdyż album jest naprawdę mocno dopracowany. Spiral stworzył muzykę, którą po raz kolejny nie da się zaszufladkować. Zespół ciągle oscyluje wokół post rocka, rocka alternatywnego i trip hopu, ale są tu nawet motywy djentowe! Choć Cloud Kingdoms należy pochwalić, to zespołowi ciągle brakuje czegoś, co by od razu przyciągnęło słuchacza. Album dojrzewa bowiem bardzo powoli. Chyba aż za bardzo. Mimo tego wydaje się, że Spiral to obecnie jeden z najmniej docenionych zespołów na naszym poletku.



 Artur Rojek - Składam się z ciągłych powtórzeń (04 IV)

Jest to album z kategorii tych, które słuchacz naprawdę doceni dopiero wtedy gdy zapozna się z ich warstwą liryczną. Pierwsza solowa płyta Rojka w moim przypadku dostała po tym turbo-doładowania. Początkowo nie porwała. Ex-wokalista Myslovitz nie musiał wymyślać fikcyjnych postaci, gdyż napisał teksty... po prostu o sobie i swoim życiu, od dzieciństwa naznaczonym przez odejście ojca. Warstwę liryczną można analizować godzinami. Godzinami można też tej muzyki słuchać.

 


 Ian Anderson - Homo Erraticus (04 IV)

Nigdy szczególnie nie przepadałem za twórczością Andersona. Nic nie zmieniło się także w tym przypadku. Homo Erraticus to płyta poprawna, która choć nie porywa to sprawdzi się jako wypełniacz ciszy dnia codziennego. Andersona warto pochwalić za to, że mimo 65-lat na karku Szkot ciągle jest aktywny na rynku muzycznym, choć ze swoim majątkiem mógłby leżeć i opalać się na Karaibach.






 Focus - Golden Oldies (04 IV)

Ciężko znaleźć powód dla wydania tego albumu. Na Golden Oldies holenderski Focus delikatnie odświeżył i nagrał ponownie swoje kultowe utwory. Cytując Thijsa Van Leera chodziło po prostu o... dobrą zabawę. Niestety wydaje się, że ta "dobra zabawa" może nie przełożyć się na frajdę słuchacza. Album można traktować jako ciekawostkę i swoiste 'the best of Focus'. Choć zespół wykonuje wszystkie partie mistrzowsko to tak jak w przyadku Genesis Revisited Hacketta słuchacz i tak powróci do oryginalnych nagrań zespołu. Szczególnie, że przez nieobecność Jana Akkermana Focus traci część swojej magii.



 IQ - The Road of Bones (05 V)

Jest to pierwsza płyta IQ, która naprawdę mi się spodobała. Materiał na The Road of Bones oparty został na gitarowych riffach i klawiszowych pasażach, a nie melodiach typowych dla neoprogresu lat 80-tych. Kompozycje, w porównaniu do poprzednich albumów, są dużo bardziej wielowątkowe, ale i przy tym zwarte, dzięki czemu muzykom udaje się stworzyć wspaniały muzyczny klimat ze sporą dozą dramaturgii. Atutem wydawnictwa są szczególnie partie klawiszowe nowego w zespole Neila Duranta. Jest to z pewnością jedna z lepszych płyt, która została wydana w bieżącym roku.

 

Anathema - Distant Satellites (04 VI)

Anathema mocno zawiodła. Nie jest to słaby album, ale w porównaniu do poprzednich dwóch wypada blado. Spadek muzycznej jakości najprawdopodobniej wynika z ciągłego korzystania z tych samych muzycznych wzorców. Choć jest tu kilka porywających momentów, to mieszają się z tymi średnio udanymi. Albumu przez to słucha się nie najlepiej, a poszczególne kompozycje dużo korzystniej wypadają w wyindywidualizowanej formie niż w zaproponowanym konglomeracie.

 


Steve Hackett - Genesis Revisited: Live At The Royal Albert Hall  (08 VII)

Steve Hackett postanowił wydać drugie nagranie koncertowe upamiętniające trasę, podczas której prezentował materiał klasycznego Genesis. Na drugim wydawnictwie zmieniona została kolejność utworów, wymieniono także 7 na 6 wcześniej niezagranych, w tym m.in. The Return of the Giant Hogweed. Koncertu słucha się kapitalnie. Hackett swe partie wykonuje mistrzowsko, a w sukurs idzie mu jego zespół (warto pochwalić śpiewającego Nada Sylvana). Albumu słuchałem podczas przesłuchiwania premier z tego roku. Wrażenia? Muzyka Genesis jest całkowicie bezkonkurencyjna, a dzisiejsze wydawnictwa dzielą lata świetlne od twórczości legendy. 
 


Eloy - Reincarnation on Stage (08 VII)

Ten album jest o tyle ciekawy, że jest dopiero drugim wydawnictwem koncertowym zespołu (do pierwszego z 1978 roku nawiązuje m.in graficznie). Dwa dyski, mimo że szczelnie zapełnione muzyką i tak mogą nie zadowolić fanów formacji. Niemcy mają bowiem bardzo bogatą dyskografię. Zespół dyplomatycznie rozdzielił materiał z kilkunastu wydawnictw, stawiając delikatny nacisk na Colours (1980), Ocean (1977), Ocean 2 (1998) oraz Visionary (2009). Płyty słucha się świetnie i jest to materiał nie tylko dla wielbicieli grupy, ale i dla młodych adeptów szkoły niemieckiej.



Yes - Heaven & Earth (16 VII)

Yes nie dostało takich cięgów od fanów chyba od Open Your Eyes z 1997 roku. Po album sięgnąłem niedawno i już wiem, że nieczęsto będę do niego wracał. Formacja postawiła bowiem na kompozycje o wręcz popowym zabarwieniu. Ciekawych rozwiązań kompozycyjnych (a nawet melodii) jest tu jak na lekarstwo i tylko Steve Howe od czasu do czasu potrafi porwać odbiorcę ambitnymi zagraniami. "Progresywnego" słuchacza ten album z pewnością nie zadowoli, choć znam takich, którym się ta popowa stylistyka Yes spodobała...


Cz. 2 (lipiec-październik) wkrótce... Recenzja Opinia Opinie

sobota, 20 grudnia 2014

UK na dwóch koncertach w Polsce

Wydawnictwo Rock-Serwis Piotr Kosiński zaprasza na koncerty legendarnego UK w składzie: Eddie Jobson - John Wetton - Alex Machacek - Virgil Donati. Zespół w ramach UK's Final World Tour zagra w przyszłym roku we Wrocławiu oraz Warszawie.

Muzyka nie znosi próżni. Gdyby nie chimeryczność Roberta Frippa grupa UK nigdy by nie powstała. Zespół założony został w latach 70. ubiegłego stulecia z inicjatywy Johna Wettona (wokal, bas) i Billa Bruforda (perkusja), po zawieszeniu działalności przez King Crimson z którym obaj muzycy byli związani. Wetton zaprosił do współpracy "cudowne dziecko brytyjskiego rocka” Eddiego Jobsona (klawisze, skrzypce), którego poznał podczas współpracy z Roxy Music, a Bruford zwerbował Allana Holdswortha (gitara), który zagrał wcześniej gościnnie na jego debiutanckiej solowej płycie. Jako kwartet, UK nagrał tylko jeden album zatytułowany po prostu U.K, po czym, po odejściu z zespołu Bruforda i Holdswortha oraz dołączeniu znakomitego perkusisty Terry'ego Bozzio przekształcił się w trio i wydał drugą płytę, Danger Money. Rok później, w marcu 1980 roku, w wyniku różnic poglądów dotyczących stylu przyszłych nagrań, grupa przestała istnieć.

W połowie lat 90. ubiegłego stulecia Jobson i Wetton wznowili współpracę i pojawiła się szansa na nową płytę zatytułowaną Legacy, jednak ostatecznie do realizacji projektu nie doszło.

10 lat później, w październiku 2007 roku Jobson ogłosił powstanie nowego zespołu - UKZ, w którego składzie znaleźli się Aaron Lippert (śpiew), Trey Gunn (gitara, bas, Stick) i Marco Minnemann (perkusja). W marcu 2009 roku UKZ wydał EPkę zatytułowaną Radiation. Pod koniec 2009 roku z inicjatywy Jobsona doszło do pierwszych po blisko 30-letniej przerwie, koncertów podczas których Jobson i Wetton pojawili się obok siebie na scenie! Tym bardziej frapujący był fakt, że koncerty odrodzonego UK (Eddie Jobson, John Wetton, Tony Levin, Marco Minnemann, Greg Howe) miały miejsce w Polsce (Kraków, Warszawa, Bydgoszcz).

W 2012 roku Eddie Jobson ponownie doprowadził do reaktywacji zespołu i zorganizowania tournee pod hasłem UK 2012 Night After Night. Podczas europejskiej trasy (muzycy zagrali też w Polsce) inkarnacja UK pojawiała się na estradach sal koncertowych w składzie: Eddie Jobson (viol, keyb), John Wetton (bass, voc), Alex Machacek (guitar) oraz Gary Husband (drums).

Pod koniec 2014 roku Eddie Jobson zaanonsował kolejną trasę formacji, zaznaczając zarazem, iż bedzie to pożegnalne tournee zespołu. Obejmie kilka europejskich miast, zahaczy o Londyn, a historia UK zostanie zamknięta w Tokio 30 kwietnia 2015.

Tym razem zespół pojawi się na koncertach w składzie Eddie Jobson, John Wetton, Alex Machacek i Virgil Donati (znakomity perkusista znany ze współpracy choćby z Planet X czy Allanem Holdsworthem).

Dyskografia:
U.K. (1978)
Danger Money (1979)
Night After Night - Live (1979)
Radiation (2009) [jako UKZ]

Muzycy:
Eddie Jobson - klawiszowiec i skrzypek, a także kompozytor, aranżer, autor tekstów, realizator i producent nagrań. Swoją karierę rozpoczął jako siedemnastolatek i występował między innymi w Roxy Music, grupie Franka Zappy, Curved Air, UK i Jethro Tull.

John Wetton - gitarzysta basowy, gitarzysta i wokalista. Współpracował między innymi z zespołami King Crimson, Uriah Heep, Wishbone Ash, Asia czy UK, a także jako muzyk sesyjny z Brianem Eno, Bryanem Ferrym i Philem Manzanerą. Nagrał też wiele albumów solowych.

Alex Machacek - jazzowy gitarzysta i kompozytor pochodzenia austriackiego. Zafascynowany twórczością Joe Passa, Allana Holdswortha i Franka Zappy. Nagrał kilka albumów solowych. Współpracował z Terrym Bozzio, Eddie'em Jobsonem i Treyem Gunnem w UKZ, a ostatnio z Planet X i Virgil Donati Band.

Virgil Donati - australijski muzyk i kompozytor, wirtuoz instrumentów perkusyjnych, a także pianista. Na perkusji gra od 3 roku życia. Jako muzyk sesyjny uczestniczył w nagraniu setek płyt. Donati obecnie występuje wraz z grupą Planet X, ponadto występował z takimi muzykami, i zespołami jak: Steve Vai, Ring of Fire, Tribal Tech, Derek Sherinian, Tony MacAlpine, Allan Holdsworth czy Soul Sirkus.


UK's Final World Tour

22.02.2015 WROCŁAW, Sala Koncertowa Polskiego Radia, godz. 20:00
24.02.2015 WARSZAWA, Progresja Music Zone, godz. 20:00

Bilety w sprzedaży od 20.11.2014 na WWW.ROCKSERWIS.PL oraz w punktach i na stronach TICKETPRO.PL i EVENTIM.PL

CENY BILETÓW (wyłącznie miejsca siedzące):
- Wrocław - od 129,00 do 179,00zł
- Warszawa - od 119,00 do 179,00zł

źródło: Rock Serwis (oprac. Agnieszka Lenczewska)

czwartek, 18 grudnia 2014

Za PROGiem w grudniu

Drodzy Słuchacze,

Pragnę przypomnieć, że w związku z przerwą świąteczną nie będę obecny w studiu 21 oraz 28 grudnia. W ramach rekompensaty przygotowałem dla Was coś specjalnego! 

W najbliższą niedzielę za PROGiem usłyszycie specjalnie wyselekcjonowane utwory, stanowiąc pewnego rodzaju podsumowanie wydawnicze roku 2014. Playlista złożona będzie z kompozycji, które w bieżącym roku poruszyły mną najbardziej. Cześć z nich z muzyką progresywną nie będzie miała niemal nic wspólnego! Niech będzie to preludium do zestawienia w formie pisemnej, które już jest w przygotowaniu!

Następna niedziela (28 grudnia) będzie stała pod znakiem dłuższych utworów z roku 1974, których za PROGiem jeszcze nie mieliśmy okazji usłyszeć.

Pragnę życzyć Wam spokojnych, wesoło spędzonych Świąt oraz szczęśliwego Nowego Roku! Do usłyszenia 4 stycznia!

Paweł Bogdan

wtorek, 16 grudnia 2014

Recenzja: Ordinary Brainwash - #I'mNotAddicted (2014)


Naprawdę bardzo chciałbym zlikwidować swoje konto na portalu facebook. Analizując ile czasu bezproduktywnie "zjada" mi ten portal, a na co rozwojowego mógłbym ten czas poświęcić, czasami bywam wręcz przerażony. Niestety jest to świetna platforma do wymiany informacji, która pomaga mi w docieraniu do Was z moimi muzycznymi przemyśleniami. Gdyby nie to, pewnie dałbym sobie z nim spokój... Niesamowicie ciekawy temat uzależnienia od portali społecznościowych i życia w cyberprzestrzeni stał się tematem przewodnim czwartego albumu Ordinary Brainwash.

Ordinary Brainwash to muzyczny projekt 25-letniego Rafała Żaka, który... wszystko robi sam. Śpiewa, pisze teksty, nagrywa wszystkie partie instrumentalne, a także ostatecznie miksuje album. Muzyk tworzy w ramach swojego projektu od 19 roku życia, a #I'mNotAddicted to już jego czwarte wydawnictwo. Efekt 509 dni pracy, o których pisze na stronie internetowej zadedykowanej wydawnictwu, postanowił udostępnić... za darmo! Płytę można pobrać z Internetu za pomocą jednego kliknięcia.

Na wydawnictwie znalazło się dziesięć utworów zamkniętych w godzinną muzyczną podróż. Materiał skupiony na #I'mNotAddicted to dźwięki przywodzące na myśl Porcupine Tree. Rafał Żak ma trochę pecha. Nie dość że tworzona jego muzyka niesie za sobą skojarzenia z tą formacją, to dodatkowo barwa jego głosu zbliżona jest do barwy Stevena Wilsona. Jest to pechowe z tego względu, że z pewnością #I'mNotAddicted będzie często porównywane właśnie do twórczości Brytyjczyka, co dla Polaka może być z jednej strony krzywdzące, z drugiej jednak strony może to traktować jako dużą pochwałę. Prawda jest taka, i nie ma w moich słowach krzty przesady, że muzyka stworzona przez Rafała Żaka to twórczość na poziomie jednego z najpoważniejszych graczy na rynku muzyki artrockowej. #I'mNotAddicted to naprawdę kapitalna płyta.

Rafał Żak zgrupował na swojej płycie różnorodny, ale spójny materiał. Znajdziemy na niej dwie poruszające ballady pt. Selfie oraz Forever20, żywiołowe i energetyczne Everyone's a Scandal i #HatersGonnaHate, a także bardziej złożone kompozycje Disasterpiece i Neophyte. Przemyca przy tym melodie, które zostają w głowie na bardzo długo jak w utworze Stalker. Materiał znajdujący się na albumie można określić mianem "elektryczny". Roi się tu od ciętych riffów oraz gęstej gry gitarowej, która dobrze harmonizuje się z częstymi zwolnieniami, klawiszowymi pasażami oraz częstym wykorzystywaniem elektronicznych brzmień. Choć jest to raczej sentymentalny materiał, to bywa i bardzo przebojowo. Wielobarwność użytych środków sprawia, że wydawnictwa słucha się naprawdę dobrze i "podchodzi" słuchaczowi niemal od razu. Na płycie znajduje się wiele smaczków, które odkrywa się z czasem, a które jeszcze bardziej skłaniają do sięgnięcie po muzykę Rafała Żaka po raz kolejny i kolejny. Tak naprawdę niewiele rzeczy można tej płycie wytknąć. Może jedynie perkusję, która zarówno brzmieniowo jak i koncepcyjnie nie zawsze utrzymuje poziom całości.

Krążek idealnie uzupełnia tematyką poszczególnych utworów. W każdym z nich artysta mierzy się z problematyką życia człowieka w świecie wirtualnym. Na przestrzeni #I'mNotAddicted porusza problemy tzw. internetowych haterów, popularnych selfie, stalkerów czy pogonią ze sensacjami, starając się zmusić słuchacza do zastanowienia nad sensem egzystencji. Rafał Żak próbuje namówić odbiorcę do powrotu do prawdziwego, może trudniejszego, ale rzeczywistego życia. Czy skutecznie? Musicie sprawdzić sami. Mnie do refleksji zmusił.

Nie jestem uzależniony od facebooka. Jestem uzależniony od pisania o muzyce i gdy tylko usłyszałem pierwsze dźwięki z #I'mNotAddicted, które poruszyły moje muzyczne wnętrze, pomyślałem "Muszę o tym napisać!". Mam nadzieję, że dzięki temu tekstowi (który na pewno będę promował właśnie na facebooku) więcej osób sięgnie po najnowszy, naprawdę porywający album Ordinary Brainwash. Na swojej stronie Rafał Żak proponuje usunięcie konta na tym portalu społecznościowym. Cóż, możecie to zrobić, ale dopiero po tym gdy... roześlecie informację o tym albumie znajomym! Ta muzyka jest tego warta!

Lista utworów:
01. Anon.I’m (4:16)
02. Neophyte (9:19)
03. 0100Horsemen (4:49)
04. Disasterpiece (7:58)
05. Everyone’s a Scandal (4:28)
06. Selfie (4:56)
07. Stalker (6:45)
08. #HatersGonnaHate (5:06)
09. Forever20 (5:40)
10. Analog Afterlife in a Digital World (Coda) (5:14)
Czas całkowity: 58:30

niedziela, 14 grudnia 2014

Audycja nr 118 - rok 1974 (IX)

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Henry Cow - Half Asleep/Half Awake (Unrest, 1974)
3. Slapp Happy - Casablanca Moon (Casablanca Moon, 1974)
4. Christian Vander - Fur Dï Hël Kobaïa / Blüm Tendiwa (Ẁurdah Ïtah, 1974)
5. Christian Vander - Ẁaïnsaht!!! / Ẁlasïk Steuhn Kobaïa (Ẁurdah Ïtah, 1974)
6. The Residents - Boots / Numb Erone / Guylum Bardot (Meet the Residents, 1974)
7. Frank Zappa - Penguin In Bondage (Roxy & Elsewhere, 1974)
8. Frank Zappa - Don't Eat the Yellow Snow / Nanook Rubs It (Apostrophe ('), 1974)
9. Frank Zappa - Cosmik Debris (Apostrophe ('), 1974)
10. Frank Zappa Stink-Foot (Apostrophe ('), 1974)
11. Samla Mammas Manna - Ingenting / Liten Dialektik / Klossa Knapitatet (Klossa Knapitatet, 1974)
12. Opus Avantra - Oro (Introspezione, 1974) 
13. Magma - Köhntarkösz (Part I) (Köhntarkösz, 1974)
14. Magma - Ork Alarm (Köhntarkösz, 1974)

Magma - Köhntarkösz

sobota, 13 grudnia 2014

Podróż na Kobaia

Francuska grupa Magma oraz Franka Zappa będą głównymi bohaterami najbliższej audycji za PROGiem, która skupiona będzie wokół muzyki eksperymentalnej i awangardowej.

Liderowi Magmy, Christianowi Vanderowi, udało się w roku 1974 nagrać dwa albumy. Pierwszy z nich, Ẁurdah Ïtah, został wydany jako soundtrack do filmu "Tristan et Iseult" i sygnowany był nazwiskiem twórcy. Drugi z nich, Köhntarkösz, to już Magma nie tylko z samej muzyki, ale i z nazwy. Podczas niedzielnej audycji posłuchamy utworów z obu albumów i postaramy się doszukać różnic między tymi dwoma niezwykle udanymi wydawnictwami.

W roku 1974 Frank Zappa świętował premiery dwóch wydawnictw. W lipcu światło dzienne ujrzało nagranie koncertowe pt. Roxy & Elsewhere, natomiast dwa miesiące wcześniej Amerykanin wydał jedno z najbardziej cenionych dzisiaj dzieł. Album Apostrophe (') to kontynuacja kierunku muzycznego obranego na Over-Nite Sensation i największy komercyjny sukces artysty. Za PROGiem usłyszymy sporo materiału z tego wydawnictwa.

Dodatkowo czeka nas wyprawa do Szwecji (Samla Mammas Manna), Włoszech (Opus Avantra), Wielkiej Brytanii (Henry Cow) oraz kilku innych krajów. Materiał przygotowany na najbliższą audycję będzie mocno zróżnicowany, ale w przypadku każdego zespołu mocno zakręcony.

Start - niedziela (14 grudnia), godz. 21:00. Do usłyszenia!

Frank Zappa, Apostrophe (')

środa, 10 grudnia 2014

Recenzja: Light Coorporation - Aliens from Planet Earth (2012)


Jedną z najważniejszych zasad, którą kieruje się w życiu jest to, by zawsze dotrzymywać słowa. Zapytanie o zrecenzowanie Aliens from Planet Earth otrzymałem dwa lata temu i choć przez ten czas ciągle pochłonięty byłem penetracją innych muzycznych zakamarków, to pamiętałem o tym wydawnictwie. Premiera czwartego albumu formacji ostatecznie zmotywowała mnie do tego aby wywiązać się ze swojej obietnicy.

Na pewno pamiętacie moje oczarowanie debiutem Light Coorporation. Rare Dialect nagrano przy pomocy starego, analogowego sprzętu, dzięki czemu muzyka zamieszczona na płycie brzmiała niezwykle żywo i naturalnie. Brzmienie fantastycznie komponowało się z materiałem grupy, który bezpośrednio odnosił się do muzycznych wzorców sceny okołojazzowej lat 70-tych. Z wielką niecierpliwością oczekiwałem następcy Rare Dialect, który ostatecznie okazał się zaledwie kilkanaście miesięcy później.

Aliens from Planet Earth to płyta zupełnie inna od debiutu. Poprzedni album Light Coorporation cechowała ekspresja, moc i spora doza dynamiki. Kompozycja opierały się na solidnych fundamentach i miały uporządkowaną strukturę. Na drugim wydawnictwie zespół postawił zaś na mocno stonowany klimat i plastyczność dźwięku. Zawartość wydawnictwa podkreślono ekspresjonistyczną okładką, na której widnieje obraz Tomasza Lietzau, namalowany specjalnie na potrzeby tego wydawnictwa. 

Aliens from Planet Earth to niezwykle trudny w odbiorze album. Przez dłuższy okres czasu nie wiedziałem nawet, jak się do niego właściwie zabrać. Płyta Light Coorporation to w dużej mierze tzw. zabawa ciszą (w tym aspekcie delikatnie przypomina pierwszą część Larks' Tongues in Aspic autorstwa King Crimson). Poszczególne kompozycje zostały skomponowane przy minimalnym nakładzie muzycznych środków (w porównaniu do debiutu jest w tym przypadku niezwykle skąpo). Kolejnym utworom niezwykle daleko do jakichkolwiek muzycznych schematów i, zupełnie jak w przypadku obrazu Lietzaua, całkowicie pozbawione są stylistycznych i kompozycyjnych krawędzi, nachodząc na siebie wzajemnie. Całość przez to jest mocno nurtująca i wymagająca cierpliwości oraz skupienia od słuchacza.

Muzycznie od początku jest mocno stonowanie, przez pierwszych kilkanaście minut jesteśmy wodzeni niemal jedynie przez dźwięki saksofonu. Kolejne dźwięki wyłaniają się nieśpiesznie, budując atmosferę tajemniczości, jednocześnie kreując bardzo surrealistyczny muzyczny obraz. Z każdym kolejnym utworem eksperymentalizm Light Coorporation nabiera rumieńców, a muzycy od czasu do czasu uderzają nieco mocniej jak w czwartym z kolei World of Cobweb Fabric (rozwinięcie w środkowej części utworu jest naprawdę pasjonujące). Mnie zaś szczególnie uwiódł emocjonujący i pełen dramaturgii Third Level of Dream.

Największą trudność napotkałem przy "wzrokowej" interpretacji albumu. Okładka nie pomagała, bo choć rozwijała wszelkie wątpliwości co do struktury wydawnictwa i plastyczności użytych środków, to aż tak dobrze nie prezentowała mrocznej aury i głębi wydawnictwa. W tym znacznie pomogły tytuły poszczególnych utworów. Słuchając niejednoznacznej twórczości Light Coorporation możemy przełożyć muzykę formacji na Otaczający nas puls głębin, Wnętrze wielkiej ryby (od razu skojarzył mi się prorok Jonasz ze Starego Testamentu oraz... Pinokio!), Trzeci poziom snu czy Akwarium Wszechświata. Tytuły poszczególnych kompozycji naprawdę mocno pomagają w zinterpretowaniu muzyki grupy.

Warto wspomnieć, że materiał został zarejestrowany na żywo w Wieży Ciśnień w Koninie, która, jak wspominają muzycy, zapewniła szczególne warunki brzmieniowe dla muzyki Light Cooorporation. Aliens from Planet Earth wydała zaś prestiżowa wytwórnia płytowa RēR Megacorp z Londynu.

Trudna jest to muzyka. Słuchacz z otwartym umysłem na pewno ją jednak doceni. Pytanie tylko, ilu jest takich słuchaczy? Mariuszowi Sobańskiemu z Light Coorporation należą się ogromne słowa uznania. Nie tylko za to, że mimo wielu przeciwności "mu się chce", ale za to, że nie idzie na żadne twórcze kompromisy. Właśnie dlatego melomani na całym świecie nie mogą się nachwalić twórczością Light Coorporation. Mi pozostaje jedynie przyłączyć się do tego zgodnego chóru.

Lista utworów:
1. The Song of the Merbau Tree (3:10)
2. Surrounding Us the Pulse of Depths (6:47)
3. The Rainbow Hunter (3:09)
4. The World of Cobweb Fabric (5:44)
5. Third Level of Dream (9:49)
6. Man Inside the Great Fish (11:55)
7. Time (Everything is Chasing After the Wind) (10:21)
8. Aquarium of the Universe (8:01)
9. Untitled Hidden Track (4:03)
Czas całkowity: 62:59

niedziela, 7 grudnia 2014

Audycja nr 117 - rok 1974 (VIII)

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Strawbs - Just Love (Hero and Heroine, 1974)
3. Pierrot Lunaire - Ouverture XV (Pierrot Lunaire, 1974)
4. Stackridge - Road to Venezuela (The Man In The Bowler Hat, 1974)
5. Renaissance - I Think Of You (Turn Of The Cards, 1974)
6. Renaissance - Things I Don't Understand (Turn Of The Cards, 1974)
7. Renaissance - Cold Is Being (Turn Of The Cards, 1974)
8. Renaissance - Mother Russia (Turn Of The Cards, 1974)
9. Carmen - I've Been Crying (Dancing on a Cold Wind, 1974)
10. Comus - Down (Like A Movie Star) (To Keep From Crying, 1974)
11. Comus - To Keep From Crying (To Keep From Crying, 1974)
12. Strawbs - Autumn (Hero and Heroine, 1974)
13. StrawbsSad Young Man (Hero and Heroine, 1974)
14. Strawbs - Hero and Heroine / Midnight Sun (Hero and Heroine, 1974)
15. Gryphon - Midnight Mushrumps (Midnight Mushrumps, 1974)

Renaissance - Turn of the Cards

środa, 3 grudnia 2014

Nowe rozdanie

Formacja Renaissance z albumem Turn of the Cards oraz Strawbs z Hero and Heroine będą bohaterami najbliższej audycji za PROGiem.

Wydany w roku 1973 album Ashes are Burning okazał się prawdziwą rewelacją na rynku muzyki progresywnej. Rok 1974 przyniósł nowe rozdanie. Oficjalnie członkiem grupy został główny kompozytor formacji Michael Dunford, a zespół wydał kolejny album. Na Turn of the Cards Renaissance bazuje na stylu wypracowanym na poprzednich dwóch wydawnictwach, jednocześnie kierując swe muzyczne pomysły w zupełnie nowym kierunku...

Rok 1974 to kolejna płyta grupy Strawbs. Mimo poważnych problemów kadrowych, Dave Cousins i Dave Lambert nie tylko odbudowali zespół, ale już w nowym składzie zdążyli zarejestrować krążek, który okazał się... rewelacją! Muzycy tym razem postawili na gotycki klimat, mocno wykorzystując przy tym melotron. Hero and Heroine to jedna z mocniejszych, a być może najmocniejsza pozycja w dorobku formacji.

Za PROGiem posłuchamy także muzyki z drugiego albumu Comus i odpowiemy na pytanie z jakich względów grupa niemal pomija wydawnictwo w swojej oficjalnej dyskografii. Do tego w programie debiut Gryphon, węgierski Phoenix i kilka innych, ciekawych formacji.

Tym razem za PROGiem królować będą melodie i spora dawka muzycznego światła. Przesłanie audycji będzie mocno pozytywne. Dla mnie będzie to szczególna audycja z tego względu, że Renaissance należy do moich ulubionych zespołów, a album Turn of the Cards uważam za najwspanialsze dzieło zespołu. Sam już nie mogę się doczekać!

Start - niedziela (7 grudnia), 21:00


poniedziałek, 1 grudnia 2014

X Urodziny Radia Aktywnego w Hydrozagadce

Najstarsze radio akademickie stolicy świętuje 10 lat istnienia! Jedna z najprężniej rozwijających się rozgłośni studenckich w Polsce przez dekadę na antenie prezentowała same perełki rodzimej i zagranicznej sceny alternatywnej, mocno angażując się w działalność akademicką, kulturalną, społeczną oraz sportową stolicy. Z tej okazji zapraszamy wszystkich do wspólnego świętowania podczas dwóch dni koncertowych (5-6 XII) w Klubie Hydrozagadka (ul. 11 listopada 22), podczas których usłyszymy najlepsze alternatywne zespoły i wytańczymy się do upadłego!

5.12. 2014 (piątek), start: 19:00

KASECIARZ – krakowskie trio poruszające się z miażdżącą gracją w okolicach garażowego surf rocka, także przygotujcie ręczniki, bo będziemy ekstatycznie śmigać po falach najczystszej rock’n’rollowej energii.

SETTING THE WOODS ON FIRE – każda następna płyta to kolejne łomoty spuszczane podniebieniom naszych uszu. I definicja najlepszego hardcore’u. Doświadczenie w scenicznych bojach podpowiada, że nie wszyscy wyjdą cało z tej kawalkady riffów.

LORA LIE – kiedy usłyszeliśmy, że znikają, przez długi czas odmawialiśmy gibania się na koncertach. Melodia gitar połączona z brudem dyskoteki i na odwrót. Powiedzieć, że cieszymy się na specjalne wskrzeszenie z okazji Urodzin, to jak nic nie powiedzieć.

OSLO KILL CITY – dużo rytmicznego basu otulonego przesterowaną gitarą na podmurówce z niosących beatów. I tęskny wokal. Albo po prostu brud i hałas, bo każde ich wydawnictwo jest zupełnie inne i wykraczające poza granice przyjętego jako bazę post punku. Ale każdy koncert tak samo świetny.

6.12. 2014 (sobota), Start: 18:00

MUZYKA KOŃCA LATA – najlepszy i największy eksporter skocznych historii sercowo-rozterkowych z okolic Warszawy. Mistrzowie świata w zgarnianiu wszystkich możliwych pozytywnych epitetów, takich jak: uroczo, ciepło, przyjaźnie.

BULBWIRES – najlepszy polski klasyczny rock’n’roll? Tak chciałyby brzmieć wszystkie dinozaury sceny? Jakkolwiek nie postawimy sprawy, to jest to ewenement na skalę światową, bo nagle wszyscy dookoła dostają spazmów i tańczą, tańczą, tańczą!

MINERALS – melodia i urzekająco uśmiechnięta melancholia to dwa elementy, którymi powalili nas na kolana i dlatego właśnie od samego początku jesteśmy z nimi. A w zasadzie to oni z nami. W naszych głowach.

Zwycięzca Konkursu na Zespół Urodzinowy Radia Aktywnego
O tym który zespół zagra na X Urodzinach dowiemy się z werdyktu Jury Konkursowego (Małgorzata Halber, Robert Sankowski, Bartek Chaciński, Grzegorz Zembrowski, Dominika Klimek) 30 listopada pod koniec specjalnej audycji urodzinowej – A24H!

Wstęp: 15 zł (dzień), 25 zł (karnet 2 dni)

Organizator: Radio Aktywne
Partnerzy: SSPW – Samorząd Studentów Politechniki Warszawskiej, Klub Hydrozagadka.

Honorowy Patronat Rektora Politechniki Warszawskiej