czwartek, 31 marca 2011

Recenzja: Above Symmetry - Ripples (2011)


Zapewne Drogi Czytelniku już zdążyłeś pomyśleć: Hmmm... przecież widziałem już do złudzenia podobną okładkę płyty innego zespołu, a tenże album był również zatytułowany Ripples! Co jest grane? To plagiat? Wszystko wyjaśnia fakt, że zespół Aspera, który to pierwotnie wydał Ripples, zmienił swoją nazwę na Above Symmetry i postanowił wydać reedycję krążka już pod nową nazwą. Co skłoniło grupę do tej trudnej decyzji o zmianie własnej nazwy? Przecież wiemy jakim wymagającym czasu i wytężonej pracy zadaniem jest wyrobienie sobie tzw. marki w muzycznym środowisku. Powołując się na oficjalne oświadczenie zespołu, przyczyną były nieprzewidziane problemy techniczne . Mi udało się dojść do informacji, iż inny zespół o nazwie Aspera (z Filadelfii) złożył pozew za przywłaszczenie sobie tej nazwy przez Norwegów i spór ten progmetalowcy przegrali. W ten oto sposób narodził się zespół Above Symmetry, a może raczej przepoczwarzył się do tej formy z Aspera.

wtorek, 29 marca 2011

Audycja nr 5 - rok 1969 (I)

Piąta audycja z cyklu za PROGiem była pierwszą, podczas której zajmowaliśmy się rokiem 1969 - datą w muzyce progresywnej przełomową. Jak obiecałem rozpoczęliśmy od utworu, który z niezależnych ode mnie przyczyn nie został zagrany na poprzedniej audycji, a później już wałkowaliśmy docelowy program tego wydania audycji. Tym razem jednak zakończyliśmy miła niespodzianką. Doszedłem do wniosku, że obok poznawania przeszłości nie można tracić kontaktu z treaźniejszością, dlatego wspomnieliśmy co nieco o odbywającej się trasie koncertowej Fish'a po naszym kraju.
Do usłyszenia za tydzień ;)

Setlista:
1. Zaprogowe intro
2. Caravan - Where but for Caravan Would I (Caravan, 1968)
3. Colosseum - Beware the Ides of March (Those Who Are About To Die Salute You, 1969)
4. Arzachel - Queen St. Gang (Arzachel, 1969)
5. Arzachel - Leg (Arzachel, 1969)
6. Led Zeppelin - Dazed and Confused (Led Zeppelin I, 1969)
7. Fish - A Gentleman's Excuse (Virgil in a Wilderness Mirrors, 1990)

Arzachel - Arzachel (1969)

piątek, 25 marca 2011

Trasa Fish'a po Polsce

Już w niedzielę rozpoczyna się akustyczna trasa byłego wokalisty formacji Marillion Derecka Dicka, bardziej znanego wszystkim jako Fish. Swoją podróż po naszym kraju wokalista rozpoczyna od Warszawy i koncertu w Muzycznym Studio im. Agnieszki Osieckiej. Najlepszą wiadomością jest jednak fakt, że pierwsza godzina koncertu będzie transmitowana na żywo od 20.00 za pośrednictwem Programu Trzeciego Polskiego Radia (czyli tzw. Trójki), na który w imieniu Szkota zapraszam ;)

Szczegóły trasy przedstawiają się następująco:
27.03.2011r., Warszawa, studio im. Agnieszki Osieckiej, Program Trzeci Polskiego Radia
28.03.2011r., Ostrołęka, Sala Widowiskowa OCK
29.03.2011r., Konin, Górniczy Dom Kultury 'Oskard'
30.03.2011r., Poznań, Klub Blue Note
01.04.2011r., Wrocław, Klub 'Od Zmierzchu do Świtu'
02.04.2011r., Zabrze, Kopalnia Guido
03.04.2011r., Piekary Śląskie, Ośrodek Kultury "Andaluzja"
04.04.2011r., Bielsko-Biała, Klub Klimat
06.04.2011r., Łódź, Klub 'Dekompresja'
07.04.2011r., Zielona Góra, Piwnica Artystyczna Kawon
08.04.2011r., Sopot, Hotel 'Sheraton'

Nie na wszystkie koncerty pozostały jeszcze bilety ;)

środa, 23 marca 2011

Recenzja: Marillion - Afraid of Sunlight (1995)


Afraid of Sunlight jak się okazało był ostatnim krążkiem, wydanym przez Marillion w prestiżowej wytwórni EMI. Album ze względu na kończący się kontrakt z wytwórnią i jej naciski nagrano w pośpiechu. Zarówno praca nad kompozycjami jak i sesja nagraniowa zespołu trwała dość krótko. Jak się to przełożyło na całą zawartość albumu?

wtorek, 22 marca 2011

Audycja nr 4 - rok 1968 (II)

Tak jak obiecałem zamieszczam setlistę z czwartego wydania za PROGiem. Zakończyliśmy badanie roku 1968 i sądzę, że mimo mojego przeziębienia, udało się przerobić materiał z sukcesem. Co prawda mały numer wywinął nam zespół Caravan, ale dobrze się złożyło, że miałem trochę więcej utworów Pink Floyd pod ręką. Co do feralnego utworu Caravan to rozpoczniemy od niego kolejną audycję ;)

Setlista:

1. Zaprogowe intro
2. The Beatles - Revolution 1 (The White Album, 1968)
3. Procol Harum - Rambling On (Shine on Brightly, 1968)
4. Family - Old Songs New Songs (Music in a Doll's House, 1968)
5. Iron Butterfly - Flowers and Beads (In-A-Gadda-Da-Vida, 1968)
6. Soft Machine - Save Yourself/Piscilla/Lullabye Letter (The Soft Machine, 1968)
7. Pink Floyd - Set the Controls for the Heart of the Sun (A Saurceful of Secrets, 1968)
8. Pink Floyd - A Saurceful of Secrets (A Saurceful of Secrets, 1968)


 Zaprogowy album roku 1968 - The Sof Machine

Za tydzień zaczynamy gruntowne przerabianie roku 1969.

piątek, 18 marca 2011

Konkurs skierowany do młodych zespołów!

Należysz do młodego, rozpoczynającego swoją muzyczną karierę zespołu? Marzyłeś o zrealizowaniu swojego autorskiego materiału w profesjonalnym studio nagraniowym i to ZA DARMO? Jeżeli tak, to właśnie trafiła Ci się niesamowita okazja.


Audycja "za PROGem" wspólnie ze studentami Politechniki Warszawskiej organizuje konkurs na nagranie jednego utworu do własnej dyspozycji w profesjonalnym studio nagraniowym.

Co możemy zaoferować:
- nagrania i profesjonalny mastering dema zespołu (jeden utwór) w profesjonalnym studio nagraniowym,
- wysokiej jakości sprzęt nagraniowy (z instrumentów możemy dostarczyć perkusję oraz wzmacniacze jeżeli zespół nie będzie miał możliwości dostarczyć swoich)
- nagrania wykonane będą przy wsparciu mgr inz. Piotra Nykiela (wlaśiciela firmy Nykiel Audio, konstruktora nagraniowego sprzętu audio, znanego eksperta w dziedzinie nagrań studyjnych).

Czego wymagamy:
- zespołu, który będzie w stanie zaprezentować w studio jeden ze swoich utworów,
- zespól bedzie musiał raz (lub ewentualnie dwa razy) pojawić sie w studiu nagraniowym PW, (prawdopodobnie w środę między godziną 16.00 a 19.00)

Zasady konkursu są banalnie proste:
Wystarczy na adres e-mailowy (pawel.bogdan@radioaktywne.pl) wysłać wybrany przez Was utwór muzyczny własnego autorstwa (ewentualnie poprzez youtube czy inny środek komunikacji). Nie ważne jaką muzykę gracie, ważne żeby utwór prezentował przyzwoity poziom muzyczny. Spośród wysłanych zgłoszeń zostanie wybrana jedna, najciekawsza i najlepsza kandydatura, która otrzyma niezwykłą szansę nagrania własnego utworu w profesjonalnym studio nagraniowym z użyciem sprzętu nagraniowego naprawdę wysokiej jakości. Zespół oczywiście otrzyma podany utwór porządnie nagrany i zmiksowany.

Oczywiście za nagrania nie są przewidziane żadne opłaty. Wymagana jest jednak sumienność, rzetelne podejście do sesji nagraniowej i gwarancja przybycia w danym terminie (na te ok. 3 godziny) i zagranie porządnie brzmiącego kawałka ;)

Na Wasze zgłoszenia czekamy pod pawel.bogdan@radioaktywne.pl, gdzie również możecie pytać o szczegóły. Czasu na Wasze zgłoszenia jest naprawdę sporo, gdyż konkurs potrwa do 10 kwietnia!

To może być początek Waszej wspaniałej kariery - wszystko pozostaje w Waszych rękach!

czwartek, 17 marca 2011

Dream Theater w Polsce!!

Jak podała oficjalna strona zespołu 28 lipca 2011 w katowickim Spodku wystąpi pionier progresywnego metalu, amerykańska grupa DREAM THEATER.

Zespół ma promować najnowszy album z premierą planowaną na czerwiec 2011 roku. Ciągle pozostaje zagadką kto zasiądzie za perkusją w miejsce "ojca" zespołu, Mike'a Portnoya, który opuścił Dream Theater we wrześniu 2010 roku.


Bilety będą w sprzedaży od najbliższego poniedziałku - 21.03.2011! Ceny biletów wynoszą 125zł wzwyż.






środa, 16 marca 2011

Audycja nr 3 - rok 1968 (I)

Przyszła pora na rok 1968, o którym sporo powiedzieliśmy za PROGiem. Tym razem postanowiłem poświęcić więcej niż jedną audycję na analizę muzycznych dokonań wybranego roku i teraz jestem w pełni przekonany, że podjąłem słuszną decyzję. Podczas ostatniej audycji muzycznie było bardzo ciekawie, co sami przyznawaliście, a i udało się także trochę wspomnieć o różnych aspektach proga. Warto dodać, że mieliśmy okazję wysłuchać pierwszego muzycznego kolosa, a mianowicie utworu In-A-Gada-da-Vida zespołu Iron Butterfly. Przyznam, że była to naprawdę sympatyczna audycja, a kto nie słuchał niech żałuje :)

Setlista:
1. Zaprogowe intro
2. The Moody Blues - Legend of a Mind (In Search of the Lost Chord, 1968)
3. Family - The Chase (Music in a Doll's House, 1968)
4. Family - Mellowing Grey (Music in a Doll's House, 1968)
5. The Mothers of Invention (Frank Zappa) - Lonely Little Girl/Take Your Clothes Off When You Dance/What's the Ugliest Part of Your Body (reprise) (We're Only in it for the Money, 1968)
6. Iron Butterfly - In-A-Gadda-da-Vida (In-A-Gadda-da-Vida, 1968)
7. Deep Purple - Mandrake Root (Shades of Deep Purple, 1968)
8. Zaprogowe outro

Poniżej prezentuję okładki The Betales i Sierżanta Pieprza oraz The Mothers of Invention i We're Only in it for the Money abyście mogli je porównać i zaobserwować ciekawe powiązania między nimi, o których wspominałem podczas audycji.



Do usłyszenia na kolejnej audycji za tydzień, podczas której dalej będziemy wałkować rok 1968 i rodzący się powoli rock progresywny!

niedziela, 13 marca 2011

Sadman Institute - Mathematical Transfusion (2011)



Sadman Institute jest nieznanym szerszej publiczności zespołem ukierunkowanym na muzykę oscylującą w rejonach metalu progresywnego, który w styczniu 2011 wydał EP'kę zatytułowaną Mathematical Transfusion. Co ciekawe (jakby się mogło wydawać) zespół wcale młodym, niedoświadczonym i nieupierzonym nie jest. Sadman Institute powstał w kwietniu 2005 roku początkowo grając covery Porcupine Tree czy zespołu Anathema, a już rok później wydał pierwsze muzyczne demo ze swymi trzema utworami. Po licznych występach i turbulencjach w składzie zespołu, krakowianie przystąpili do pracy nad pierwszym poważnym wydawnictwem, które mam okazję zrecenzować.

wtorek, 8 marca 2011

Audycja nr 2 - rok 1967

Audycję całkiem spontanicznie podsumowałem stwierdzeniem: "Nie znając przeszłości nie można zrozumieć teraźniejszości" i to chyba pozostanie naszym audycyjnym mottem :)

Dzisiaj zajęliśmy się rokiem 1967 w muzyce progresywnej i psychodelicznej, a dokładniej w ich pograniczach. Co prawda dzisiejsze utwory nie były stricte-progresywne i zawierały w sobie jedynie takowe elementy, ale sądzę, że był to świetny start i muzyczne przetarcie w naszej podróży do krainy kwintesencji proga :) Było trochę o początkach i korzeniach gatunku, cechach progresywności, scharakteryzowaliśmy sobie pierwsze zespoły proto-progresywne. Delikatnie również poruszyłem zagadnienie społecznego aspektu rocka progresywnego, ale z braku czasu odłożyłem go na później :) Za to na następnej audycji będziemy mówić o...

Przekonacie się za tydzień :)

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. The Beatles - Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band (Reprise)/A Day In The Life (Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band, 1967)
3. The Beatles - Within You Without You (Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band, 1967)
4. The Nice - Rondo (The Thoughts of Emerlist Davjack, 1967)
5. Procol Harum - Repent Walpurgis (Procol Harum, 1967)
6. Pink Floyd - Astronomy Domine (The Piper At The Gates Of Dawn, 1967)
7. The Mothers of Invention (Frank Zappa) - Plastic People (Absolutely Free, 1967)
8. The Moody Blues - The Afternoon (Days of Future Passed, 1967)
 The Moody Blues - Days of Future Passed

poniedziałek, 7 marca 2011

Zapowiedź jutrzejszej audycji

Zapraszam już jutro o godzinie 20.00 do Radia Aktywnego na drugą odsłonę "za PROGiem"! Dniem jutrzejszym rozpoczynamy docelowy program audycji i zaczniemy naszą progresywną podróż od roku 1967 czyli od okresu proto-progresywnego. Oprócz przesłuchania utworów "praojców" rocka progresywnego pomówimy sobie między innymi o tym, co pod koniec lat 60-tych w muzyce się działo oraz o pierwszych elementach tego gatunku pojawiających się w ówczesnej muzyce. Może i co nieco wspomnę o wspaniałym koncercie The Watch w Progresji, w którym to Włosi odegrali (prawie) całe Selling England by the Pound grupy Genesis. Tak więc do usłyszenia!

piątek, 4 marca 2011

Relacja: Cofnąć zegarek do 1973 roku

 Koncert The Watch (plays Genesis): Green Tour - 3 marzec 2011, Warszawa (klub Progresja)


Od razu zaznaczę, że koncertu The Watch w warszawskiej Progresji nie mogłem się doczekać. Genesis w mojej prywatnej klasyfikacji wyrosło na zespół wszech czasów, więc możliwość usłyszenia na żywo ich utworów (co prawda wykonywanych przez Włochów, ale jednak) było dla mnie nie lada okazją. Warto dodać że muzycy zapowiadali, że podczas trasy koncertowej zaprezentują wszystkie utwory z Selling England by the Pound, który zdaniem wielu jest najwybitniejszym dziełem Brytyjczyków z Genesis. Dla mnie czyli osoby, która rock progresywny lat 70-tych była zmuszona poznawać z tzw. puszki, miało być to ogromne przeżycie i jak się okazało takim było. Zacznijmy jednak od początku.

Koncert miał rozpocząć się o godzinie 19.00. Ze względu na to, że Włochom z The Watch odwołano samolot do Polski i byli zmuszeni przylecieć trochę później inną trasą, rozpoczęcie koncertu przesunęło się w czasie. W trakcie oczekiwania można było jednak dowiedzieć się o tym, że nasz Mistrz z Wisły – Adam Małysz, ogłosił zakończenie kariery (w klubie na projektorze transmitowano zawody skoków narciarskich w Oslo). Na szczęście muzycy The Watch postarali się o poprawę nastrojów publiczności. Zanim jednak zagrali, to trochę po godzinie 20.00 występ otworzył power metalowy Exlibris. Rozrzut stylistyczny ogromny. Nic więc dziwnego, że młodzi muzycy warszawskiej publiczności nie porwali, a jak się później okazało, osoby które cały występ Exlibris spędziły przy barierkach, po prostu zajęły sobie miejsce przed The Watch. Króciutko podsumowując występ warszawiaków to jakiś potencjał w nich drzemie, ale muszą jeszcze sporo nad sobą i nad swoją muzyką popracować. W każdym razie ze swoim materiałem świata nie zdobędą, Polski również. Polska scena power metalowa w Polsce (oprócz Pathfinder) jest dość uboga, więc polecam zespołowi pracę, pracę i jeszcze raz pracę! Kto wie, może coś z nich kiedyś wyrośnie?

Około godzinie 20.45 muzycy zeszli ze sceny, a mniej więcej o 20.57 rozpoczął się koncert The Watch. Pod sceną zgęstniało, choć wiele osób wolało słuchać zespołu z oddali lub siedząc na ławkach (ja oczywiście stałem przy samej scenie). Co do średniej wieku publiczności to chyba byłem jednym z młodszych, o ile nie najmłodszym uczestnikiem koncertu (mam 20 lat), gdyż w większości zgromadzeni widzowie należeli do przedziału wiekowego 40+. Sami na pewno zrozumiecie, że czułem się dość dziwnie w takim towarzystwie i od razu przyszedł mi na myśl koncert Iron Butterfly (również w Progresji) gdzie widownie wiekowo mógłbym ocenić jako 50+… W każdym razie od razu po wejściu muzyków na scenę rozległy się gromkie oklaski. Może widowni nie było zbyt dużo, ale od razu można było zauważyć, że każdy wiedział po co przyszedł. Włosi rozpoczęli swój koncert od utworu ze swojej najnowszej płyty Timeless (o ile mnie pamięć nie myli był to One Day), a następnie przeszli do bardziej znanego publiczności repertuaru. Charakterystyczna gra organów na wstępie Watcher of the Skies i od razu rozległa się burza braw. Sam za tym utworem nie przepadam i zaraz po jego zakończeniu miałem dość mieszane uczucia: Czy dadzą radę? Pamiętam jak przed koncertem trochę żartem powiedziałem mojemu znajomemu, którego namówiłem na wyjście na koncert, że jak Włosi zaczną grać Dancing with the Moonlit Kinght to się chyba popłaczę. Po Watcher of the Skies wokalista The Watch zaczął łamaną polszczyzną zapowiadać utwór: Tańcząc z księ… Nie musiał mówić dalej, od razu został zagłuszony przez wiwatującą publiczność. A co ze mną? Can you tell me where my country lies… i w oczach stanęły mi łzy. Od tego utworu występ zaczął się na dobre. Co prawda nagłośnienie nie było najlepsze (pewnie dlatego, że zespół po prostu nie miał czasu go dopieścić), ale nie narzekałem. Z zapartym tchem tańcząc z księżycowym rycerzem przez 8 minut chłonąłem muzykę The Watch (a raczej Genesis). Co dalej? Oczywiście I Know What I Like. W trakcie zapowiedzi jednego z największych hitów gabrielowskiego Genesis został puszczony dźwięk zapalanej kosiarki, z tym że nie brzmiał on jak ten z płynnie działającej z Selling England. Kosiarka Włochów się… zacinała! The Watch zadbał i o humorystyczne elementy w trakcie koncertu. Po bardzo ciepło przez wszystkich odebranym utworze nastąpiła pora na według wielu najlepszy utwór Brytyjczyków czyli Firth of Fifth. Zaczęło się od klawiszowego solo, z którego odgrywania po pewnych incydentach zrezygnował Tony Banks. A co się działo potem? Kolejne magiczne, cudowne, wspaniałe, piękne minuty! Dopiero wtedy przed moimi oczami (i uszami) w całej swej okazałości zaprezentowało się znane wszystkim słuchaczom solo Steva Hacketta, odegrane idealnie przez Giorgio Gabriela. Przed koncertem sądziłem, że The Watch zaprezentuje cały materiał z Selling England bez żadnych przerw na inne utwory i kiedy Guglielmo Mariotti sięgał po gitarę akustyczną oczekiwałem More Fool Me, jednak zespół zdecydował się zagrać utwór na który szczególnie liczyłem i poprzez który pokochałem Genesis… mowa tu o The Musical Box! Ten utwór był kulminacyjnym (albo jednym z takowych) momentem koncertu. Po zakończeniu Pozytywki muzycy zaczęli mi się jawić jako sceniczni mistrzowie. Emocjonalnie przeżywałem każdą sekundę, każdy drobny dźwięk wydobywany z instrumentów Włochów, a wiedziałem że to nie był koniec. Niestety, w momencie kiedy muzycy rozgrzali publiczność do czerwoności i stworzyli niebywałą atmosferę wszystko się załamało. Najpierw The Battle of Epping Forest, które jednak jest utworem dość słabszym na krążku (i to akurat potwierdził koncert), ostudziło widownię, a później utwór z albumu Planet Earth? The Watch pt. All the Lights In Town, który wypadł niestety przeciętnie i pogłębił letarg. Nagle wszystkie emocje, które zespół wzbudzał tak roztropnie, odleciały. Poczucie muzycznego wtajemniczenia i jedności rozleciało się. Poczułem się jak po dwóch pierwszych utworach i złościłem się, że poprzez nierozważny set muzycy zepsuli koncert. Włosi jakby mnie posłuchali i zaczęli odbudowywać atmosferę: najpierw After of Ordeal, później The Cinema Show z Asie of Plenty i wszystko wróciło (prawie) do normy. Byłem naprawdę mile zaskoczony, bo Włosi odbudowali to, co wcześniej zniszczyli, co zdarza się na koncertach naprawdę rzadko! Po ostatnim utworze z Selling England  The Watch zeszło ze sceny, jednak publiczność nie dała za wygraną, a chyba każdy z jego uczestników wiedział czego jeszcze dziś zabrakło. Supper’s Ready! - te okrzyki rozlegały się wśród publiczności. Tak właśnie było – na bis usłyszeliśmy monumentalny, przecudowny Supper’s Ready – chyba mój ulubiony utwór Genesis. Były to 23 minuty, które zleciały w mgnieniu oka, Boskość zaklęta w muzyczne dzieło. Jak się okazało na tym zakończył się występ; znamienne jest to,   że pożegnalna prezentacja zespołu i podziękowania zaraz po zakończeniu Supper’s Ready odbyły się w niesłabnących oklaskach, które utrzymywały się parę minut! Mnie osobiście nigdy dłonie nie bolały tak po żadnym koncercie. Jak mówiłem: każdy wiedział po co przyszedł i każdy był niesamowicie zadowolony.


Co więcej? Muzycy odegrali materiał Genesis niemal perfekcyjnie. Sam w trakcie trwania występu zapomniałem, że występują przede mną tylko muzycy, którzy nauczyli się cudzych utworów. Czułem się jak na prawdziwym Genesis (chociaż nigdy na nim nie byłem, więc mogę tylko to założyć). Naprawdę The Watch idealnie zaprezentował dorobek swych muzycznych wzorów, a wokal w Progresji brzmiał niemal tak samo jak ten Petera Gabriela. Zaryzykuję pewne stwierdzenie: porównując koncertowe występy Gabriela i Rosettiego z The Watch, ten drugi chyba ma większe wokalne możliwości. O ile słuchając koncertowych nagrań gabrielowskiego Genesis słychać, że wokalista czasem nie wyrabia, to Rossetti śpiewa niemal idealnie jak Peter na studyjnych albumach. Minusem było także trochę słabe nagłośnienie, oraz zbytnie wyciszenie mikrofonu Mariottiego (vide Rutherforda), który śpiewał część partii Phill’a Colinsa. Warto dodać, że the Watch trochę nasz wszystkich oszukało i nie zagrało More Fool Me, który to przecież znajduje się na Selling England by the Pound!

 
Jeżeli chodzi o mnie, otrzymałem to czego oczekiwałem: (prawie) całe Selling England by the Pound plus The Musical Box i Supper’s Ready. Zabrakło mi jedynie The Return of the Giant Hogweweed, na które bardzo liczyłem i The Knife, ale czego chcieć więcej? Bywałem na wielu bardzo dobrych koncertach, ale jeszcze NIGDY nie byłem tak nienasycony muzyką. Dwie godziny koncertu to przecież bardzo dużo, a mi minęły one w mgnieniu oka, niespodziewanie szybko i chciałbym więcej, więcej, więcej. Szansa już za rok, bo jak zapowiedzieli muzycy Warszawę na pewno odwiedzą! Czekamy!

A mnie jeszcze czekała rozmarzona podróż powrotna nocnymi autobusami z masą przesiadek i poszukiwaniem przystanków na drugą stronę Wisły… Mimo wszystkich wyrzeczeń było WARTO!

czwartek, 3 marca 2011

Wyniki konkursu!

Uwaga! Znamy już dokładnie wyniki konkursu. Na początku dziękuję za liczne odpowiedzi. Trochę czasu zajęło mi ich dokładne zliczenie i jak się okazało zwycięzcą okazał się (chociaż dosłownie o włos!) Pan Arkadiusz Zarański, któremu serdecznie gratuluję. Nagrodę wręczę osobiście :) Poniżej możecie znaleźć rozwiązanie konkursu:

Zespoły i nazwy albumów w kolejności od pierwszego rzędu z góry z lewej strony:
1. Asia - Asia
2. Saga - Saga
3. Sbb - Pamięć
4. Pain of Salvation - Be
5. Faust - Faust IV
6. Camel - The Snow Goose
7. Qudiam - Qudiam
8. Opeth - Lamentations
9. Peter Gabriel - Peter Gabriel 3: Melt
10. Van Der Graaf Generator - H to He Who, Am the Only One
11. Pantommind - Shade of Fate
12. Kayo Dot - Choirs of the Eye
13. Indukti - Idmen
14. Arena - Contagion
15. Division by Zero - Code of Soul
16. Pendragon - The Window of Life
17. Cynic - Focus
18. Dream Theater - Images&Words
19. ELP - Tarkus
20. Exodus - The Most Beautiful Day
21. Jethro Tull - Heavy Horses
22. Lebowski - Cinematic
23. Indexi - Modra Rijeka
24. Gentle Giant - Gentle Giant
25. Liquid Tension Experiment - Liquid tension Experiment

wtorek, 1 marca 2011

Audycja nr 1

Od razu chciałbym Was przeprosić za moją słabą formę w trakcie premierowej audycji.Teoretycznie nie jestem zbytnio zadowolony z premiery, ale z tego co czytam i słyszę Wam się bardzo podobało więc może nie było tak źle? :) Mam jednak nadzieję, a raczej jestem pewny, że w przyszłym tygodniu będzie i tak zdecydowanie lepiej! W tracie godzinki przebyliśmy podróż przez 45 lat muzyki progresywnej, co miało zaostrzyć apetyty na kolejne wydania audycji i mam nadzieję, że spełniło swoje zadanie :)

Setlista:
1. The Moody Blues -Nights in White Satin (Days of Future Passed, 1967)
2. Wishbone Ash - No Easy Road (Argus, 1972)
3. Genesis - Anyway (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)
4. Genesis - Here Comes the Supernatural Anaesthetist (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)
5. Pink Floyd -Hey You (The Wall, 1979)
6. Marillion - Kayleigh (Misplaced Childhood, 1985)
7. Queensryche - The Needles Lies (Operation: Mindcrime, 1988)
8. Dream Theater -Another Day (Images & Words, 1992)
9. Tool - Schism (Lateralus, 2001)

Co do konkursu... trochę to jeszcze potrwa, bo sporo tych maili doszło :)


Konkurs