poniedziałek, 31 października 2011

Wygraj bilet na koncert Pathfinder!

Już w sobotę 5 listopada muzyczny ewenement na skalę krajową odwiedzi warszawski Fonobar, by tam promować album Beyond the Space, Beyond the Time. Nic nie stoi na przeszkodzie abyś i Ty znalazł się na tym koncercie! Wystarczy tylko słuchać audycji za PROGiem w najbliższy wtorek od godziny 23.00! Podczas audycji zostanie przeprowadzony konkurs, którego nagrodą będzie bilet na powyższe wydarzenie!



Formacja założona w 2006 roku w Wałczu jest jedynym polskim zespołem grającym na naprawdę światowym poziomie muzykę oscylującą wokół progresywnego power/symphonic metalu. Zespół ma na koncie wiele koncertów poza granicami naszego kraju m.in. w Belgii, Niemczech, Czechach czy Holandii.

Więcej o zespole:  http://www.pathfinderband.com/

niedziela, 30 października 2011

Legendarna Arena na trasie po Polsce



Arena, jeden z najlepszych brytyjskich zespołów neo-progresywnych, zawita do Polski w listopadzie aby promować swój niewydany jeszcze album na serii koncertów.

piątek, 28 października 2011

Pathfinder zmierza do Warszawy!


Pierwsza ogólnopolska trasa Pathfinder po Polsce trwa w najlepsze. Już w sobotę 5 listopada muzyczny ewenement na skalę krajową odwiedzi warszawski Fonobar, by tam promować album Beyond the Space, Beyond the Time. Formacja założona w 2006 roku w Wałczu jest jedynym polskim zespołem grającym na naprawdę światowym poziomie muzykę oscylującą wokół progresywnego power/symphonic metalu. Zespół ma na koncie wiele koncertów poza granicami naszego kraju m.in. w Belgii, Niemczech, Czechach czy Holandii.

Relacja: Coma na czerwono-czarno

Na początku postawię pytanie: od jakiej informacji chciałbyś Drogi Czytelniku rozpocząć? Od tej dobrej czy tej złej? Od strony krwistej i porywającej czerwieni czy przygnębiającej i rozczarowującej czerni? Występ łódzkiej Comy właśnie w dwa takowe odcienie z całą odpowiedzialnością możnaby ubrać.

Na początku dobra informacja: Coma dalej kopie, gryzie i zaciekle kąsa. Idąc na koncert promujący najnowszy krążek zespołu dość poważnie obawiałem się tego, jak materiał z albumu zaprezentuje się w wersji live. Me obawy wynikały stąd, że Czerwony Album w mojej (i nie tylko mojej) opinii nie jest zbytnio zadowalający, a jak na możliwości zespołu jest albumem bardzo przeciętnym, krążkiem z niewykorzystanym potencjałem, pełen całkiem dobrych momentów, ale również tych dość nużących, wtórnych i męczących słuchacza. Coma więc od razu miała u mnie pod górkę, ale… zdała egzamin. Występ muzyków rozpoczął się od najwolniejszego na krążku 0Rh+ z przepełnioną emocjami i wciągająca częścią pierwszą oraz nieco mętną częścią drugą. Już wtedy można było jednak powiedzieć, że należy oczekiwać naprawdę dobrego występu, który po Białych krowach i kontrowersyjnym Na pół (o dziwo niesamowicie entuzjastycznie przyjętym przez fanów) rozpoczął się na dobre. Co prawda czuć było w muzykach Comy na scenie dozę niepewności (w końcu wszystkie utwory zagrane na koncercie były wykonywane na żywo przez zespół po raz pierwszy), ale doświadczenie sceniczne wzięło górę i muzycy bezbłędnie odegrali swój materiał. Po Na pół i energetycznym zachęceniu widzów do zabawy przez Piotra Roguckiego już na kolejnym La mala education fani ruszyli do szalonej zabawy, a zewsząd czuć było prawdziwie Comową atmosferę i aurę oraz emocje wlewające się ciurkiem do serc publiczności. Fantastycznie wypadła Czerwona Transfuzja czyli Angela, która pod względem energii wręcz wyrwała słuchaczy z butów. Bardzo dobre wrażenie zrobiły też kolejne utwory, a szczególnie Los cebula i krokodyle łzy (wypadł zresztą chyba najlepiej podczas całego koncertu) oraz W chorym sadzie, ale i pozostałe utwory bardzo pozytywnie się zaprezentowały. W sumie w ciągu 60 minut usłyszeliśmy cały materiał z Czerwonego Albumu, choć w trochę innej kolejności niż na płycie. Oczywiście to nie mógł być koniec, wszyscy zebrani w Hard Rock Cafe (koncert został wyprzedany parę dni przed występem muzyków) wyczekiwali bisa, a raczej jego braku, ale zanim o tym, to jeszcze parę linijek o koncertowych pozytywach.

Muszę przyznać, że moje obawy zostały rozwiane i zespół z nowym materiałem bardzo dobrze zaprezentował się na żywo. Trzeba przyznać, że niektóre koncertowe momenty były krwiście i wściekle czerwone. Nie miałem niestety możliwości bezpośrednio porównać jego koncertowej formy z poprzednim dorobkiem Comy (usłyszeliśmy tylko Czerwony Album), ale sądzę że wszyscy możemy być dobrej myśli. Warto zwrócić uwagę na naprawdę bardzo dobrą formę muzyków, a szczególnie Piotra Roguckiego, który miał naprawdę wokalnie udany wieczór. Co do otoczki koncertu to wszystkim na pewno utkwił w pamięci ubiór muzyków – cały zespół przywdział czarną garderobę, wymalował sobie twarze czarna farbą, co przy czerwonym tle robiło naprawdę intrygujące wrażenie. 

Coma pokazała się muzycznie z bardzo dobrej strony, jeśli zaś chodzi o ich podejście do występu… ocenę pozostawię Tobie czytelniku. Przedstawię tu tylko kilka faktów. Występ rozpoczął się z półgodzinnym opóźnieniem, ludzie stłoczeni w Hard Rock Cafe byli zmuszeni w bardzo niekomfortowych warunkach czekać naprawdę masę czasu na występ muzyków, a niektórzy czekali ponad godzinę (ja na szczęście „jedynie” 45 minut). Co ciekawe nie było żadnego dostrajania, żadnych technicznych problemów, a znając realia koncertowe Hard Rock Cafe każdy występ rozpoczyna się tam niemal z pedantyczną dokładnością czasową (chyba jedyny taki klub w Polsce!). Czemu wszyscy musieliśmy tyle czekać mimo przygotowanych już instrumentów i nagłośnienia? Kaprys artystów? 

Opóźnienia jednak można było jako tako zrozumieć, ale zachowania zespołu po koncercie już na pewno nie. Szczerze to nigdy nie widziałem występu headlinera bez choćby jednego bisa. Musiał być jednak ten pierwszy raz… Mimo trwającego 15 minut (!!!!!) skandowania nazwy zespołu i różnego rodzaju comowych przyśpiewek zespół do fanów nawet nie wyszedł się pożegnać! Co ciekawe bis na pewno był przewidziany, bo po zakończeniu odgrywania Czerwonego Albumu z głośników nie leciała muzyka, a to znak, że coś „mamy” jeszcze usłyszeć. Jak widać muzycy z sobie tylko znanych względów postanowili poprzestać na skromnym, godzinnym występie, no a że publiczność zapłaciła całe 40zł za bilety i czeka w tłoku oraz ścisku 15 minut nawołując zespołu? Co z tego!? Kogo to obchodzi?! Trzeba w każdym razie przyznać, że ta nie była zbytnio żywiołowa tego wieczoru, ale na takie paskudne potraktowanie na pewno nie zasłużyła i słusznie ostatecznie pożegnała zespół buczeniem. Warto jeszcze dodać, że fani którzy czekali na zespół z albumami do podpisania również zostali zlekceważeni i tylko bodajże paru osobom się mimochodem dopaść muzyków.
 
Jak ostatecznie podsumować występ zespołu? Co do zwartości muzycznej raczej nie ma się o co zbytnio martwić, egzamin został zdalny na piątkę i będę go dosyć miło wspominał. Sądzę, że na jesienne występy zespołu iść najzwyczajniej w świecie warto. Jeśli chodzi o inne elementy wieczoru, to chyba niektórzy mają zbyt wysoko głowę w chmurach… Mam nadzieję że było to tylko jednorazowy wyskok, bo z takim traktowaniem fanów i tupetem, niektórzy mogą się od zespołu na dobre odwrócić. Ja osobiście jestem tego bliski, a zakończeniem koncertu byłem wręcz zażenowany i po prostu zawiedziony.

Moje dywagacje zakończmy cytatem znanym chyba każdemu słuchaczowi Comy, adresata którego nie muszę wyjaśniać:

O szacunek trzeba umieć dbać, reputację pielęgnować…

Czyżby dla niektórych wtorkowy wieczór miał okazać się pożegnaniem z mistrzami? Czas pokaże…

środa, 26 października 2011

Audycja nr 20 - rok 1969 (XVI)

Kolejny mały jubileusz czyli dwudzieste odwiedziny tego, co za PROGiem piszczy, już za nami. Ciągle pędzimy przez rok 1969, ale możecie spodziewać się już wkrótce kolejnych drzwi z numerem 1970.

Tym razem nasz progresywny autobus zwiedził jeszcze więcej ciekawych muzycznych obszarów niż podczas audycji poprzedniej. Odwiedziliśmy Japonię po rockowej rewolucji w tamtym kraju z progresywno-psychodelicznym zespołem Apryl Fool na czele, powędrowaliśmy do Szwajcarii by zapoznać się z muzycznymi początkami krautrockowej legendy tegoż kraju - zespołu Krokodil. Naprawdę sporo miejsca poświęciliśmy za to brazylijskiemu Os Mutantes, jednemu z najjaskrawszych przedstawicieli muzyki eksperymentalnej, ikonie brazylijskiej muzyki lat 70-tych, dzięki czemu mogliśmy dowiedzieć się co jest nazywane rockiem tropikalnym. Naprawdę polecam zapoznać się z tym zespołem, wielu może być niesamowicie zaskoczonych. Poza tym nie zabrakło odwiedzin Węgier i najbardziej znanego madziarskiego zespołu na świecie, grupy Omega czy tradycyjnego już przeglądu najbardziej interesujących zespołów brytyjskich. O muzycznym zakończeniu audycji albumem z roku bieżącego mam nadzieję porozmawiamy za tydzień ;)

Na audycji nr 20 było trochę o muzycznej kulturze i podłożu socjologicznym, sporo o wspomnieniach koncertowych, a muzyka była zabarwiona dość optymistycznie. Za tydzień natomiast będzie zdecydowanie bardziej mroczno...

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Jethro Tull - Look Into The Sun (Stand Up, 1969)
3. Apryl Fool - Tommorow's Child (Apryl Fool, 1969)
4. Korkodil - Watchin' Chain (Krokodil, 1969)
5. David Axelrod - The Fly (Song for Experience, 1969)
6. Os Mutantes - Dois Mil E Um (Mutantes, 1969)
7. Led Zeppelin - Heartbreaker (Led Zeppelin II, 1969)
8. Julie Driscoll, Brian Auger & The Trinity - Czechoslovakia (Streetnoise, 1969)
9. Omega - Tízezer Lépés (10000 Lépés, 1969)
10. Writting on the Wall - Shadow of Man (The Power of the Picts, 1969)
11. The Beatles - I Wan't You (She's so Heavy) (Abbey Road, 1969)
12. OME - Uwertura Omni/Vision of Death (tOMEk Beksiński, 2011)
13. Zaprogowe outro

Os Mutantes - Mutantes (1969)

środa, 19 października 2011

Audycja nr 19 - rok 1969 (XV)

Kolejna audycja znów przyniosła nam fascynującą podróż ku korzeniom progresywnego rocka. Tym razem odwiedziliśmy Wielką Brytanię, Stany Zjednoczone, Kanadę, Francję, Holandię oraz Czechosłowację. Sporo miejsca poświęciliśmy zespołowi Arcadium, który niezwykle umiejętnie łączył rock psychodeliczny z progresywnym, a z uwagi na to, że może poszczycić się tylko jednym krążkiem nigdy nie było mu dane zapisać się złotymi zgłoskami w historii gatunku.

Na koniec przypomnieliśmy sobie o koncertach Riverside, Pain of Salvation oraz Stevena Wilsona, które w tym tygodniu odbędą się w naszym kraju, a także trochę miejsca poświęciliśmy poniedziałkowej premierze najnowszego Lunatic Soul.

Zdaje się że powoli będziemy zmierzali do kolejnego muzycznego rocznika...

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Arcadium - Poor Lady (Breathe Awhile, 1969)
3. Arcadium - I'm On My Way (Breathe Awhile, 1969)
4. Blue Effect - Kingdom of Life (Kingdom of Life, 1969)
5. Frak Zappa - Peaches en regalia (Hot Rats, 1969)
6. Dickens - Genese (Royal Incarnation, 1969)
7. Lighthouse - If There Ever Was a Time (Lighthouse, 1969)
8. Golden Earring - Everyday's Torture (Eight Miles High, 1969)
9. Chicago - Does Anybody Really Know What Time It Is? (The Chicago Transit Authority, 1969)
10. Spooky Tooth - Better By You, Better Than Me (Spooky Two, 1969)
11. Steven Wilson - No Part of Me (Grace for Drowning, disc 1, 2011)
12. Lunatic Soul - Impression III (Impressions, 2011)
13. Zaprogowe outro

Arcadium - Breathe Awhile

poniedziałek, 17 października 2011

Międzynarodowa premiera albumu Lunatic Soul

17 października 2011 to międzynarodowa data premiery trzeciego krążka Lunatic Soul, projektu, za którym stoi wokalista i muzyk zespołu Riverside – Mariusz Duda. Trzeci krążek zatytułowany „Impressions” jest instrumentalnym dopełnieniem czarno-białego dyptyku wydanego w latach 2008-2010 i ukazuje się dzięki brytyjskiej wytwórni Kscope, znanej z wydawnictw takich zespołów jak Porcupine Tree, Anathema czy Ulver. Szatą graficzną zajął się współpracujący między innymi  z Opeth i Riverside Travis Smith. „Impressions” ukazuje się zarówno w wersji kompaktowej jak i winylowej.



W związku z premierą przygotowana została specjalna strona internetowa, na której można znaleźć więcej szczegółów odnośnie nowego albumu, posłuchać jego fragmentów oraz zamówić poszczególne wydania. Strona dostępna jest pod adresem www.kscopemusic.com/lunaticsoul/

„Impressions” podsumowuje pewną stylistyczną podróż wykreowaną na wszystkich trzech albumach Lunatic Soul i zamyka pierwszy muzyczny rozdział w karierze zespołu.

Dystrybucją na terenie polski zajmuje się firma Mystic Production. Płytę w naszym kraju będzie można nabyć we wszystkich dobrych sklepach muzycznych, oraz między innymi na stronach empik.com, mystic.pl czy rockserwis.pl

niedziela, 16 października 2011

Recenzja: Wreath - Serpent Moves (2011)



Wreath jest zespołem, który już nie raz jakby bocznymi drzwiami dobijał się do świadomości odbiorców. Przyznam, że z muzycznym materiałem formacji spotkałem się po raz pierwszy niecały miesiąc temu, ale sama nazwa grupy obijała mi się od czasu do czasu o uszy od jakichś dwóch lat. Prędzej czy później musiał więc przyjść czas, żeby posmakować tego co Wreath ma do zaprezentowania i jak się miało okazać, była to sycąca potrawa.

środa, 12 października 2011

Audycja nr 18 - rok 1969 (XIV)

 W osiemnastej audycji z zaprogowego cyklu wzorem poprzednich spotkań lawirowaliśmy między różnymi progresywnymi gatunkami stykając się z zespołami bardzo oraz mało znanymi. Z pewnością warto zapamiętać krautrockowo-awangardowy Xhol Caravan, który nie wiedzieć czemu został niemal starty z muzycznego dziedzictwa RFN. Dużo uwagi poświęciliśmy brytyjskiemu Arcadium (do którego wrócimy w przyszłym tygodniu) oraz Timowi Buckley'owi który na albumie Happy Sad z 1969r. wniósł w swój wcześniejszy folkowy image odważne elementy eksperymentalizmu i szczyptę awangardy. Oprócz tego był blues, był jazz, był hard rock... czyli pełna paleta barw. Audycję zakończyliśmy uroczym utworem pt. Aline Cherie.

 Aline Cherie (...) just ask your heart,
just close your eyes and... let it be.
Playlista audycji nr 18:
1. Zaprogowe intro
2. High Tide - Walking Down Their Outlock (High Tide, 1969)
3. Xhol Caravan - Electric Fun Fair (Electrip, 1969)
4. Xhol Caravan - Pop Games (Electrip, 1969)
5. Black Cat Bones - Save My Love (Barbed Wire Sandwich, 1969)
6. Arcadium - Walk on the Bad Side (Breathe Awhile, 1969)
7. Jean-Luc Ponty - Pamukkale (The Jean-Luc Ponty Experience with the George Duke Trio, 1969)
8. Led Zeppelin - How Many More Times (Led Zeppelin, 1969)
9. Tim Buckley - Strange Feelin' (Happy Sad, 1969)
10. Nirvana - Aline Cherie (To Markos III, 1969)
11. zaprogowe outro

krutrockowy Xhol Caravan i jego Electrip

czwartek, 6 października 2011

El Eminence Fest już za 3 tygodnie!

Muzyka elektroniczna to nie tylko modne kluby, DJ i imprezy pod palemką to również kawał historii naszej muzycznej sceny. Przekonać się o tym będziecie mogli na pierwszej edycji festiwalu El Eminence Fest.

30 października będzie dniem wielkiej radości dla wielbicieli muzyki elektronicznej. W ramach festiwalu, który odbędzie się w warszawskiej Stodole na scenie pojawią się wielcy tego gatunku muzycznego: Józef Skrzek (SBB), Władysław Komendarek (ex-Exodus), Steve Schroyder (ex-Tangerine Dream), Omni oraz Agressiva 69. 

środa, 5 października 2011

Audycja nr 17 - rok 1969 (XIII)

Ponad 3 miesiące trzeba było czekać na to, żeby znów w Radiu Aktywnym usłyszeć muzykę spod znaku rocka progresywnego lat 60-tych i 70-tych. Tak, audycja za PROGiem powróciła po bardzo długim czasie oczekiwania i sądzę, że zarówno ja jak i Wy jesteście z tego bardzo radzi. Z uwagi na tę szczególna okazję przygotowałem w pewnym stopniu specjalną audycyjną playlistę z symbolicznie rozpoczynającym kolejny cykl audycji utworem King Crimson. Oprócz tego podróżowaliśmy od rocka progresywnego w czystym znaczeniu tego słowa przez hard rock, rock psychodeliczny aż do jazzu, bluesa i angielskiego folku. Oprócz starych znajomych jak Rare Bird czy Breakout poświęciliśmy sporo czasu zespołom niemal zapomnianym jak Axe czy Gandalf. Było więc bardzo zróżnicowanie, a co za tym idzie bardzo ciekawie i intrygująco. Oczywiście został przeprowadzony obiecany konkurs, w którym do wygrania była przedpremierowy album zespołu Andareda, który po długim czasie milczenia mocnym akcentem wrócił na polską scenę muzyki progresywnej. Audycję zakończyliśmy za to utworem Fisha pt. The Company, który miał zachęcić do uczestnictwa w poniedziałkowym koncercie tegoż artysty w poznańskim Blue Note.

Z tego miejsca bardzo Wam dziękuję za spędzoną za PROGiem noc i mam nadzieję, że w trakcie następnych audycji solidna porca progresywnego grania i wnikliwa muzyczna analiza okażą się silniejsza niż zmęczenie i chęć snu. Szczególnie chciałbym zwrócić się do tych osób, które mimo tak długiej przerwy w nadawaniu o audycji nie zapomnieli, a wręcz usilnie na nią oczekiwali i są z nią od samego początku.  Zapraszam na magiczny wieczór już za tydzień!


Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. King Crimson - 21st Century Schizoid Man (In the Court of the Crimson King, 1969)
3. Rare Bird - Beautiful Scarlet (Rare Bird, 1969)
4. Gandalf - Can You Travel in the Dark Alone (Gandalf, 1969)
5.  Breakout - Czy mnie jeszcze pamiętasz? (Na drugim brzegu tęczy, 1969)
6. Andromeda - And Now Sun Shines (Andromeda, 1969)
7. Jack Bruce - A Theme for an Imaginary Western (Songs for a Tailor, 1969)
8. Skin Alley - Marsha (Skin Alley, 1969)
9. Bread Love & Dreams - Artificial Light (Bread Love & Dreams, 1969)
10. Axe - The Childs Dreams (Music, 1969)
11. Andareda - Jeden ruch by zmienić wszystko (W pobliżu rzeczywistości, 2011)
12. Fish - The Company (Virgil in the Wilderness of Mirrors, 1990)
Andromeda - Andromeda (1969)
dzieło autorskie zmarłego dwa tygodnie temu Johna Du Canna

Relacja: Sto lat niech żyje, żyje nam... czyli o urodzinach Corruption

Dwudzieste urodziny stoner metalowego Corruption zostały przygotowane w sposób szczególny. Zespół zdecydował się na koncert w samym centrum stolicy u boku tak wspaniałych formacji jak Virgin Snatch czy Leash Eye. Warto nadmienić że zespoły współtworzące muzyczne święto w Hard Rock Cafe były w pewien ciekawy sposób powiązane. Tym powiązaniem byli muzycy grający zarówno w Corruption jak i w każdej formacji poprzedzającej jubilatów. Wokalista Rafał Trela będąc wokalistą Corruption jednocześnie wypełnia te same zadania w Helltricity, Grzegorz Wilkowski zasiada perkusją w S.N.O.W., Arkadiusz Gruszka jest gitarzystą Leash Eye, a Piotr Wącisz szaleje na wiośle w Virgin Snatch. Każdego z muzyków Corruption mogliśmy więc oglądać w podwójnej roli.