czwartek, 19 grudnia 2013

Przerwa świąteczna

Święta już za pasem. Zgodnie z zapowiedziami, w związku z przerwą świąteczną, najbliższe dwie audycji za PROGiem nie odbędą się. Podczas najbliższych zaPROGowych niedziel 22 oraz 29 grudnia w Radiu Aktywnym usłyszycie powtórki ostatnich dwóch audycji. Przerwę świąteczną, oprócz należnego odpoczynku, planuję spożytkować na przygotowanie kilku testów-recenzji w ramach podsumowania roku 2013. Na liście m.in. Dream Theater, Tides From Nebula i Renaissance.

Słyszymy się już w 2014 roku, kiedy 5 stycznia za PROGiem zajmiemy się muzyką fusion z Mahavishnu Orchestra i albumem Birds on Fire na czele.

Wesołych świąt i progresywnego Nowego Roku!

niedziela, 15 grudnia 2013

Audycja nr 92 - rok 1973 (III)

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Il Rovescio Della Medaglia - Absent For This Consumed World / Ora Non Ricordo Piu / Il Suono Del Silenzio (Contaminazione, 1973)
3. Il Rovescio Della Medaglia - La Mia Musica (Contaminazione, 1973)
4. Il Rovescio Della Medaglia - La Grande Fuga (Contaminazione, 1973)
5. Le Orme - Sospesi Nell'incredibile (Felona E Sorona, 1973)
6. Le Orme - Felona / La Solitudine Di Chi Protegge Il Mondo / L'equillibrio (Felona E Sorona, 1973)
7. Le Orme - Ritratto Di Un Mattino (Felona E Sorona, 1973)
8. Le Orme - Ritorno Al Nulla (Felona E Sorona, 1973)
9. De De Lind - Fuga E Morte (Io non so da dove vengo e non so dove mai andrò. Uomo è il nome che mi han dato, 1973)
10. Alphataurus - Dopo L'Uragano (Alphataurus, 1973)
11. Alphataurus - Croma (Alphataurus, 1973)
12. Alphataurus - La Mente Vola (Alphataurus, 1973)
13. Campo Di Marte - Secondo Tempo (Campo Di Marte, 1973)
14. Campo Di Marte - Settimo Tempo (Campo Di Marte, 1973)
15. Nuova Idea - Una Vita Nuova (Clowns, 1973)
16. Le Orme - Sorona (Felona and Sorona, 1973)

Felona E Sorona

piątek, 13 grudnia 2013

Wyprawa na Felonę i Soronę

Najbliższa audycja za PROGiem poświęcona będzie włoskiej scenie rocka progresywnego. Będzie to pierwsza z trzech audycji, która w roku 1973 zaplanowana jest na analizę muzyki Półwyspu Apenińskiego.

Podczas niedzielnej audycji skupimy się na znanej Wam dobrze formacji Le Orme i opus magnum grupy, jednym z najwybitniejszych albumów dla rock progresivo italiano, Felona e Sorona (recenzja). Oprócz tego zaprezentujemy wiele mniej znanych, ale świetnych formacji, pochodzących z Włoch jak Alphataurus, Il Rovescio Della Medaglia czy Campo di Marte. Będzie to wieczór spod znaku symfonicznego, progresywnego rocka pełnego wspaniałych melodii, ale i porywających rytmów.

Startujemy w niedzielę 15 grudnia o godzinie 21.00. Do usłyszenia!

Muzycy Le Orme

czwartek, 12 grudnia 2013

Recenzja: Le Orme - Felone E Sorona (1973)


"Mówi się, że tym światem rządzą dwie siły, które walczą i wykluczają się nawzajem. Jedna z nich jest pozytywna, druga natomiast negatywna. Rzeczywistość jednak pokazuje, że dobro i zło są zawsze bardzo silnie ze sobą związane. Są połączone w każdej osobie. My te dwie siły nazywamy Felona i Sorona." - tak o czwartym albumie Le Orme mówi wokalista grupy Toni Pagliuca.

Le Orme (pol. Ślady stóp) to włoska formacja założona w roku 1966 w Wenecji. Początków prawdziwej kariery grupy należy szukać w roku 1971, kiedy formacja wydała album zatytułowany Collage. Był to jeden z pierwszych albumów naprawdę wysokich lotów na włoskiej scenie muzyki progresywnej, który ugruntował fundamenty dla prawdziwej rewolucji muzycznej we Włoszech. Rewolucji progresywnej. Lata 1972-1973 to bowiem pojawienie się na rynku Półwyspu Apenińskiego takich grup jak Premiata Forneria Marconi, Banco Del Mutuo Soccorso, Museo Rosenbach, Area czy Il Balletto di Bronzo. Zespół Le Orme oraz dwie pierwsze, wyżej przytoczone formacje, w światowej opinii uchodzą za tzw. wielką trójcę rock progressivo italiano czyli trzy kluczowe i zarazem kultowe grupy muzyczne dla włoskiej muzyki progresywnej lat 70-tych.

Muzycy Le Orme z Genesis
Le Orme na to miano solidnie zapracowało. Po bardzo udanym Collage grupa w roku 1972 wydała jeszcze lepszy album Uomo di pezza (Szmaciana lalka) z utworem Gioco di bimba, który został wielkim hitem we Włoszech, a sam album sprzedawał się wyśmienicie (pierwsze miejsce na listach sprzedaży). W międzyczasie prac nad muzyką na kolejny album grupa miała okazję wspierać na trasach koncertowych we Włoszech brytyjskie Van der Graaf Geneartor oraz Genesis, dzięki czemu miała okazję grania przed kilkunastotysięcznymi widowniami. Warto wiedzieć że obie grupy były w owym czasie we Włoszech absolutnie ubóstwiane i szturmem zdobywały pierwsze miejsca na listach sprzedaży.  Razem z koncertowymi sukcesami rok 1973 przyniósł Le Orme album, który dziś uznaje się za absolutnie najwybitniejsze wydawnictwo zespołu - krążek zatytułowany Felona E Sorona (Felona i Sorona).

Wydawnictwo Felona E Sorona to album koncepcyjny. Opowiada on historię dwóch planet. Jedną z nich jest szczęśliwa Felona, której mieszkańcy żyją całkowicie beztrosko, a ich jedynym zmartwieniem są spadające na planetę kule mydlane (zobrazowane na tyle okładki). Drugą z nich jest ponura Sorona, której mieszkańcy żyją nieszczęśliwie i wypatrują cudu, mogącego poprawić ich niedolę. Jak słyszymy w otwierającym płytę Sospesi nell'incredibile (W tych latach) obie planety, mimo tego że nie zdają sobie sprawy ze swojej obecności, są w pewien sposób powiązane "jak gałęzie jednego drzewa". Temat tekstów płyty Le Orme jest idealnym odzwierciedleniem muzycznej zawartości płyty, w której na przemian doświadczamy pozytywnej energii (planeta Felona) jak i ponurych, sentymentalnych dźwięków (planeta Sorona).

Płyta, nawet jak na standardy lat 70-tych, jest bardzo krótka. Felona E Sorona to tylko 33 minut muzyki, dziś często definiowanej jest jako spoiwo symfonicznego rocka lat 70-tych z neoprogresywnym rokiem lat 80-tych. Dlaczego? Dlatego, że jest to płyta oparta na brzmieniu instrumentów klawiszowych, które tu mają bardzo syntezatorowy wydźwięk. Warto wspomnieć, że Le Orme w latach swojej świetności był zespołem trzyosobowym, grającym w składzie Toni Pagliuca (instrumenty klawiszowe), Aldo Tagliapietra (wokal, gitara basowa, gitara akustyczna), Michi Dei Rossi (perkusja). Podobnie więc jak w przypadku formacji opartych na podobnym schemacie personalnym jak Emersom, Lake & Plamer czy Triumvirat to klawisze w głównej mierze kształtują muzyczną zawartość albumu.

Tył okładki z wielką mydlaną kulą
Felona E Sorona to dziewięczoczęściowa saga, której pierwszym ogniwem jest utwór Sospesi nell'incredibile. Kompozycja ta jest jedynym progresywnym utworem z prawdziwego zdarzenia na albumie. Kolejne sześć to bowiem krótsze muzyczne twory (2-3 min), tworzące jednak jedną muzyczną całość, natomiast dwa utwory zamykające album to piosenka (jak na każdy progresywny krążek przystało) oraz zakręcona kompozycja klawiszowa w stylu ELP. Po dziewięciominutowym Sospesi nell'incredibile przechodzimy do utworu Felona, opisującego życie na pierwszej z planet w galaktyce Le Orme. Muzyczny klimat tej kompozycji jak i wszystkich na tym albumie idealnie odpowiada zawartości tekstowej utworu, dzięki czemu bardzo łatwo możemy wczuć się w klimat Felona E Sorona, właściwie zinterpretować zawartość płyty i przezywać to co mieszkańcy Felony i Sorony. Jest to ogromny pozytywny walor albumu. Umiejętność muzyków Le Orme w muzycznym kreowaniu rzeczywistości jest wręcz niebywała. Kolejny La solitudine di chi protegge il mondo (Samotność tego, który chroni ten świat) to muzyczna opowieść o Stwórcy obu planet. Utwór przechodzi w L'equilibrio (Równowaga) - jedną z barwniejszych kompozycji na albumie. Wieńczy ją zaklęte we wspaniałe fortepianowe outro wyznanie Stwórcy odnoszące się do Felony: "Nie mogę zrobić nic więcej - Stworzyłem tutaj niebo. Dałem im moją miłość i teraz muszę zobaczyć mój drugi świat... Co się tam dzieje?". Drugi świat? Chodzi oczywiście o nieszczęśliwą Soronę, której poświęcone są kolejne utwory na płycie (już na drugim dysku, gdyż po L'equilibrio przewracamy winyl na drugą stronę).

"W tym szarym świecie już dawno zboże ustąpiło miejsce suchym, pożółkłym trzcinom. Roślin już prawie nie ma. Stare miasto poszło w zapomnienie, owinięte w gęstą mgłę. Życie nie może wydostać się z ciemności." - w ten sposób Le Orme w utworze Sorona opisuje drugą planetę. Przygnębiającemu tekstowi towarzyszy depresyjna muzyka całkowicie pozbawiona nadziei i obdarta ze wszystkich pozytywnych emocji. Muzyka ta delikatnie przyśpiesza w kolejnym Attesa Inerte, które w dalszym ciągu opisuje planetę: "W każdym jest wiara tylko na cud. Wszyscy czekają z obojętnością podnosząc ręce ku niebu". Prawdziwe wybawienie mieszkańców Sorony przynosi następna kompozycja o tytule Ritratto di un mattino (Portret poranka), który należy do jednych z najciekawszych momentów na płycie. Po słowach, których sens okazuje się wybawieniem dla mieszkańców Sorony: "Szczęścia nie można znaleźć w sobie. Zrób wszystko aby uczynić życie innego człowieka swoim własnym." dochodzimy do punktu kulminacyjnego całego albumu, fantastycznego sola syntezatorowego Aldo Tagliapietriego, które wymalowuje przed naszymi oczami tęczę, zamienia ponury muzyczny obraz Sorony w przepełniony nadzieją, pozytywną energią i radością. Łzy same cisną się do oczu... Sorona jest wybawiona!

Na dobrą sprawę Ritratto di un mattino zamyka krążek. Le Orme jednak na zakończenie zostawiło dwie kompozycje, które w przeciwieństwie do poprzednich kompozycji stanowią oddzielne muzyczne byty, które bardzo sprytnie zostały wplecione w całość. Pierwszym z nich jest utwór All'infuori del tempo, który jest tekstowym podsumowaniem historii Felony i Sorony. Dobry album progresywny (w większości przypadków) nie może obyć się od piosenki (Genesis i I Know What I Like, ELP i Lucky Man, Pink Floyd i Money, Riverside i Conceiving You), więc i Le Orme postanowiło na Felona E Sorona umieścić następcę Gioco di bimba. All'infuori del tempo to naprawdę bardzo przyjemny utwór, w dodatku bardzo mocno zapadający w pamięć. Opowiada on dalszą historię galaktyki Le Orme:

"W tej chwili dwa światy szczęśliwie wibrują razem na niebie 
nie ma pamięci o bólu.
Stwórca robi wszystko co może najlepiej
lecz ludzie jedzą tylko mydlane kule i zapominają o wszystkim.
Wydaje się, że przyszłość to radość bez skazy, 
ale kiedy można coś zbudować, można również to zniszczyć.    
I jednocześnie gdy na Soronie wszyscy się radują 
na Felonie zaczyna się powolny upadek..."

Jak czytamy, przez zaniedbania mieszkańców Felony spada na nich kara, którą sami sobie zgotowali. Sytuacja odwraca się. Złoty okres na Felonie dobiega końca i ogarnia ją mrok oraz ciemność, który ukazany jest na ostatnim utworze na płycie Ritorno al nulla (Powrót do nocy). W tym instrumentalnym utworze Toni Pagliuca kreuje obraz destrukcji i paniki, która zapanowała na Felonie. Utwór przywodzący na myśl styl Keitha Emersona i dowodzi wyśmienitych zdolności kompozytorskich Włocha.

Le Orme w roku 1973
Warto dodać, że po ogromnym sukcesie komercyjnym album został wydany w wersji anglojęzycznej przez wytwórnię Charisma Records. Felona E Sorona pod angielskim tytułem Felona and Sorona różni się od pierwowzoru kilkoma elementami. Po pierwsze Toni Pagliuca śpiewa w języku angielskim, a nie włoskim. Po drugie tekst na krążek napisał Peter Hammill z Van der Graaf Generator (uwaga! to nie jest tłumaczenie, a nowy tekst napisany na bazie oryginału). Po trzecie album zawiera nieco inny zestaw utworów, który, moim zdaniem, bardziej odpowiada muzycznemu rozdziałowi krążka: La Solitudine Di Chi Protegge Il Mondo i L'equillibrio zostały połączone w The Maker, Sorona i część Attesa Inerte to The Web of Time, pozostała część Attesa Inerte i początek Ritratto Di Un Mattino to Sorona, a wyznanie Sorończyków z fantastycznym solem Tagliapietriego z Ritratto Di Un Mattino zatytułowano The Plan. Reszta, oprócz tytułów w języku angielskim, jest bez zmian. Wersję anglojęzyczną warto poznać, ale nie ulega wątpliwościom, że to pierwowzór jest wersją "lepszą". Felona E Sorona obdarta z "włoszczyzny" traci sporo ze swojej wyjątkowości.

Album Felona E Sorona jest bez wątpienia jednym z najwybitniejszych dzieł muzycznych pochodzących z Półwyspu Apenińskiego. Nie będzie przesadą umieścić go w piątce najbardziej kultowych i najbardziej reprezentatywnych wydawnictw rock progressivo italiano. Wspaniały album. 

Lista utworów: 
Strona 1:
 1. Sospesi nell'incredibile  – 8:43
 2. Felona – 1:58
 3. La solitudine di chi protegge il mondo – 1:57
 4. L'equilibrio – 3:47
Strona 2: 
 5. Sorona – 2:28
 6. Attesa inerte – 3:25
 7. Ritratto di un mattino – 3:29
 8. All'infuori del tempo – 4:08
 9. Ritorno al nulla – 3:34

niedziela, 8 grudnia 2013

Audycja nr 91 - rok 1973 (II)

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Camel - Arubaluba (Camel, 1973) '
3. Czesław Niemen - Ode to Venus (Ode to Venus, 1973)
4. Peter Sinfield - Envelopes Of Yesterday (Still , 1973)
5. Peter Sinfield - Still (Still, 1973)
6. King Crimson - Larks' Tongues in Aspic, Part One (Larks' Tongues in Aspic, 1973)
7. King Crimson - Book Of Saturday (Larks' Tongues in Aspic, 1973)
8. King Crimson - Exiles (Larks' Tongues in Aspic, 1973)
9. King Crimson - Easy Money (Larks' Tongues in Aspic, 1973)
10. King Crimson - The Talking Drum (Larks' Tongues in Aspic, 1973)
11. King Crimson - Larks' Tongues In Aspic, Part Two (Larks' Tongues in Aspic, 1973)
12. Fripp & Eno - The Heavenly Music Corporation ((No Pussyfooting), 1973)

Larks' Tongues in Aspic

piątek, 6 grudnia 2013

Ozorki skowronków w galarecie

Długi mieliśmy odwyk od Karmazynowego Króla za PROGiem... To wszystko dlatego, że w roku 1972 grupa Roberta Frippa nie uraczyła nas albumem studyjnym. Warto jednak było czekać ponad rok (w naszym przypadku kilka miesięcy audycji ;)) do powrotu formacji na naszą antenę. Bohaterem naszego najbliższego spotkania będzie bowiem album często uważanym za największe osiągnięcie Crimson po In The Court Of The Crimson King - wydany w marcu 1973 roku Larks´ Tongues In Aspic.

Najbliższa audycja za PROGiem (niedziela 8 grudnia, godzina 21:00) będzie poświęcona losom grupy na przestrzeni roku 1972 oraz 1973, a w szczególności właśnie temu wybitnemu krążkowi. Oprócz lwiej części materiału z Larks´ Tongues In Aspic usłyszymy także muzykę z solowego krążka Petera Sinfielda, który nagrał (m.in. z udziałem Grega Lake'a!) po odejściu z Crimson oraz muzyczny, ambientowy projekt Roberta Frippa i Briana Eno (znanego m.in z Roxy Music).

Podczas audycji odpowiemy na pytania związane z fenomenem Larks´ Tongues In Aspic, zakończeniem kilkuletniej współpracy Frippa i Sinfielda, o tym jak do grupy trafił Bill Bruford z Yes czy nietypowym tytułem płyty.

King Crimson, listopad 1973

czwartek, 5 grudnia 2013

Temat okładkowy - Larks' Tongues in Aspic

Historia Imperium obfituje w żywoty popaprańców. Heliogabal poza zamiłowaniem do krwi, które nieobce było i rzeszy innych cesarzy, wsławił się jeżdżeniem w rydwanie zaprzęgniętym w młode panny, otworzeniem w cesarskim pałacu burdelu (którego sam był główną atrakcją) i specyficznymi upodobaniami kulinarnymi. Urządzał uczty z wszystkimi potrawami w jednym kolorze, podawał gościom atrapy z kości słoniowej czy przyprawiał jedzenie perłami i złotem. Nie stronił też od bardziej wyszukanych smaków, zajadając się a to kopytami wielbłądów, a to językami tysięcy skowronków.

Ile prawdy w podaniach o tych niesamowitych ucztach trudno dziś stwierdzić. W różnych przekazach ptasie ozorki w galarecie (tytuł płyty King Crimson w języku polskim) lądują na stołach władców Azji i Europy od starożytności do nowożytności, bardziej jednak są symbolem przepychu i dekadencji, niż autentyczną potrawą.

Dla Frippa ważniejszy był inny wymiar tego dania - a mianowicie to, jak łączy ono dwa przeciwne pierwiastki. Ekstrawaganckie ptasie języki i powszednia galareta stanowić mają syntezę (rozumianą heglowsko). "Może nie jest to potrawa dostępna w delikatesach w Twoim sąsiedztwie, dla mnie oznacza to coś cennego zatopionego w formie, ale jednocześnie widocznego". Ptasie języki mogą być odebrane jako symbol głosu wewnętrznych intuicji, zaś galareta to świat materialny, warstwa cielesna, w której zakonserwowana jest Psyche. Wszystko niczym w muzyce King Crimson, która w pełnej dyscyplinie miała ująć głos płynący z duszy.

Fripp, jak i cała reszta artrockowej hałastry początku lat 70. był zafascynowany wszelakim mistycyzmem, odkrywaniem pokładów własnego "ja". Stąd przepełnienie symbolami muzyki, warstwy lirycznej i graficznej. W okładce, jak i w tytule, można doszukać się unii przeciwieństw - słońce splecione z księżycem to symbol zakorzeniony w tantrze, połączenie tego, co męskie i tego, co kobiece; stan balansu, kosmiczny porządek.

Istotna jest też geometria. Mamy nagrany przez grupę pięciu osób piąty album zespołu. Na płycie zaś pięć utworów, z czego tytułowy podzielony jest na dwie części, by całość tworzyła cykl, pętlę. Z kolei kompozycja okładki oparta jest o pentagram, który poza (rzecz jasna) pięcioma kątami oferuje niezłe bogactwo alchemicznych i okultystycznych znaczeń, a przy tym uosabia matematyczny porządek złotego podziału.

Można było te makro-mikrokosmiczne dyrdymały ubrać w jakiś lepszy tytuł. Skąd się wziął ten? "Ozorki skowronków w galarecie, oczywiście!" miał rzucić Jamie Muir na pytanie o nazwę tworzonego albumu. I tak już zostało, a niezależnie od tego, jak głupio to określenie brzmi, Fripp z O'Donnellem zdołali postawić na nim w miarę inteligentną nadbudowę... całkowicie ignorując właściwe znaczenie.

Za:

wtorek, 3 grudnia 2013

King Crimson - notka biograficzna (1972/1973)

Pozycja Karmazynowego Króla na rynku amerykańskim ciągle była chwiejna, ale że "Islands" sprzedawał się tam znacznie lepiej niż "Lizard" (76. lokata), zespól ruszył za ocean z cyklem koncertów. Właśnie w Stanach Fripp doszedł do wniosku, że długiej już nie może pracować z Sinfieldem. Że twórcze możliwości ich duetu wyczerpały się. Jednak na tym nie koniec - konflikt wkrótce podzielił Roberta także z pozostałymi członkami grupy. Skład Fripp - Collins - Burrell - Wallace utrzymał się do wiosny 1972 r. tylko dlatego, że zespół miał zakontraktowane kolejne koncerty w Ameryce. Wystąpił tam, choć już tylko w USA a nie w Kanadzie, trzydzieści dwa razy - od 11 lutego (Wilmington) do 1 kwietnia (Birmingham w stanie Alabama). Tournée owo udokumentował wydany 9 czerwca 1972 r. pierwszy koncertowy album King Crimson - "Earthbound". Ale wydany tylko w Wielkiej Brytanii, bowiem firma Atlantic odmówiła publikacji nagrań w Stanach tłumacząc swoją decyzję słabą jakością techniczną materiału. "Earthbound" rzeczywiście brzmiał kiepsko, ale miał dla fanów Crimson sporą wartość głównie ze względu na obecność uzupełniających klasyczne utwory "21st Century Schizoid Man" i "The Sailor´s Tale" nowych kompozycji "Peoria" i "Earthbound", a także rozbudowanej wersji "Groon" (tematu dotąd opublikowanego wyłącznie na drugiej stronie singla "Cat Food").

Album "Earthbound" zbierał nagrania zarejestrowane 11, 26 (Jacksonville) i 27 (Orlando) lutego oraz 10 (Peoria) marca. Lecz przynajmniej jeszcze jeden koncert w ramach tamtego tournée miał duże znaczenie - 27 marca w Bostonie. Obok King Crimson grał wtedy Yes, jeszcze w składzie z perkusistą Billem Brufordem... Bruford, wielki fan Frippa, miał wówczas sposobność słuchać swego mistrza na żywo po raz drugi (po raz pierwszy - jeszcze 11 kwietnia 1969 r. w londyńskim Lyceum!). Utwierdził się wtedy w przekonaniu, że o ile Yes na szykownym "Close To The Edge" wyczerpał swoje możliwości, tak możliwości Crimson pozostają po prostu niewyczerpane...

Po powrocie ze Stanów Zjednoczonych wiosną 1972 roku Robert Fripp zaczął formować King Crimson na nowo i od początku, został bowiem już zupełnie sam (Sinfield w 1973 roku wydał pod własnym nazwiskiem album "Still", w nagraniu którego pomagało mu wielu muzyków związanych z KC - Lake, Collins, Tippett, Wallace, Burrell, Wetton i Rubin Miller, później pisał teksty dla Emerson Lake & Palmer i włoskiej formacji PFM; Wallace, Collins i Burrell współpracowali m.in. z Alexisem Kornerem; Burrell znalazł się też w Bad Company; Collins grał z Camel i okazjonalnie z Dire Straits; Wallace nagrywał m.in. ze Stevem Marriottem i Bobem Dylanem).

Nowy skład King Crimson Fripp ostatecznie uformował w lipcu 1972 roku. Oprócz wspomnianego Bruforda (ur. 17.05.1948 r. w Londynie), w zespole znaleźli się jeszcze basista i wokalista John Wetton (ur. 12.07.1949 r. w Derby) były muzyk formacji James Litherland´s Brotherhood, Mogul Thrash i Family, skrzypek i flecista David Cross (eks-Rings) oraz obsługujący instrumenty perkusyjne Jamie Muir (eks-Boris, Assegai i Sun Ship) - jedna z najbardziej barwnych postaci tworzących historię i legendę Karmazynowego Króla.

Skład ten - uważany za jeden z najlepszych, a być może nawet najlepszy w dziejach King Crimson - podjął działalność koncertową. Zadebiutował - po trwających trzy tygodnie wyjątkowo intensywnych próbach - w październiku (13 - 15) we frankfurckim Zoom Club, w tym samym miesiącu wystąpił jeszcze w Bramie (17) oraz w jazzowym klubie w Redcar (29), a potem odbył regularne tournee po Wielkiej Brytanii (rozpoczęte 10 listopada w Hull, a zakończone 15 grudnia w Portsmouth). Jednymi z głównych atrakcji, jakie spotykały uczestników koncertów, były wygląd i zachowanie Muira. Muzyk ten, spowity w futrzane skrzydła, w sposób nieskoordynowany miotał się po scenie, a nawet pluł krwią - co robiło szczególne wrażenie także ze względu na kontrast ze statycznie zachowującymi się jego kolegami (ulubioną pozycją koncertową Frippa była pozycja siedząca). Muir sprawiał wrażenie osoby szalonej, niezrównoważonej psychicznie. I rzeczywiście...

Nieoczekiwanie dla bardzo zasmuconych takim obrotem sprawy kolegów nie stawił się na pierwsze koncerty King Crimson w 1973 roku - 10 i 11 lutego w klubie Marquee. Po prostu przepadł i to w tajemniczych okolicznościach. Niektórzy utrzymywali, iż zamknął się w którymś z tybetańskich klasztorów, inni że trafił do sekty buddyjskiej w... Szkocji.

Muir jeszcze zdążył wziąć udział w nagraniu kolejnego longplaya King Crimson, bowiem sesje odbyły się w styczniu i na początku lutego. Longplay ów - zatytułowany "Larks´ Tongues In Aspic" - ukazał się ostatniego dnia marca 1973 roku. Po raz pierwszy od czasu "In The Court Of The Crimson King" Fripp wykorzystał kompozytorskie pomysły kolegów z zespołu (w tym czasie złożył też kilka oświadczeń prasowych, że King Crimson nie równa się Robert Fripp) i... wyszedł na tym bardzo dobrze, choć akurat wcale nie kompozycje okazały się głównym atutem już szóstego albumu Karmazynowego Króla...

"Larks´ Tongues In Aspic" jest często uważany za największe osiągnięcie Crimson po "In The Court Of The Crimson King". Chyba słusznie. Co prawda muzykom nie udało się stworzyć choćby jednego wyjątkowo zapadającego w pamięć utworu, co prawda poetyka tekstów Richarda Palmera-Jamesa (wśród następców Sinfielda początkowo wymieniano piszącego dla Eltona Johna Berniego Taupina) okazała się mniej wyszukana, zaś tematyka bardziej przyziemna -. ale zrekompensowało te braki fantastyczne wykonawstwo, decydujące o szczególnej aurze i szczególnej sile wyrazu muzyki King Crimson A.D. 1973. Cennymi nabytkami okazali się zwłaszcza Wetton ("Exiles", "Book Of Saturday" i "Easy Money" zaśpiewał niewiele gorzej niżby to uczynił Lake), Bruford (który głównie w Easy Money" udowodnił, że ma swój styl świetnie pasujący do stylu Frippa) i Cross ("Larks´ Tongues In Aspic, Part One", "The Talking Drum"), choć brzmienie KC wzbogacił również Muir, współtworząc niezwykły klimat "The Talking Drum". Niemniej centralną postacią zespołu pozostał Fripp, jedyny twórca i główny wykonawca koronnego utworu płyty - "Larks´ Tongues In Aspic, Part Two". Oparta na ciężkim riffie gitary druga część utworu tytułowego to przykład na motorykę muzyki King Crimson. Muzyki, która mieściła się między Black Sabbath a Soft Machine - jak podsumowała "Larks´ Tongues In Aspic" prasa.

"Larks´ Tongues In Aspic" znalazł uznanie także wśród publiczności. W Wielkiej Brytanii płyta doszła do 20. miejsca na listach, w USA - do 61.

Prawie cały 1973 rok muzycy spędzili w trasie. To był rok najbardziej obfitujący w koncerty w całej historii Frippa i King Crimson. Grupa wystąpiła wtedy przeszło sto razy, z reguły na początku przedstawiając pierwszą część "Larks´ Tongues...", zaś na koniec drugą (dopiero z czasem druga część grana była w środku, ustępując miejsca finałowemu "21st Century Schizoid Man"). Program uzupełniał m.in. słynny później "Starless". Fripp, Wetton, Bruford i Cross koncertowali w Wielkiej Brytanii (nie tylko w lutym, lecz również w marcu i październiku), Holandii (marzec i listopad), Włoszech (kwiecień i listopad), Szwajcarii (kwiecień i listopad), Francji (kwiecień i listopad), USA (kwiecień maj, czerwiec, lipiec, wrzesień i październik), Kanadzie (maj i wrzesień), Belgii (listopad) oraz Hiszpanii (listopad). Karmazynowy Król zbierał znakomite recenzje i niemałe ilości słuchaczy (6 kwietnia w Rzymie przyszło ich dwadzieścia tysięcy!).

Jak widać, muzycy mieli wolne tylko w sierpniu i grudniu. Zresztą nie wszyscy -- w sierpniu Fripp, odczuwający pewne ograniczenie nową, demokratyczną formułą King Crimson, wraz z odchodzącym z Roxy Music Brianem Eno nagrał wydaną w listopadzie płytę "No Pussyfootin'", mająca znaczenie o tyle, że właśnie na niej uchylił rąbka tajemnicy swojej sławnej później techniki gitarowej nazwanej frippertronics.

W styczniu 1974 roku King Crimson - o dziwo w nie zmienionym składzie - znów znalazł się w studiu. Zarejestrowana została wtedy część albumu "Starless And Bible Black", powstającego etapami już od sierpnia 1973 r. Pozostałą część płyty wypełniły kompozycje nagrane 23 listopada w Amsterdamie (choć próżno szukać na okładce informacji o tym). Płyta owa - poprzedzona singlem "The Night Watch"/"The Great Deceiver" - znalazła się w sklepach już w lutym.

Na podst.
http://www.crimson.art.pl/biografia.html

niedziela, 1 grudnia 2013

Audycja nr 90 - rok 1973 (I)

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Led Zeppelin - D'yer Mak'er (Houses Of The Holy, 1973)
3. Focus - Round Goes The Gossip (Focus III, 1973)
4. Focus - Sylvia (Focus III, 1973)
5. Focus - Focus III (Focus III, 1973)
6. Camel - Slow Yourself Down (Camel 1973)
7. Camel - Mystic Queen (Camel, 1973)
8. Camel - Never Let Go Come (Camel, 1973)
9. Fantasy - Paint a Picture (Paint a Picture, 1973)
10. Greenslade - Feathered Friends (Greenslade, 1973)
11. Greenslade - Sundance (Greenslade, 1973)
12. Nurt - Kto ma dziś czas (Nurt, 1973)
13. Nurt - Piszę kredą na asfalcie (Nurt, 1973)
14. Earth and Fire - Atlantis (Atlantis, 1973)
15. Camel - La Princesse Perdue (The Snow Goose (re-recorded & re-arranged), 2013)

Camel, 1973