wtorek, 31 marca 2015

Wystartował plebiscyt na najlepszy progresywny utwór roku 1974!

Ruszyła kolejna edycja naszej wielkiej zaPROGowej zabawy - wyboru najlepszego progresywnego utworu roku 1974! Kontynuując praktykę rocznika ubiegłego, po raz kolejny wybieramy najwspanialsze progresywne utwory epoki lat 60-tych i 70-tych. 

Podczas ostatniego głosowania (zobacz szczegółowe wyniki), dotyczącego roku 1973, na podium umiejscowiliście utwór Firth of Fifth Genesis, który dosłownie o jeden punkt wyprzedził Larks' Togues in Aspic, Part II King Crimson. Trzecie miejsce przypadło w udziale Pink Floyd i kultowemu utworowi TimeRywalizacja tycząca się roku 1974 zapowiada się równie pasjonująco, a to kto zostanie najwybitniejszym muzycznym reprezentantem roku 1974 zależy tylko od Was! 

W tym roku formuła plebiscytu została delikatnie zmodyfikowana. Po pierwsze swoje głosy będzie można oddawać na kompozycje spoza proponowanej listy. Po drugie, by uczynić cały proces bardziej przyjaznym, głosy będzie można wysyłać za pomocą łatwego w obsłudze formularza.


PROPOZYCJE (rok 1974)*: 


01. A Louse is Not a Home - PETER HAMMILL
02. Credo REFUGEE
03. Crime of the Century - SUPERTRAMP
04. FractureKING CRIMSON
05Hamburger Concerto FOCUS 
06. Hergest Ridge, Part 1 - MIKE OLDFIELD 
07. Illusions On A Double DimpleTRIUMVIRAT 
08In the Cage - GENESIS
09. Journey from Mariabronn - KANSAS
10. Köhntarkösz (Part I)MAGMA 
11. Krautrock FAUST 
12. Lady Fantasy - CAMEL 
13. L'isola Di Niente - PREMIATA FORNERIA MARCONI  
14. Master Builder - GONG
15. Mother RussiaRENAISSANCE
16. Opening Move - GRYPHON
17. A Meditation Mass, Part 1 - YATHA SIDHRA
18. Proclamation - GENTLE GIANT 
19. RedKING CRIMSON 
20. Remember The Future (Part 1) - NEKTAR
21. Starless KING CRIMSON 
22. The Gates Of DeliriumYES 
23. The Shadow of Lo - RETURN TO FOREVER 
24. Un Giorno, Un Amico - QUELLA VECCHIA LOCANDA


Zasady plebiscytu:
1) Wybieramy pięć, naszym zdaniem najwybitniejszych, utworów, którym przyznajemy punkty od 1 do 5 (nie zaliczane są pozycje ex aequo). Utwory nie muszą pochodzić z przedstawionej wyżej listy. Przykładowo:
1. Utwór nr 1 - 5 pkt
2. Utwór nr 2 - 4 pkt
2) Listę ocenionych utworów do 17 kwietnia (piątek) przesyłamy na adres pawel.bogdan@radioaktywne.pl bądź wypełniamy formularz do głosowania.
3) Słuchamy podsumowania plebiscytu, które odbędzie się podczas specjalnej, audycji za PROGiem dnia 19 kwietnia o godzinie 21.00 [audycja jednocześnie będzie wieńczyła analizę roku 1974 w muzyce progresywnej].


Razem ze słuchaczami audycji postaw pomnik najwybitniejszym utworom w historii muzyki progresywnej! Jeśli czujesz, że Twoja wrażliwość i wytrenowane ucho mogłyby pomóc dostawić cegiełkę do tego szczególnego plebiscytu, poświęć dosłownie kilka minut swojego czasu, dokładnie przemyśl swój wybór i po prostu zagłosuj!

Tutaj każdy głos ma znaczenie!

poniedziałek, 30 marca 2015

Ozric Tentacles w w ramach Serotoniny w Progresji

Trzecią edycję Serotoniny otworzy legendarna, psychodeliczno-rockowa kapela Ozric Tentacles. Grupa na scenie istnieje od 32 lat i posiada w swoim dorobku ponad milion sprzedanych płyt. 

3cia edycja Serotonina party współorganizowana jest wraz z Klubem Progresja, i będą to w zasadzie dwa osobne wydarzenia, na które bilety można będzie kupić oddzielnie, bądź też wykupić karnet, który będzie pozwalał zaliczyć dwie imprezy. Poza muzyczną stroną imprezy nie zabraknie jak zwykle wizualizacji i dekoracji na najwyższym poziomie. Na suficie oraz na ścianach zawisną konstrukcje 3D MAE DEKO, które będą skąpane w największych rozmiarów pracach twórców z 2DEKO. Ekipa Egodrop zadba o najwyższej jakości 3D mapping, jak i o kształt ekranów. Do tego poza Ozric Tentacles na Main Stage i Chill Outcie zagra dwójka headlinerów z zagranicy. Nie zabraknie również DJów kolektywów Mystic Arts Event i Egodrop. 

Serotonina – rozkład jazdy: 

MAIN STAGE

gate open 19:00, Start 20:00
Ozric Tentacles live in concert (UK)

Serotonina Psytrance Party
Start 22:00

Abomination live (Mechanik Rec/Israel)
Electrypnose live (2to6 Rec/Swiss)
Zoogra live (Mystic Arts Event/PL)
Nois (Egodrop)
Trip (Egodrop)
Leo Rafen (Mystic Arts Event/LesnaSzajka)
Styropian (Mystic Arts Event/ Psylesia)

CHILL STAGE

Electrypnose Live ( Electrypnosis Media/Swiss)
Lauge Live (Altar Records/DK)
Bladzinsky (Medulla Oblogata/3city)
Meff (Egodrop/Krk)
Damon (Mystic Arts Event/Chillumafia)
Bongo (Mystic Arts Event/Hallabanaha)
Moondancer (Mytsic Arts Event/Quantum Digits Rec)  

OZRIC TENTACLES [UK]

Ozric Tentacles to rockowy zespół instrumentalny pochodzący z angielskiego miasta Somerset. Ich muzyka określana jest jako psychodeliczny space rock. Grupa powstała w 1983 roku z inicjatywy gitarzysty Eda Wynne, który jest obecnie jedynym członkiem pierwotnego składu. Do 2011 roku Ozric Tentacles nagrali 28 płyt i są jednym z niewielu zespołów z tak długim stażem, który wszystkie albumy wydawał niezależnie, bez pomocy żadnej dużej wytwórni, a ich płyty rozeszły się w ponad milionowym nakładzie.

Nic nie zapowiadało tak wielkiego sukcesu w 1983 roku na Stonehenge Free Festival. To właśnie tam spotkali się Ed Wynne, jego brat Roly Wynne, Nick ‘Tig’ Van Gelder, Joie Hinton. Podczas sześciogodzinnego jam session, połączonego z abstrakcyjnymi rozmowami m.in. na temat płatków śniadaniowych powstał muzyczny projekt, który zachwycił zgromadzonych wokół nich słuchaczy. Publiczność domagała się nazwy dla tak zacnej grupy. Wtedy Ed odparł, że nazywają się “Ozric Tentacles”. Ich muzyka to mieszanka hippisowskiej estetyki, elektroniki, sampli, połączona z gitarowym brzmieniem i wyraźnym rytmem. Grupa stała się szybko sztandarowym przykładem zespołu muzycznej sceny angielskiej swojego pokolenia i choć skład wielokrotnie ulegał zmianie, zmieniały się także nośniki muzyki, trendy muzyczne, to jednak muzyka Ozrics pozostaje świeża, autentyczna i alternatywna. Przez wszystkie lata działalności grupa intensywnie koncertowała w kraju i za granicą, występując regularnie w całej Europie, Azji, Ameryce Północnej i Południowej. Obecnie w skład grupy wchodzą: Ed Wynne, Brandi Wynne, Silas Wynne i Balazs Szende. Występ w ramach Serotoniny promuje wydanie nowego albumu Ozric Tentacles.

niedziela, 29 marca 2015

Audycja nr 130 - rok 1974 (XXI)

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Lynyrd Skynyrd Sweet Home Alabama (Second Helping, 1974)
3. Bob Dylan Forever Young (Planet Waves, 1974)
4. Rush In The Mood (Rush, 1974)
5. Manfred Mann's Earth Band Launching Place (The Good Earth, 1974)
6. Queen Procession / Father To Son (Queen II, 1974)
7. Queen Ogre Battle (Queen II, 1974)
8. SBB Zostało we mnie (SBB, 1974)
9. Eric Clapton - I Shot the Sheriff (Ocean Boulevard, 1974)
10. Gravy Train Bring My Life On Back To Me (Staircase To The Day, 1974)
11. Gravy Train - Staircase To The Day (Staircase To The Day, 1974)
12. Judas Priest Never Satisfied (Rocka Rolla, 1974)
13. John Lennon #9 Dream (Walls And Bridges, 1974)
14. Lucifer's Friend Sorrow (Banquet, 1974)
15. Kiss Black Diamond (Kiss, 1974)
16. Blue Öyster Cult Flaming Telepaths (Secret Treaties, 1974)
17. Eric Clapton - Layla (Ocean Boulevard (Disc 2), 1974)

Queen - Queen II

czwartek, 26 marca 2015

Ta ostatnia niedziela

Nasze najbliższe spotkanie będzie ostatnim z cyklu audycji poświęconych rocznikowi 1974. Tym razem mniej miejsca poświęcimy brzmieniom progresywnym, a więcej... ambitnemu rockowi lat 70-tych.

Tak jak nie da się opowiedzieć historii Polski, nie wiedząc co działo się w krajach sąsiedzkich, tak nie można opowiedzieć historii rocka progresywnego, nie wiedząc jak rozwijały się inne gatunki muzyczne. Nasza ostatnia audycja poświęcona będzie najciekawszym artystom, których albumami w roku 1974 żył świat. Za PROGiem posłuchamy muzyki z debiutanckiego wydawnictwa Judas Priest, kultowego albumu Queen II grupy Queen oraz prawdziwych klasyków Erica Claptona. Nie zabraknie także bardziej progresywnych dźwięków od Gravy Train, Rush oraz Lucifer's Friend. Będzie mocno optymistycznie i bardzo żywiołowo!

Podczas audycji poznamy finalistów plebiscytu na najlepszy progresywny utwór roku 1974. Dodatkowo rozdam bilet na koncert grupy Arena w warszawskiej Proximie.

Start - niedziela (29 marca), 21:00. Gorąco zapraszam do słuchania!

Queen, 1974

środa, 25 marca 2015

Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce


Kompozytor, multiinstrumentalista, wokalista i producent. Lider Porcupine Tree, filar takich projektów, jak No-Man, Blackfield, Bass Communion, Storm Corrosion. Muzyk solowy, artysta poszukujący, muzyczny innowator. Twórca muzyki wysoce oryginalnej, pełnej głębi i pobudzającą wyobraźnię. Steven Wilson w różnych składach uczestniczył w nagraniu ponad setki płyt i wyprodukował kilkadziesiąt albumów utrzymanych w rozmaitych konwencjach muzycznych. Pod solowym szyldem wydał dotychczas trzy albumy.

Dwie znakomite sale koncertowe gościć będą Stevena Wilsona wraz z zespołem. Artysta promować będzie nowy, wydany w lutym 2015 roku solowy album "Hand. Cannot. Erase". Tym razem nie są to opowieści o duchach, "nieznanym" i pozazmysłowym, seryjnych mordercach czy patologiach. Kanwą najnowszej muzycznej opowieści Stevena Wilsona są realne wydarzenia znane z brytyjskiej telewizji. Zainspirowany filmem dokumentalnym Days of our lives postanowił próbować odpowiedzieć na pytanie: "Jak żyjąc w wielkim mieście możesz zostać niezauważonym?". Zespół Wilsona zagra w następującym składzie:

Steven Wilson - vocal, guitar, piano, mellotron, artistic direction
Guthrie Govan - guitar
Adam Holzman - keyboards
Nick Beggs - bass, Chapman stick
Marco Minnemann - drums and percussion

STEVEN WILSON with band
"Hand. Cannot. Erase. Tour 2015"
7.04.2015 KRAKÓW, ICE Congress Hall, 20:00
Jak informuje organizator, bilety na koncert krakowski zostały wyprzedane! 
8.04.2015 ŁÓDŹ, Klub Wytwórnia, 20:00

Bilety w sprzedaży na WWW.ROCKSERWIS.PL oraz w punktach i na stronach TICKETPRO.PL  i  EVENTIM.PL.

wtorek, 24 marca 2015

Start plebiscytu - rok 1974

Wchodzimy w kluczową fazę plebiscytu na najlepszy progresywny utwór roku 1974.

Zanim przystąpimy do głosowania, tradycyjnie już, czeka na nas "etap rekomendacji". Propozycje utworów, które Waszym zdaniem powinny zostać uwzględnione w finale głosowania, można przesyłać na adres pawel.bogdan@radioatywne.pl lub umieścić w komentarzu poniżej do dnia 28 marca.

Lista finalistów, ułożona na podstawie Waszych propozycji, zostanie oficjalnie zaprezentowana podczas najbliższej audycji za PROGiem dnia 29 marca.

Głosowanie w plebiscycie odbędzie się w dniach 31 marca - 17 kwietnia (audycje w dniach 5 i 12 kwietnia, ze względu na m.in. przerwę świąteczną, nie odbędą się).

Gorąco zapraszam do udziału!

niedziela, 22 marca 2015

Audycja nr 129 - rok 1974 (XX)

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Gryphon - Ethelion (Midnight Mushrumps, 1974)
3. Renaissance - Running Hard (Turn Of The Cards), 1974)
3. Comus Children Of The Universe (To Keep From Crying, 1974)
4. Gentle Giant Aspirations (The Power And The Glory, 1974)
5. Gryphon Opening Move (Red Queen To Gryphon Three, 1974)
6. Gryphon Second Spasm (Red Queen To Gryphon Three, 1974)
7. Supertramp Asylum (Crime of the Century, 1974)
8. Stanley Clarke - Vulcan Princess / Yesterday Princess (Stanley Clarke, 1974)
9. Harmonium - Pour un instant (Harmonium, 1974)
10. Yonin Bayashi - Sora To Kumo (Isshoku-Sokuhatsu, 1974)
11. Faust It's a Bit of A Pain (Faust IV, 1974)
12. Triumvirat Mister Ten Percent (Illusions On A Double Dimple, 1974)

Gryphon - Red Queen To Gryphon Three

środa, 18 marca 2015

Szach mat!

Brytyjska grupa Gryphon z albumem Red Queen To Gryphon Three będzie bohaterem najbliższej audycji za PROGiem.

W roku 1974 formacja Gryphon wydała dwa studyjne albumy. Na szczególną uwagę zasługuje ten drugi, wydany w grudniu  Red Queen To Gryphon Three. Muzycy oparli temat albumu o... grę w szachy, a jednocześnie niemal do perfekcji doprowadzili swój muzyczny styl, inspirowany muzyką klasyczną, folkową, a także angielską muzyką dworską. Twórczość Gryphon to dźwięki oboju, klarnetu, fletu, rogu, fagotu, a także organów... Red Queen To Gryphon Three to z pewnością jedna z ciekawszych płyt wydanych w roku 1974.

Materiał, który w najbliższa niedzielę usłyszymy za PROGiem, będzie dosyć różnorodny, choć w dużej mierze oparty o estetykę folku. Przypomnimy twórczość Renaissance oraz Comus, a także wrócimy do muzyki Harmonium. Wybierzemy się także na małą wycieczkę do Japonii oraz Niemiec.

Będzie to nasze przedostatnie spotkanie z cyklu audycji poświęconych rocznikowi 1974. W przyszłym tygodniu rozpoczynamy przygotowania do kolejnej edycji naszego plebiscytu!

Start - niedziela (22 marca), godz. 21:00.

Gryphon, 1973

niedziela, 15 marca 2015

Audycja nr 128 - rok 1974 (XIX)

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Caravan - Introduction (Caravan & the New Symphonia, 1974)
3. Gong - Master Builder (You (Radio Gnome Invisible, Pt. 3), 1974)
3. Refugee - Papillon (Refugee, 1974)
4. Yes - The Gates Of Delirium (Relayer, 1974)
5. Yes - Sound Chaser (Relayer, 1974)
6. Yes - To Be Over (Relayer, 1974)
7. Refugee - Grand Canyon (Refugee, 1974)
8. Rick Wakeman - The Battle/The Forest (Journey To The Center Of The Earth, 1974)

Yes - Relayer

czwartek, 12 marca 2015

Wrota Delirium

Formacja Yes z albumem Relayer będzie bohaterem najbliższej audycji za PROGiem.

Rok 1974 był dla Yes niesamowicie ciężki. Fani grupy z rozczarowaniem przyjęli wydany pod koniec roku 1973 Tales from Topographic Oceans, a trasa koncertowa promująca album okazała się klęską. Co więcej, ze względu na stylistyczno-kompozycyjne rozbieżności, grupę opuścił Rick Wakeman. Muzycy nie przejęli się przeciwnościami. Zaledwie trzy miesiące po zakończeniu światowego tournée przystąpiili do nagrywania kolego wydawnictwa, ostatecznie zatytułowanego Relayer. Na miejsce Wakemana wskoczył, znany z Mainhorse oraz Refugee, Patrick Moraz. Choć Relayer to powrót Yes do struktury kompozycyjnej znanej z Close to the Edge, to grupa postanowiła mocno poeksperymentować.

W najbliższą niedzielę skupimy się głównie na twórczości Yes i znakomitym albumie Relayer. Podczas audycji posłuchamy także muzyki Patricka Moraza z Refugee oraz solowej twórczości Ricka Wakemana. Album byłego klawiszowca Yes został płytowym bestsellerem w Wielkiej Brytanii! Tym razem będzie więcej muzyki (w tym kilka dłuższych utworów), a mniej moich opowieści.

Na antenie rozdam także kolejne dwa bilety na rocznicowy koncert grupy Arena w warszawskiej Proximie (10 kwietnia).

Start - niedziela (15 marca), godz. 21:00.

Tłumy na koncercie Yes, 1975

wtorek, 10 marca 2015

Lizard 17 (zima 2014-15)

Siedemnasty już numer „Jaszczura” to 84 strony nabitej świetnymi artykułami lektury! Ale jeszcze przed otwarciem pisma waszą uwagę powinien przykuć krążek CD (wraz z bookletem), a na nim po raz kolejny pełny album z czymś dla fanów współczesnego proga. A co w środku? Rozbieramy na części to, co działo się przed King Crimson, nie pomijamy dogłębnego sprawdzenia nowej płyty Pink Floyd, podsumowujemy mitologię rocka progresywnego, przypominamy świetne „Irish Tour ’74″ Rory’ego Gallaghera, rozmawiamy z Anthonym Phillipsem z pierwszego składu Genesis, zagłębiamy się w kosmiczne fusion oraz wyłaniamy top 10 młodych jazzmanów z Polski, zastanawiamy się nad losami współczesnej inkarnacji Queen, piszemy o historii Pearl Jam i Rival Sons, przeprowadzamy wywiad z rodzimymi bandami Osada Vida oraz Trzynasta w Samo Południe, a także ze współczesnymi przedstawicielami sceny Canterbury - Schnauser. Dział recenzji „puchnie” do ponad do 20 stron(!) – przeglądamy najlepsze premiery, materiały archiwalne, koncerty i filmy na DVD, a także świeże wznowienia płyt winylowych i filmy w kinie. Nie zabrakło najważniejszych newsów, relacji z koncertów, zapowiedzi tych nadchodzących i specjalnego felietonu!

CD – Eternal: Pełnowymiarowy album australijskiej formacji z Markiem Kelsonem na wokalu i gitarze. Muzyka dla fanów cięższych odmian rocka progresywnego

PINK FLOYD: Ostatnie studyjne spotkanie muzyków Pink Floyd. O historii powstania „The Endless River” pisze Paweł Bogdan z audycji Za PROGiem.

GILES, GILES & FRIPP: Kompletny obraz tego, czym zajmowali się bracia Giles i Robert Fripp przed założeniem King Crimson. Na fantastyczną podróż po mniej znanych rejonach brytyjskiej muzyki zabiera nas Piotr Chlebowski. 

BESTIARIUSZ ROCKA PROGRESYWNEGO: Pierwszy na świecie katalog stworków, symboli i mitologii progrocka! Zebrał i opisał Jarosław Sawic.

niedziela, 8 marca 2015

Audycja nr 127 - rok 1974 (XVIII)

Playlista:
1. Zaprogowe intro
2. Gabriel's Speach
3. Genesis - The Lamb Lies Down on Broadway (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)
4. Genesis - Fly On A Windshield / Broadway Melody of 1974 (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)
5. Genesis - Cuckoo Cocoon (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)
6. Genesis - In The Cage (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)
7. Genesis - The Grand Parade of Lifeless Packaging (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)
8. Genesis - Back In N.Y.C / Hairless Heart (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)
9. Genesis - Counting Out Time (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)
10. Genesis - Carpet Crawlers (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)
11. Genesis - The Chamber of 32 Doors (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)
12. Genesis - Lilywhite Lilith (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)
13. Genesis - The Waiting Room (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)
14. Genesis - Anyway (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)
15. Genesis - Here Comes the Supernatural Anaesthetist (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)
16. Genesis - The Lamia (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)
17. Genesis - Silent Sorrow In Empty Boats (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)
18. Genesis The Colony of Slippermen (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)
19. Genesis - Ravine (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)
20. Genesis - The Light Dies Down On Broadway (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)
21. Genesis - Riding The Scree (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)
22. Genesis - In The Rapids / It (The Lamb Lies Down on Broadway, 1974)

Genesis - The Lamb Lies Down on Broadway

środa, 4 marca 2015

Recenzja: Steven Wilson - Hand. Cannot. Erase. (2015)


Wiedziałem, że będę chciał zrecenzować ten album. Gdy tylko płyta trafiła w moje ręce mocno docisnąłem słuchawki do uszu, wcisnąłem przycisk "Play" i w pełnym skupieniu, z dokładnością księgowego przystąpiłem do badania wydawnictwa. Pierwsze wrażenie? Delikatne rozczarowanie... Był to niedzielny wieczór więc kilka godzin później udałem się do radia. Po powrocie z audycji zabrałem się za wykonywanie poaudycyjnych obowiązków, w trakcie których pomyślałem: "Do diaska! Muzyka nie jest po to by ją z uporem maniaka analizować. Muzyka ma płynąć, ma rozluźniać, ma być naszym codziennym towarzyszem... A niech leci!". Nocną pracę przy komputerze wykonywałem już w towarzystwie dźwięków z Hand. Cannot. Erase.. Wrażenia z jakimi pozostawił mnie album po tym "luźnym" odsłuchu? Całkowicie odmienne.

Gdy Steven Wilson obwieścił jakiemu tematowi poświęcił album oraz opublikował jego okładkę, od razu na myśl przyszedł mi album Brave autorstwa Marillion. Zarówno w pierwszym, jak i drugim przypadku szatę graficzną zdobiła twarz kobiety, zaś podmiotem lirycznym była młoda dziewczyna, której życie pełne jest problemów. Szybko dało się jednak zauważyć, że opowieść Wilsona jest zdecydowanie bardziej głęboka i wielowymiarowa. Muszę przyznać, że muzyk idealnie trafił z tematem w przedmiot moich ostatnich przemyśleń...

W Warszawie mieszkam od kilku lat i z każdym miesiącem to miasto wzbudza we mnie coraz bardziej mieszane uczucia... Pochodzę z małej miejscowości. Za młodu nie wiedziałem co to Internet, nie używałem telefonu komórkowego, a ze znajomymi umawialiśmy się by pograć w piłkę po szkole na przysłowiową gębę. Każdy o 17. miał być na boisku. Ludzie, czy to starsi czy to młodsi, traktowali się z szacunkiem i, co najważniejsze, widzieli w sobie przyjaciół. Sąsiedzi witali się zawsze z uśmiechem i oferowali pomocną dłonią. Życie w wielki mieście jest zaś bezlitosne. To, że na nic nie starcza czasu to akurat mały problem. Bolesne są relacje międzyludzkie. W Warszawie króluje wzajemna obojętność, znieczulica, ciągła rywalizacja bez żadnych skrupułów. Gdy słyszę w pracy rozmowy rodziców, którzy już od małego tresują dzieci na korpo-roboty łaknące sukcesu, zaczynam się zastanawiać dokąd to wszystko zmierza. Gdzie podziała się prosta, ludzka radość? Gdzie beztroska i cieszenie się każdym kolejnym dniem? Niestety faktem jest, że społeczeństwo opanowała niekończąca się pogoń i z bólem serca muszę przyznać, że sam z każdym rokiem coraz mocniej jej ulegam... a ja nie chcę tak żyć. Steven Wilson w utworze zamykającym albumie pisze: Hey brother, I’d love to tell you I’ve been busy but that would be a lie. Niezwykle proste słowa, a przekazujące wiele.

Bohaterem recenzowanego albumu jest młoda, atrakcyjna dziewczyna, posiadająca wielu znajomych i bogate życie towarzyski. Kobieta zniknęła i... po 3 latach została znaleziona martwa we własnym mieszkaniu. Nie, nie chodzi o to, że zaginęła. Problemem, nad którym pochylił się Steven Wilson jest to, że... przez ten okres czasu nikt się nią nie zainteresował. Dziewczyna, mające spore problemy wewnętrzne, wycofywała się z życia towarzyskiego. Nikt nawet nie pomyślał żeby jej pomóc, zainteresować jej losem. Wielkie miasto zostawiło ją samej sobie, co zakończyło się wielką tragedią.

Bardzo spodobały mi się dwie ostatnie płyty Wilsona. Od Hand. Cannot. Erase. oczekiwałem więc sporo, choć delikatnie się zawiodłem, gdy Steven Wilson ogłosił, że jego najnowsze dzieło będzie prostsze, różnorodne i melodyjne. Gdyby zastanowić się nad trzema przymiotnikami określającymi ten album, to chyba te przyszłyby mi do głowy na samym początku. 

Hand. Cannot. Erase. to niemal 70 minut muzyki zamkniętej w jedenastu kompozycjach. Wydaje się, że proces twórczy jaki przeszedł album był zdecydowanie inny od The Raven That Refused to Sing (And Other Stories). Na poprzednim krążku Wilson budował utwory skrojone pod wybrany wcześniej temat. Mam wrażenie, że na Hand. Cannot. Erase. znalazły się takie kompozycje, na które akurat autor miał ochotę. Na wydawnictwie znajdziemy prostsze utwory nacechowane piosenkowo (Hand Cannot Erase, Happy Returns), instrumentalne obrazy (First Regret, Ascendant Here On...), złożone kompozycje mocno przywodzące na myśl Porcupine Tree (3 Years Older, Home Invasion), krótkie formy instrumentalne zbudowane na gitarowych pasażach (Transience), a także fragmenty nieco eksperymentalne (Perfect Life). Na płycie Steven Wilson ze swoim zespołem ciągle żongluje używanymi tematami (świetnym przykładem jest utwór Ancestral), momentami wchodząc nawet w cięższe brzmienia. Efektem jest niezwykle wielobarwny album, który mimo wszystko cechuje spójność i którego bardzo dobrze słucha się jako całości. To, co mogłoby być wadą tego wydawnictwa jest jego atutem. Od premiery minął niespełna tydzień, a już jestem pewny, że spośród wszystkich dotychczasowych solowych wydawnictw Brytyjczyka ten album w najlepszym stopniu trafi do fanów jego muzyki. Na Hand. Cannot. Erase. każdy znajdzie coś dla siebie i mówię to nawet na własnym przykładzie. Nigdy nie przepadałem za twórczością Porcupine Tree i tego typu utwory nie do końca mnie przekonują. Jestem jednak pewny, że fani tej formacji, którym akurat nie spodobał się The Raven That Refused to Sing (And Other Stories), przez dłuższy okres czasu nie będą mogli oderwać się od kilku fragmentów z najnowszego albumu.

Hand. Cannot. Erase. to zupełnie inna płyta niż The Raven That Refused to Sing (And Other Stories). Cechą, która szczególnie wyróżnia najnowszą pozycję Stevena Wilsona jest to, że muzyka z wydawnictwa nadaje się do słuchania... wszędzie i o każdej porze dnia, czego nie mógłbym powiedzieć o mrocznym i wymagającym skupienia poprzedniku. Hand. Cannot. Erase. słucha się dobrze podczas powrotu tramwajem z pracy, a także w zaciszu domowym czy na dobranoc. Słuchacza z jednej strony porwą wspaniałe melodie i wpadające w ucho linie wokalne, a z drugiej strony głowić się będzie nad ciekawymi rozwiązaniami kompozycyjnymi. Mimo wszystko mam wrażenie, że na wydawnictwie brakuje muzycznych pomników, jakim był chociażby Drive Home. Wszystkie kompozycje, które znalazły się na najnowszym wydawnictwie Wilsona, cechuje bardzo wysoki poziom artystyczny, ale żaden z nich indywidualnie wybija się na ten najwyższy poziom. Duży potencjał ma najdłuższy na płycie Ancestral, lecz jego niejasna struktura może obniżać ostateczną ocenę.

Pisząc recenzje zawsze staram się unikać własnych ocen. Nie chcę sugerować Wam jak macie dany album odbierać i jak macie go oceniać. Usiłuję raczej dzielić się z Wami moimi przemyśleniami i uwagami, które pomogłyby Wam lepiej zrozumieć dane wydawnictwo niż być Waszymi uszami. Jestem przecież zwykłym słuchaczem tak jak każdy z nas! Niemniej jednak w tym wypadku nie mogę nie pozwolić sobie podsumować Hand. Cannot. Erase.. Cóż, ta płyta jest po prostu... wspaniała! Choć najwyraźniej brakuje tu kompozycji, które za dziesięć lat będą wymieniane jednym tchem jako swoiste muzyczne kanony, to sama budowa albumu, mnogość wykorzystanych pomysłów, ciekawe rozwiązania kompozycyjne i przepiękne melodie stanowić będą o jego wyjątkowości. Walorem wydawnictwa jest jego wielowymiarowość, kapitalne brzmienie oraz produkcja (chyba nie słyszałem tak wybornie brzmiącego albumu), a także ciekawy liryczny koncept, zmuszający do zastanowienia i dobrze korespondujący z muzyką. Od muzyki z Hand. Cannot. Erase. czuć świeżość i to, że pisana była na wielkim luzie, bez przesadnej chęci udowadniania czegoś czy wpasowania się w jakiekolwiek trendy. Steven Wilson zresztą nie musi im podlegać, bo sam je tworzy. Pewnego rodzaju zjawiskiem jest, że muzyka blisko 50-letniego Brytyjczyka ciągle jest żywa. Nie ma tu mowy o żadnym kryzysie twórczym czy zmęczeniu. Wydaje się, że jeszcze przez wiele lat będziemy cieszyć się jego kolejnymi wspaniałymi wydawnictwami. Choć krytykowanie muzyki Wilsona zrobiło się ostatnio modne (?), to spośród aktywnych artystów jest on jednym z nielicznych, którym naprawdę należy się duża uwaga. Ciężko z nim rywalizować, a nawet nadążyć za kolejnymi podejmowanymi przez niego przedsięwzięciami.

Musicie wybaczyć mi ten długi tekst. Recenzje piszę dla Was, ale także dla siebie i po prostu musiałem podzielić się z Wami moimi uczuciami i przemyśleniami (bez problemu mógłbym napisać jeszcze kilka akapitów!). Sama jej długość jednak o czymś świadczy. Hand. Cannot. Erase. nie tylko przyjemnie mi się słuchało (i słucha). Dzieło Stevena Wilsona zmusiło mnie do zastanowienia się nad życiem w XXI wieku, a jednocześnie oderwało od codzienności. To jest największy walor tego wydawnictwa. Muzyka ma być naszym najlepszym towarzyszem, dobrym przyjacielem i codziennym kompanem. Hand. Cannot. Erase. posiada wszystkie te cechy.

Lista utworów:
1. First Regret (2:01)
2. 3 Years Older (10:18)
3. Hand Cannot Erase (4:13)
4. Perfect Life (4:43)
5. Routine (8:58)
6. Home Invasion (6:24)
7. Regret #9 (5:00)
8. Transience (2:43)
9. Ancestral (13:30)
10. Happy Returns (6:00)
11. Ascendant Here On... (1:54)
Czas całkowity: 65:44

niedziela, 1 marca 2015

Serwery nie wytrzymały... Audycję powtarzamy!

To pierwsza taka sytuacja w dziesięcioletniej historii naszego radia. Liczba słuchaczy była tak wielka, że statystyki zwariowały. Takiej słuchalności nie zdołały obsłużyć nasze serwery... Mało tego! Słuchalność "rozsadziła" serwery wszystkich okolicznych mediów... Dział IT nie jest w stanie w to uwierzyć.

Z całego serca przepraszam za problemy z słuchaniem programu. Z jednej strony cieszę się, że za PROGiem cieszy się Waszym, ciągle rosnącym zainteresowaniem, przerastającym nawet moje najśmielsze oczekiwania! Bardzo Wam za to dziękuję. Z drugiej strony bardzo przykro, że nie udało się przeprowadzić tej audycji, którą jak wiecie bardzo skrupulatnie przygotowywałem. Miało być prawdziwe muzyczne święto... "Klątwa Bogdana", o której kilka dni temu opowiedział mi Redaktor Naczelny Radia Aktywnego chyba jednak rzeczywiście istnieje ;)

Nie widzę innej możliwości niż... powtórzenie audycji! Odbędzie się ona w najbliższą niedzielę 8 marca. Tym razem promocja będzie bardziej oszczędna. To ukłon dla słuchaczy, którym najmocniej zależy na tej audycji i będą o niej pamiętać przez cały tydzień.

W związku z komplikacjami podczas naszego ostatniego spotkania byłem zmuszony nieco zmodyfikować harmonogram audycji za PROGiem. Uaktualniony plan znajdziecie tutaj.