sobota, 24 grudnia 2011

Recenzja: Brain Connect - Get on Time (2010)

 
Zespół Brain Connect powstał w 2005 roku w Zawierciu. Musiało minąć 5 lat, bądź co bądź dla formacji całkiem udanych patrząc z perspektywy wielu laurów które formacja otrzymywała na rożnego rodzaju festiwalach, aby światło dzienne mógł ujrzeć debiutancki materiał grupy. Debiutancki, lecz jeszcze nie pełnoprawny, bo Get on Time to minialbum czyli jedynie przedsmak pełnego dania i wstęp do obrania właściwego muzycznego kursu.


Krążek składa się z pięciu, a właściwie trzech kompozycji, gdyż otwierająca krążek jest podzielona na trzy części. Wszystkie razem trwają niespełna pół godziny, co jak na materiał zespół promujący jest ilością dość sporą. Warto wspomnieć o bardzo ładnej, klimatycznej i w pewnym sensie symbolicznej oprawie graficznej krążka.

Album rozpoczyna się bardzo zagadkowo i  tajemniczo,  zespół w sposób mozolny, konsekwentny i bądź co bądź udany buduje muzyczny klimat. Ja takie wstępy niesamowicie lubię bo nie dość że wzbudzają nastrój napięcia i oczekiwania, to pozwalają słuchaczowi wsiąknąć w muzyczną otoczkę całego wydawnictwa. Jak się wkrótce okazuje formacja zabiera nas w instrumentalną podróż pozbawioną prowadzącego wokalu. Tak, Brain Connect to zespół w całości instrumentalny opierający swą twórczość na mowie instrumentów, nie zaś ludzkiego głosu. Okazuje się, że instrumenty muzyków mówić potrafią i to dosyć dobrze, przy czym głośno oraz zdecydowanie wyrażają swoje zdanie i odczucia w języku fusion, rocka progresywnego i atmosferycznego. 

Koronną kompozycja albumu jest według mnie ta album rozpoczynająca pt. Bullet, w której formacja pokazuje swe prawdziwe kły i zasób możliwości. Utwór potrafi ukoić i zrelaksować, potrafi ugryźć i zabrać słuchacza w pogoń z paletą emocjonujących dźwięków, potrafi też zmusić niemal do płaczu. Aż ciężko uwierzyć, że Pocisk leci aż 15 minut bo upływa nieubłaganie szybko nie pozostawiając słuchacza obojętnym na muzykę zespołu, która może i zbytnio odkrywcza nie jest, nowatorska też raczej nie, ale za to jest piękna i czarująca. Pozostałe dwie kompozycje pt. The Art Of Flying oraz Compression skupiają się raczej na szaleńczej i żwawej muzycznej pogoni, w której muzycy prowadzą ze sobą jakby instrumentalne pojedynki doprowadzając płytę do końca.

Fakt braku wokalu prowadzącego od razu stawia zespół w trudnej pozycji, wymaga on od niego bowiem niesamowitego kunsztu kompozycyjnego. Nie zawsze udaje się jednak zespołowi wyjść obronną ręką, bo prócz naprawdę wyśmienitych momentów oraz wzlotów zdarzają się upadki i o ile naprawdę świetne Bullet oraz całkiem dobre Compression wypada pochwalić, to Art of Flying można by przemianować na Art of Deeping bo w większości irytuje zamiast zachwycać. Czuć w nim jakby jazzowe improwizacje jakby żywcem wyciągnięte ze studyjnego jammingu, ale nie składają się one na przekonywującą i interesującą całość. Kompozycje Brain Connect czasem są barwne, szalone i dla słuchacza niemal nieokiełznane, niestety również dość schematyczne i niezbyt trzymające się całości (może niezbyt dokładnie przemyślane?). 

Można również ponarzekać na produkcję i brzmienie krążka. Słychać, że jest to materiał wydany tylko i wyłącznie własnym nakładem sił, a patrząc na niego z tej perspektywy to i tak jest bardzo dobrze. Jestem jednak przekonany, że profesjonalne ręce i obróbka nie tylko zdecydowanie ubarwiłyby i oszlifowałyby Get on Time, ale wyciągnęłyby z niego ukryte, drugie dno.

Inspiracje? Z pewnością czuć w muzyce zespołu naprawdę sporo rozwiązań muzycznych przywodzących na myśl Riverside czy Pink Floyd. Co ważniejsze czuć również sporo Brain Connect. Sądzę jednak, że wszystkie głębsze i mniejsze, zamierzone czy też niezamierzone wzorowanie się na mistrzach z pewnością można zespołowi wybaczyć. Każdy z pewnością wie, jak ciężkim zadaniem jest wykreowanie swojego własnego, rozpoznawalnego stylu, a niektórym nigdy się to nie udaje. Przed Brain Connect jeszcze daleka muzyczna droga.

Przyznam że początkowo muzyka zespołu mnie nie zachwyciła. Z każdym kolejnym przesłuchaniem było jednak coraz lepiej. Formacja jak na materiał stworzony od A do Z własnym nakładem sił może nie zrzuciła mnie z krzesła, ale pokazała się z bardzo dobrej strony. Sam jestem ciekaw w którą stronę pójdzie Brain Connect na swym kolejnym wydawnictwie – czy to będzie rock bardziej atmosferyczny jak w Bullet czy fusion jak w dwóch kolejnych kompozycjach. Ja z pewnością będę czekał na pełnowymiarowy materiał zespołu, bo ten przedpremierowy mi osobiście narobił tzw. smaka. Mam przeczucie że przy wyeliminowaniu błędów na Get on Time, dopracowaniu i głębszym skupieniu się na kompozycjach oraz przy profesjonalnej muzycznej obróbce i być może z wokalistą (?) formacja pokaże naprawdę kawał solidnej, fascynującej i barwnej muzyki bo potencjał czuć i to z daleka.

Lista utworów: 
1. Bullet (Part I)   (3:43)
2. Bullet (Part II)   (7:29)
3. Bullet (Part III)   (4:14)
4. The Art Of Flying   (6:44)
5. Compression   (6:26)

Czas całkowity: 28:36

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz