środa, 4 kwietnia 2012

Recenzja: Anathema - We're Here Because We're Here (2010)


Ile na rynku muzycznym można zrobić w 7 lat? Pain of Salvation w tym okresie wydał trzy pełne albumy studyjne, dwa albumy koncertowe oraz dwa koncertowe DVD. Siedem lat to prawie cała historia zespołu Riverside... W siedem lat można też zrobić nic, o ile za "coś" można uznać dwie płyty koncertowe i akustyczny minialbum. Mowa oczywiście o grupie Anathema.

Po wydaniu A Natural Disaster w roku 2003 na jego następcę czekaliśmy aż do maja 2010 roku. Co było spowodowane tym stanem rzeczy? Słyszałem i czytałem już wiele tak różnych wersji, że ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Najbardziej jednak irytujący był fakt, że zespół ciągle przekładał termin wydania następcy A Natural Disaster. Wiele osób na pewno ostatecznie w kolejny album zwątpiło, lecz chyba ku zdziwieniu wszystkich Anathema w końcu wydała na światło dziennie We're Here Because We're Here.

Okładka singla 'Dreaming Light"
Album miał być bardziej optymistyczny i radosny niż poprzednie krążki Brytyjczyków, osadzone raczej w depresyjnych, melancholijnych rejonach muzycznych. Wielu na pewno zastanawiało się jak może wyjść zespołowi ten eksperyment. Z pewnością już spojrzenie na okładkę, na której brylują radosne, świetliste barwy, daje do zrozumienia że będziemy mieli styczność z czymś "innym". Po rozpoczęciu degustacji płyty od razu wsłuchujemy się w bardzo delikatne brzmienia gitary, oczekujemy typowo Anathemowego podniosłego monologu lub grobowego wokalu Daniela Cavanagha, lecz... słyszymy coś co nas całkowicie zaskakuje - bardzo swobodny, otwarty, lekki, a co najważniejsze radosny śpiew wokalisty. Już po pierwszych sekundach zdajemy sobie sprawę, że Brytyjczycy nie prowadzą nas tym razem schodami w dół do ciemnej piwnicy. Tym razem idziemy na piękną polanę, szybujemy wśród obłoków, chwytamy lepiące się rąk babie lato, igramy z wszechobecnymi promienia słonecznymi. Anathema oczywiście nie odstępuje od swojego bardzo klimatycznego i pełnego tajemniczej aury stylu gry, lecz na najnowszym albumie wchodzimy po prostu do innego pokoju ich muzycznej twórczości. Thin Air otwierając album już na samym początku tworzy atmosferę lekkości i swobody. Tym co nadaje piękna i nieskazitelności dziełu Anglików, jest zdecydowanie większa ilość partii wokalnych wykonywanych swym delikatnym głosem przez Lee Douglas (wydaje się czasami, że to ona ma w tym względzie większą rolę na krążku). Inne eksperymenty także wypadają pozytywnie, zespół umiejętnie miesza motywy zaczerpnięte z pracy nad poprzednimi albumami. Wspomnę tutaj o bardzo wyrazistych partiach klawiszowych na chociażby Everything (czyżby na myśl przychodziło Alternative 4?) czy typowo nastrojowych partiach muzycznych na Universal lub Hindsight (jakbym znów słyszał A Natural Disaster).

Płyta całościowo jest bardzo spójna i tworzy tzw. monolit. Barbarzyństwem byłoby słuchanie tego albumu wybranymi utworami, gdyż tylko jako całość pokazuje swe naprawdę ciekawe oblicze. Jeżeli jesteśmy już jednak przy poszczególnych utworach to najbardziej chciałbym wyróżnić przecudowny Dreaming Light. Jest bardzo lekki i delikatny, wspaniale się rozwija niczym wiosenny kwiat pokonujący kolejne centymetry śniegu. Zaczyna się dość niepozornie, by pokazać piękno, na które nie możemy patrzeć obojętnie. Utwór ten dużo mówi o różnicy między We're Here Beacuse We're Here, a poprzednimi albumami. Wczytajmy się w część tekstową:

Suddenly... life has new meaning
Suddenly... feeling is being
Suddenly... I don't have to be afraid
Suddenly... All falls into place
And you shine inside
And love stills my mind like the sunrise
Dreaming light of the sunrise

Nawet ten urywek tekstu pokazuje nam o czym tym razem śpiewa zespół. Nie dość, że teksty Anathemy na nowym krążku są osadzone w pozytywnych realiach, to zarówno Daniel jak i Lee śpiewają na płycie niesamowicie delikatnie, dosłownie pieszcząc każde słowo, jakby swym śpiewem mieli ukołysać małe dziecko. Tym razem nie słyszymy tekstów typu: Life.. has betrayed me once again. z Lost Control czy There's no escape from this fear, regret, loneliness... z Regret... tym razem czeka nas inna przygoda.

Oprócz Dreaming Light warto wspomnieć o wzbudzającym niesamowite emocje Angels Walk Among Us czy bardzo uczuciowym A Simple Mistake i Universal. Chciałbym zwrócić jednak uwagę na utwór numer 8: Get Off, Get Out, który już po pierwszym przesłuchaniu bardziej pasuje do albumu In Absentia autorstwa Porcupine Tree niż na We're Here Because We're Here. Warto wspomnieć że produkcją albumu zajął się Steven Wilson i naprawdę czuć jego rękę w podanym utworze. Dodam od siebie, że w mojej ocenie jest najmniej atrakcyjny na krążku.

Porównując We're Here Because We're Here do poprzednich albumów najnowszy krążek Anathemy jest jasną wyspą na ciemnym oceanie przygnębienia, smutku i żalu. Brytyjczycy naprawdę zaskoczyli tworząc album, który wzbudza w słuchaczu zupełnie inne emocje niż poprzednie, jednocześnie zachowując swój styl i nie dając wątpliwości że "to jednak Anathema". To co charakteryzuje większość utworów z krążka to bardzo niejednoznaczne emocje z jakie pozostawia po ich odsłuchaniu. Po dokładnym przeanalizowaniu większości utworów osobiście zostałem złapany w potrzask zastawiony przez zespół, kompletnie nie byłem w stanie odpowiedzieć samemu sobie na pytanie czy podany utwór był radosnym i bardzo optymistycznym czy też dość melancholijnym i refleksyjnym. Album po prostu nie jest ani smutny, ani wesoły, jednocześnie będąc wesołym i smutnym. Może to brzmi dość irracjonalnie, ale nic lepiej nie określi dzieła Anathemy jak powyższe zdanie.

Muszę przyznać że z pierwszy raz spotkałem się z takimi wrażeniami, jakie niesie za sobą zagłębienie się w We're Here Because We're Here, dlatego album zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. Nie jestem w stanie odpowiedzieć jednak na pytanie czy warto było czekać na niego aż siedem lat. Nie mam natomiast wątpliwości że naprawdę wart jest przesłuchania, aczkolwiek osobom zapoznającym się z dorobkiem zespołu radziłbym na początku wtopić się w Alternative 4 czy Judgement. Dopiero wtedy We're Here Because We're Here stanie się uderzającym w nas niespodziewanie gromem. 

Mam szczerą nadzieję że po zmianie stylu gry zespołu i siedmiu tłustych latach (od Eternity do A Natural Disaster) oraz po siedmiu chudych latach (2003-2010) przyszła pora na kolejne tłuste, owocne lata, rozpoczęte poprzez We're here Because We're Here.

Lista utworów:
01. Thin Air (5:59)
02. Summernight Horizon (4:12)
03. Dreaming Light (5:47)
04. Everything (5:05)
05. Angels Walk Among Us (5:17)
06. Presence (2:58)
07. A Simple Mistake (8:14)
08. Get Off, Get Out (5:01)
09. Universal (7:19)
10. Hindsight (8:10)
Czas całkowity: 57:00

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz