poniedziałek, 27 maja 2013

Genesis (1972, cz.1) - notka biograficzna

Wydany w listopadzie 1971 roku Nursery Cryme sprzedawał się przeciętnie. Status zespołu był wówczas dość dziwny i trudny do jednoznacznego określenia. Grupa miała już swoich fanów, którzy potrafili licznie stawiać się na klubowych koncertach, ale nie można było powiedzieć, że zespół dotarł już ze swoją muzyką do szerokiej publiczności. W pewnych środowiskach Genesis pracował na miano zjawiska niemalże kultowego, tym czasem gdzie indziej ciągle był nieznany. Sytuacja poprawiała się jednak z każdym kolejnym koncertem, a tych Peter, Tony, Mike, Phil i Steve grali naprawdę bardzo dużo. W celu promocji Nursery Cryme grupa wróciła na scenę już we wrześniu 1971 roku i w trasie miała spędzić praktycznie cały rok. Jeśli w Anglii zdobywanie popularności szło dość opornie, tak Belgia i Włochy były pod olbrzymim wrażeniem Genesis. Pierwsze dobre sygnały dotarły do członków zespołu w drugiej połowie 1971 roku. Komunikat był lakoniczny, ale zaskakująco dobry- album Trespass wszedł na pierwsze miejsce belgijskiej listy przebojów, a jesienią Nursery Cryme dotarł do czwartej pozycji na liście włoskiej. To był bardzo potrzebny sygnał, że wszystko idzie w dobrym kierunku, i że sukces Genesis jest tylko kwestią czasu.

Tony, Peter, Mike, Phil i Steve mieli teraz niejako obowiązek pokazać się na żywo Belgom. W lutym 1972 roku grupa dotarła do Brukseli, gdzie zagrała swój pierwszy koncert poza granicami Zjednoczonego Królestwa. Niebawem odwiedzone zostały też Francja i oczywiście Włochy, które przyjęły Genesis szczególnie ciepło. Popularność zespołu zwłaszcza we Włoszech była wręcz szokująca. Gdy w Anglii na genesisowe koncerty ciągle przychodziło po kilkaset osób, włosi stawiali się w liczbie kilku tysięcy i reagowali na muzykę entuzjastycznie. 

W Rzymie zagraliśmy dla dwudziestotysięcznej widowni. Fakt, że tyle ludzi chciało nas zobaczyć był 22 dla nas niewiarygodny - wspominał Tony. Włochy nas uratowały, w Anglii mieliśmy trudny czas - twierdził z kolei Mike. Genesis czerpali więc pozytywną energię z włoskiego sukcesu, co w rezultacie zaowocowało powstaniem, właśnie podczas pobytu we Włoszech, utworu Watcher Of The Skies, który kilka miesięcy później otworzył album numer cztery w dyskografii Genesis, zatytułowany Foxtrot. Tradycyjnie pracę nad płytą muzycy zaplanowali na lato, żeby nie stracić wiosny i jesieni - najlepszych okresów koncertowych. Skład w ciągu kilkunastu miesięcy wspólnej gry zdążył się już „przegryźć” i wszyscy oczekiwali teraz muzyki na miarę olbrzymich możliwości zespołu. Nie było już odwrotu, Nursery Cryme ostatecznie wyznaczył drogę rozwoju, teraz trzeba było tylko umiejętnie rozwinąć te wszystkie elementy, które zachwyciły na poprzednim wydawnictwie i wyeliminować drobne potknięcia.

W czasie trasy promującej 1972 roku w repertuarze pojawiło się kilka nowych utworów, jak wspomniany wyżej Watcher Of The Skies, Get’Em Out By Friday czy Bye Bye Johny przemianowany później na Can Utility And Coastliners. Zespół wiedział, że są to kolejne dobre pomysły, ale widział też konieczność w sprezentowaniu słuchaczom czegoś zupełnie nowego. Genesis tym razem ćwiczyli w sali szkoły tańca w Shepherds Bush, nagrań dokonano ponownie w Trident, ale już bez produkcyjnej opieki Johna Anthonego. Muzycy mieli ochotę sami zająć się wyprodukowaniem płyty, na to jednak nie zgodził się Tony Stratton Smith. Miejsce Anthonego przy konsolecie zajęli David Hitchcock i inżynier dźwięku John Burns, ale tylko ten drugi miał związać się z zespołem na dłużej. 

Foxtrot ukazał się w październiku 1972 roku i w odróżnieniu od swojego poprzednika zachwycił szefa wytwórni Charisma, Tony’ego Strattona Smitha, który upatrywał w tym krążku początku wielkiej kariery swojego zespołu Całość otwiera monumentalny, rozwijający się niespiesznie Watcher Of The Skies, koncertowy as Genesis z tamtego okresu. Gdy po dwuminutowym organowym wstępie, pojawia się rytmiczny nerw i kapitalny wokal Gabriela wiadomo już, że mamy do czynienia z jednym z najpotężniejszych otwarć w całej dyskografii Genesis. Watcher Of The Skies okazał się być idealnym połączeniem wszystkiego, co w muzyce zespołu było wówczas najlepsze. Rozmach, przestrzeń i dramaturgia zaczerpnięte niemalże z muzyki klasycznej, oraz dynamika, nerw i melodyka charakterystyczne rockowi. Jeśli nie ma przesady w stwierdzeniu, że album zaczyna się w wielkim stylu, to cóż można powiedzieć o jego zakończeniu. Supper's Ready to utwór - dzieło, który miał już na zawsze zostać najwspanialszą i 23 najdłuższą kompozycją w dorobku Genesis. Ta ponad dwudziestominutowa epicka suita ostatecznie skierowała grupę do szuflady z etykietą rock progresywny, mimo, że swoją konstrukcją różniła się od progresywnorockowych długasów komponowanych przez innych muzyków. Supper's Ready w gruncie rzeczy składa się z kilku różnych pomysłów muzycznych, umiejętnie złączonych ze sobą głównie za pomocą tekstu. Dźwiękowo Genesis zafundowali tu podróż przez wszystkie elementy własnej twórczości, od delikatnych melodii wygrywanych na akustycznych gitarach dwunastostrunowych, przez dłuższe fragmenty instrumentalne pełne cudownych partii gitary elektrycznej, melotronu i organów, aż po pełen pasji, momentami niemalże aktorski, wokal Petera. Z początku miała to być rzecz znacznie krótsza, coś w rodzaju The Musical Box - opowiadał Tony - Byliśmy z niej zadowoleni i chyba niczego byśmy już nie zmienili, gdybym nie wpadł na pomysł, żeby nagle przerwać tę subtelną muzykę i wejść z głośnym Willow Farm. To całkiem zmieniło naszą wizję Supper's Ready. Obok gitary akustycznej pojawiła się elektryczna, dodaliśmy też organy i perkusję. Utwór zaczął się przeobrażać. Tak właśnie z niczego narodziła się całkiem potężna całość. Przekaz wzmacniał jeszcze napisany przez Petera tekst, który ogólnie rzecz biorąc opowiadał „o walce dobra ze złem”, ale odnosił się w pewnym sensie do prawdziwych wydarzeń. Podstawą do napisania słów do Supper's Ready był bardzo dziwny wieczór jaki Peter spędził ze swoją ówczesną żoną Jill i zaprzyjaźnionym producentem Charismy, Johnem Anthonym. Spotkanie miało miejsce w domu rodziców Jill, a tematem przewodnim rozmów był spirytualizm i zjawiska nadprzyrodzone. Żona Petera pozwoliła się porwać atmosferze wieczoru i wpadła w dziwny trans. Gabriel i Anthony zgodnie twierdzą, że odbyły się wówczas sceny wyjęte rodem z horrorów, okna zaczęły się same otwierać, twarze przybrały inny wygląd, Jill zaczęła opowiadać cudzym głosem niestworzone, niezrozumiałe historie. Uczestnicy tego pamiętnego, mrocznego wieczoru zaprzeczają jakoby mieli budować atmosferę jakimikolwiek środkami odurzającymi. Tak czy inaczej cała trójka była pod olbrzymim wrażeniem tamtego wydarzenia, a Peter postanowił przelać emocje na papier i napisał jeden z najważniejszych tekstów w swoim życiu. Co ważne uniknął pretensjonalności i śmieszności, które często towarzyszą tak patetycznym opowieściom. Potrafił zachować niezbędny dystans, a niektóre aspekty potraktował nawet z poczuciem humoru, dzięki czemu tekst Supper's Ready nie jestpompatyczny i wydumany. 

Część druga w czwartek 30 maja. 

Na podst. Nowakowski M., Zagrajcie to jeszcze raz. Historia zespołu Genesis, MN, Wrocław 2007

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz