Tym razem będzie nietypowo. Krotką relację poświęcę nie gwiazdom wieczoru (Protest the Hero i Monuments), które swoją drogą zagrały świetne koncerty, ale formacji która koncert otwierała. Disperse to zespół, który dość często przypominam za PROGiem. Jego losy śledzę już od 4 lat i myślę, że warto podzielić się z Wami moimi ciekawymi przemyśleniami i uwagami na temat grupy.
Disperse widziałem na żywo już siedem razy. Ostatni raz jeszcze przed wydaniem Living Mirrors, dlatego niezwykle ciekawy byłem zmierzenia się już nie z typowo progresywną, a djentowo nacechowaną muzyką grupy. Skromne 40 minut pozwoliło muzykom zaprezentować swoje walory, a mi wyrobić zdanie na temat koncertowego wcielenia formacji.
Grupa, zgodnie z oczekiwaniami, zaprezentowała publiczności materiał bazujący na ostatnim wydanym krążku. Obok Dancing with Endless Love, Enigma of Abode, Touching the Golden Cloud, Unbroken Shiver i zamykającego Message from Atlantis formacja zagrała cover nieznanego mi utworu Smashing Pumpkins i Voodoo People Prodigy. Sporym zaskoczeniem był brak Profane the Ground oraz, choć nieco mniejszym, Universal Love, i szkoda że zespołowi zabrakło czasu na zagranie tych świetnych kompozycji. Mimo tego grupa zaprezentowała naprawdę porywający repertuar, inteligentnie mieszając utwory o spokojniejszej i bardziej energetycznej naturze.
Pamiętam, gdy po występach Disperse kilka lat temu obok zachwytów często usłyszeć było można kręcenie nosem. Od tego czasu grupa zrobiła ogromny postęp, w tym chyba głównie jeśli chodzi o prezentację sceniczną. Wokalista zespołu, jeszcze kilka lat temu niefrasobliwie prezentujący się na scenie i przeciętnie śpiewający, przepoczwarzył się we frontmana niemal pełną gębą. Dobry kontakt z publicznością, pewność siebie, umiejętność przekazania energii publiczności i naprawdę dobry wokal (w tym solidny growl).... Rafał Biernacki, niegdyś nieco krytykowany, zrobił ogromny, niezwykle widoczny postęp. Jestem pod naprawdę wielkim wrażeniem. Oby tak dalej! Chyba powoli zaczynają mijać czasy, kiedy słuchacze przychodzili na Disperse głównie dlatego, by popatrzeć jak na gitarze gra Jakub Żytecki ;) Formacja pokazała, że jest prawdziwym monolitem i słabych punktów po prostu nie ma. Reakcje publiczności mówiły same za siebie.
Koncert w Progresji po raz kolejny potwierdził to, o czym mówili niemal wszyscy od czasu pierwszego dema zespołu. Disperse to formacja z wprost ogromnym potencjałem. Tworzą ją nie tylko świetni muzycy, ale bardzo przyjaźni, otwarci ludzie, z wielkim dystansem do siebie, którzy żyją tworzoną przez siebie muzyką. Dzięki temu przyciągają coraz więcej fanów i budują pozycję w międzynarodowym świecie muzyki. Nie spuszczajmy ich z oczu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz