piątek, 10 sierpnia 2012

Recenzja: Uranian - La Ciudad de los Sueños (2011)


Wyprawy poza znany nam muzycznie świat bywają zaskakujące. To co jest najbardziej cenne w poznawaniu muzyki pochodzącej z Ameryki Południowej, Azji, Afryki czy niektórych krajów europejskich jest fakt, że muzyka jak i zespoły stamtąd pochodzące opierają się naciskowi globalizacji i w swej twórczości prezentują brzmienie, rozwiązania muzyczne oraz wartości nieznane (lub znane w znikomym stopniu) naszemu społeczeństwu. Przyznajmy sobie szczerze co różni polską (progresywną) muzykę od tej napływającej z Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Stanów Zjednoczonych? Odpowiedź jest jedna – nic. Podchodząc do debiutanckiej płyty argentyńskiego Uranian liczyłem się z kolejną trudną próbą opisania i zrecenzowania „egzotycznego” wydawnictwa. Cóż, okazało się że krążek La Ciudad de los Sueños jest bardziej przesiąknięty wpływami popularnych rozwiązań muzycznych XXI wieku, niż mogłem się spodziewać (czego nie można traktować za wadę).

Mogłoby się wydawać, że Argentyna z progresywnej perspektywy jest krajem anonimowym. Nic bardziej mylnego! Bogaty dorobek argentyńskiej sceny muzycznej drugiej połowy lat 70-tych na czele z takimi formacjami jak Bubu, Mia, Crucis czy La Máquina de Hacer Pájaros temu stwierdzeniu przeczą i choć późniejsze lata wykazują zastój w tworzeniu wyrafinowanych form muzycznych, to trzeba przyznać, że kolejne pokolenia argentyńskich muzyków mają z czego czerpać (aktywnie działający Nexus jest tego najlepszym przykładem). 

Powstały w roku 2006 Uranian to jednak muzyka z innej progresywnej szufladki, choć na  La Ciudad de los Sueños znajdziemy delikatne odniesienia do muzyki minionych epok oraz do swego rodzimego kanonu (tzw. symfonika oraz szczypta fusion). Argentyński kwartet postawił na instrumentalną muzykę opartą na ciężkich rockowych brzmieniach, zamykając ją w progresywnych kompozycjach. Czy można więc nazwać muzykę Uranian progresywno metalową? Jak najbardziej, choć nie brakuje na albumie zapożyczeń z innych muzycznych gatunków.

Jak to zwykle na takich wydawnictwach bywa – prym w muzyce Uranian wiedzie gitara elektryczna. Można nawet z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że La Ciudad de los Sueños to płyta gitarowa. Federico Larrosa wykręca tu naprawdę świetne riffy i wspaniałe melodie, na płycie roi się od wszędobylskich, strukturalnie połamanych skal oraz naprawdę porywających, emocjonalnych solówek (szczególnie dla nich warto płyty posłuchać). Nie można jednak pozbawiać wkładu w nagranie pozostałych członków Uranian, bo choć inne instrumenty pozostają jakby w tle, to również odgrywają istotną rolę w brzmieniu krążka (ucho nie jednego słuchacza dosięgną szczególnie perkusyjne kanonady, dobrym ruchem było wyeksponowanie gitary basowej). O dopełnianiu się poszczególnych instrumentów świadczy szczególnie porywający Melancólico recuerdo. Dodajmy też, że cały kwartet cechuje się naprawdę wysoki poziom muzycznego warsztatu. 

Ogólnie rzecz biorąc kompozycje są bardzo udane, składnie poukładane i przemyślane. Muzyka kwartetu nagrana została z pomysłem, nie brakuje jej rozmachu i nawet brak wokalisty udało się przeskoczyć udanymi rozwiązaniami kompozycyjnymi. Na dłuższą metę La Ciudad de los Sueños, co zresztą cechuję lwią część tzw. progresywno metalowych wydawnictw, może jednak nudzić. Debiutanckiemu wydawnictwu Uranian brakuje szczypty intrygi, elementów zaskakujących  słuchacza. Po pewnym czasie spędzonym z muzyką Argentyńczyków łatwo przewidzieć zawartość kolejnych kompozycji. Cóż, taka jest specyfika „wyznawanego” gatunku, lecz nie powinno to pozbawiać muzyków większej inwencji twórczej. 

La Ciudad de los Sueños to solidne muzyczne wydawnictwo. Muzycy stworzyli dziesięć przekonywujących kompozycji, które, co szczególnie istotne, bronią się mimo braku głosu wokalisty. Pozostaje jednak pytanie, czy przy takim nakładzie podobnych muzycznie wydawnictw kolejne zbyt wiele nie wnoszące do gatunku jest potrzebne. Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Z całą pewnością można jednak stwierdzić, że La Ciudad de los Sueños jest albumem udanym, a muzycy z Argentyny powinni być z siebie naprawdę zadowoleni. Albumu mogę z ręką na sercu polecić.

Lista utworów:
1. Amalgamas de Soledad
2. Alter Ego
3. Regreso al Origen
4. Melancólico Recuerdo
5. Paradoja Ancestral
6. 0 Bytes
7. En Busca del Bol
8. Transiciones
9. La Ciudad de los Sueños
10. Un Tiempo Después

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz