Ofensywa młodych polskich
formacji w toku! Tym razem na początku roku 2010 znikąd wyłoniła się wrocławska
formacja Blank Faces, prezentując muzykę oscylującą wokół progresywnego post
metalu. Recenzowany, pełnowymiarowy krążek Frefall jest w pewnym sensie debiutanckim
dziełem muzyków z Dolnego Śląska i jak w przypadku każdego debiutu z miejsca
stawia przed słuchaczem (i recenzentem) wiele pytań. Warto posłuchać? Ciekawie
gra ten zespół? Dobrze rokuje na przyszłość? Z całą pewnością na wszystkie
pytania mogę udzielić twierdzącej odpowiedzi.
Na początku co nieco o muzyce
zespołu. W Frefall sporo mamy tak zwanego progresywnego, post metalu oraz sludge’u.
Mieszanka ta na przestrzeni ostatnich paru lat stała się naprawdę popularna w
Polsce, więc nie powinno dziwić, że kolejna formacja zainspirowana dokonaniami
takich formacji jak Neurosis czy Cult of Luna (to słychać!) również tą drogą.
Warto dodać, że w przypadku Blank Faces mamy do czynienia z w pełni instrumentalnym
krążkiem. Ten fakt z miejsca stawia zespół na ciężkiej pozycji – ciężko bowiem
broni się takiemu wydawnictwu, a od muzyków wymaga jeszcze większego wysiłku
włożonego w budowanie kompozycji i ostatecznego kształtu albumu. Sam
podchodziłem do krążka dość nieufnie w związku z moimi muzycznymi fascynacjami.
To, że zespół nie tylko mnie pozytywnie zaskoczył, ale i do siebie przekonał, jest niepodważalnym
dowodem, że Farefall z pewnością jak twór muzyczny się broni i posłuchać go warto.
Muzyka Blank Faces to powolnie
rozwijające się kompozycje oparte na metalowych riffach oraz pięknych,
delikatnych melodiach. Płyta jest bardzo klimatyczna, od początku do samego
końca stara się znaleźć oparcie na ludzkich emocjach, konsekwentnie budując
atmosferę i dość pesymistyczną, typowo jesienną aurę. Trzeba przyznać, że
budowanie muzycznego klimatu muzykom z Blank Faces wypada wyśmienicie i chyba
to trzeba uznać, za największy walor płyty. Bardzo dobrze współgrają ze sobą
gitary, wyśmienicie do wszystkiego podłączają się klawisze, dając bardzo
przekonywujący efekt. Trochę mamy tu eksperymentalizmu, a także sporo znanego nad Wisłą
post metalowego grania spod znaku Tides From Nebula czy Obscure Sphinx. Płyty
słucha się bardzo przyjemnie i, trzeba to muzykom z Wrocławia oddać, naprawdę
wciąga i zatapia w sobie (najbardziej chyba najdłuższa, tytułowa kompozycja). Ostatecznie
muzycy zamykają się objętościowo w niecałych trzech kwadransach. Sądzę, że jest
do dobrze zaplanowana ilość, a z perspektywy słuchacza - w sam raz. Płyta jest w
tym względzie dobrze wyważona, szczególnie z tej perspektywy, że w większym
wymiarze czasowym mogłaby nudzić.
Trzeba jednak przyznać, że pewne
aspekty w przypadku Farefall kuleją. Zespół na pewno powinien popracować nad kompozycjami
i strukturą utworów. Te wydają się nazbyt monotonne i rozciągnięte w czasie. Mimo,
że mamy do czynienia z „postną” muzyką, to w przypadku Farefall jest jednak
zbyt zachowawczo i trochę mało pomysłowo. W perspektywie kolejnych wydawnictw
zespołu właśnie nad tym elementem muzycy powinni popracować w pierwszej
kolejności. Ogólnie rzecz biorąc jest dobrze, ale może być dużo lepiej. Podobnie
rzecz tyczy się brzmienia i produkcji. Słychać, że Farefall został nagrany w nie do końca
profesjonalnych warunkach, co odrobinę psuje odbiór całości, ale źle nie jest.
Ostatecznie jednak jeszcze raz
podkreślam - jest dobrze, czasami nawet bardzo dobrze, ale może być lepiej. Nie
ulega wątpliwościom, że poniekąd debiutanckim Farefall zespół zdał egzamin na
nienaciąganą piątkę. Mam szczerą nadzieję, że z kolejnym wydawnictwem Blank
Faces pokaże jeszcze większy pazur, rozwinie swój artystyczny kunszt, bo
poprzez Farefall pokazał, że potencjał ma i warto dalej go rozwijać.
Lista utworów:
1. Intro
2. The End of the Beginning Marks the Beginning of the End
3. Anxious
4. Everything is Still Happening
5. Like Planets in Slow Motion
6. …
7. Freefall
2. The End of the Beginning Marks the Beginning of the End
3. Anxious
4. Everything is Still Happening
5. Like Planets in Slow Motion
6. …
7. Freefall
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz