niedziela, 17 czerwca 2012

Recenzja: Blank Faces - Freefall (2011)


Ofensywa młodych polskich formacji w toku! Tym razem na początku roku 2010 znikąd wyłoniła się wrocławska formacja Blank Faces, prezentując muzykę oscylującą wokół progresywnego post metalu. Recenzowany, pełnowymiarowy krążek Frefall jest w pewnym sensie debiutanckim dziełem muzyków z Dolnego Śląska i jak w przypadku każdego debiutu z miejsca stawia przed słuchaczem (i recenzentem) wiele pytań. Warto posłuchać? Ciekawie gra ten zespół? Dobrze rokuje na przyszłość? Z całą pewnością na wszystkie pytania mogę udzielić twierdzącej odpowiedzi.

Na początku co nieco o muzyce zespołu. W Frefall sporo mamy tak zwanego progresywnego, post metalu oraz sludge’u. Mieszanka ta na przestrzeni ostatnich paru lat stała się naprawdę popularna w Polsce, więc nie powinno dziwić, że kolejna formacja zainspirowana dokonaniami takich formacji jak Neurosis czy Cult of Luna (to słychać!) również tą drogą. Warto dodać, że w przypadku Blank Faces mamy do czynienia z w pełni instrumentalnym krążkiem. Ten fakt z miejsca stawia zespół na ciężkiej pozycji – ciężko bowiem broni się takiemu wydawnictwu, a od muzyków wymaga jeszcze większego wysiłku włożonego w budowanie kompozycji i ostatecznego kształtu albumu. Sam podchodziłem do krążka dość nieufnie w związku z moimi muzycznymi fascynacjami. To, że zespół nie tylko mnie pozytywnie zaskoczył, ale i do siebie przekonał, jest niepodważalnym dowodem, że Farefall z pewnością jak twór muzyczny się broni i posłuchać go warto.

Muzyka Blank Faces to powolnie rozwijające się kompozycje oparte na metalowych riffach oraz pięknych, delikatnych melodiach. Płyta jest bardzo klimatyczna, od początku do samego końca stara się znaleźć oparcie na ludzkich emocjach, konsekwentnie budując atmosferę i dość pesymistyczną, typowo jesienną aurę. Trzeba przyznać, że budowanie muzycznego klimatu muzykom z Blank Faces wypada wyśmienicie i chyba to trzeba uznać, za największy walor płyty. Bardzo dobrze współgrają ze sobą gitary, wyśmienicie do wszystkiego podłączają się klawisze, dając bardzo przekonywujący efekt. Trochę mamy tu eksperymentalizmu, a także sporo znanego nad Wisłą post metalowego grania spod znaku Tides From Nebula czy Obscure Sphinx. Płyty słucha się bardzo przyjemnie i, trzeba to muzykom z Wrocławia oddać, naprawdę wciąga i zatapia w sobie (najbardziej chyba najdłuższa, tytułowa kompozycja). Ostatecznie muzycy zamykają się objętościowo w niecałych trzech kwadransach. Sądzę, że jest do dobrze zaplanowana ilość, a z perspektywy słuchacza - w sam raz. Płyta jest w tym względzie dobrze wyważona, szczególnie z tej perspektywy, że w większym wymiarze czasowym mogłaby nudzić.

Trzeba jednak przyznać, że pewne aspekty w przypadku Farefall kuleją. Zespół na pewno powinien popracować nad kompozycjami i strukturą utworów. Te wydają się nazbyt monotonne i rozciągnięte w czasie. Mimo, że mamy do czynienia z „postną” muzyką, to w przypadku Farefall jest jednak zbyt zachowawczo i trochę mało pomysłowo. W perspektywie kolejnych wydawnictw zespołu właśnie nad tym elementem muzycy powinni popracować w pierwszej kolejności. Ogólnie rzecz biorąc jest dobrze, ale może być dużo lepiej. Podobnie rzecz tyczy się brzmienia i produkcji. Słychać, że Farefall został nagrany w nie do końca profesjonalnych warunkach, co odrobinę psuje odbiór całości, ale źle nie jest.

Ostatecznie jednak jeszcze raz podkreślam - jest dobrze, czasami nawet bardzo dobrze, ale może być lepiej. Nie ulega wątpliwościom, że poniekąd debiutanckim Farefall zespół zdał egzamin na nienaciąganą piątkę. Mam szczerą nadzieję, że z kolejnym wydawnictwem Blank Faces pokaże jeszcze większy pazur, rozwinie swój artystyczny kunszt, bo poprzez Farefall pokazał, że potencjał ma i warto dalej go rozwijać.

Lista utworów:
1. Intro
2. The End of the Beginning Marks the Beginning of the End
3. Anxious
4. Everything is Still Happening
5. Like Planets in Slow Motion
6. …
7. Freefall

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz