piątek, 30 września 2011

Recenzja: Whiterose - Between Minds (2011)



Whiterose jest młodym, polskim zespołem grającym muzykę z pogranicza rocka i metalu z odcieniem progresywności. Formacja znajduje się pod skrzydłami prężnie rozwijającej się lubelskiej wytwórni Electrum Production.
Z zespołem po raz pierwszy zetknąłem się na festiwalu Electric Nights w Lublinie, podczas którego Whiterose otwierał drugi dzień festiwalu grając przed m.in. Division by Zero, Votum czy Indukti. Zespół po tym występie zapamiętałem, bo dał całkiem dobry występ i byłem bardzo ciekawy, co Whiterose pokaże słuchaczom w przyszłości. Jak widać nie musiałem długo czekać, bo już niespełna pół roku później (w marcu 2011r.) zespół wydał swój pierwszy mini-album pt. Between Minds.

Between Minds to muzyczne intro plus pięć pełnych utworów, których objętość czasowa wynosi niecałe 35 minut. Co na tym krążku znajdziemy? Jest to z pewnością mocna i żywiołowa muzyka jednocześnie zawierające świetne melodie i ciekawe kompozycje. Na początku warto wspomnieć o całkiem dobrej produkcji krążka, który mimo tego, że z pewnością rewelacyjny nie jest, to spełnia europejskie normy.
Jeżeli o samą muzykę chodzi, to krążek jest tworem można by powiedzieć 'piosenkowym', niż zbudowanym z wykwintnych, progresywnych kompozycji. Nic więc dziwnego, że dość znaczącą rolę na płycie odgrywa wokalista Mateusz Kolczyk, który dołączył do zespołu wiosną 2010 roku. Trzeba przyznać, że linie wokalne na Between Minds są naprawdę świetne i wokalista bardzo umiejętnie radzi sobie z ich wokalna interpretacją. Co do gry pozostałych muzyków, to warto tutaj wspomnieć o bardzo ciekawych, mięsistych riffach, niezbyt udanych, wtórnych solówkach (których i tak moim zdaniem na albumie brakuje) oraz o naprawdę smakowicie przyrządzonych perkusyjnych przejściach i wzbudzających podziw zagrywkach.

Albumu Whiterose słucha się naprawdę dobrze. Poszczególne utwory są przyjemne dla ucha, całkiem dobrze i inteligentnie zbudowane oraz w niektórych momentach została w nich zaklęta swojego rodzaju dramaturgia. Niestety wcześniej czy później ogarnia nas pewnego rodzaju monotonia i znudzenie, gdyż na albumie swoistych urozmaiceń, albo czegoś co mogłoby uderzyć uderzyć słuchacza obuchem w głowę po prostu brakuje. Utworom naprawdę bardzo solidnym jak No Other Way czy Guest towarzyszą momentami irytujące Reload czy przegadane Blank Faces. To wszystko mnie przynajmniej nakierowywało do słuchania Between Minds bardziej z perspektywy poszczególnych utworów niż albumu jako całości. W każdym jednak razie zarówno jedno jak i drugie mimo ze nie kładzie na kolana i nie zmusza słuchacza do bicia zespołowi głębokich ukłonów wypada jak na debiutujący zespół naprawdę bardzo obiecująco.

Mimo wszystkich zalet, których albumowi nie brakuje, Between Minds towarzyszy tak rozpowszechniona wśród muzycznej rzeczywistości ostatnich lat artystyczna wtórność. Tak naprawdę to album w żaden szczególny, innowacyjny sposób się nie wyróżnia i jest kolejnym z gatunku kolejnych ciekawym krążkiem. Nie wymagajmy jednak od dopiero rozwijającego się zespołu przenoszenia gór i zdobywania najwyższych szczytów. Ważne, że zespół zdał swój muzyczny egzamin na piątkę i pokazał, że drzemie w nim spory artystyczny potencjał. Ja na pewno rzucę okiem na kolejne wydawnictwo Whitersoe, nad którym zespół rozpoczął już prace.

Album Between Minds jest dostępny do pobrania za darmo na stronie internetowej wytwórni Electrum Production.

Lista utworów:
1. Psycho (The Introduction)  (1:00)
2. No Other Way  (6:43)
3. Guests  (6:14)
4. Reload  (4:51)
5. Blank Faces  (8:49)

/www.progrock.org.pl/ 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz