poniedziałek, 21 listopada 2016

Recenzja: Van der Graaf Generator - Do Not Disturb (2016)


Bardzo bałem się tej płyty. Ostatnie wydawnictwo solowe Hammilla w ogóle mi się nie spodobało, zaś poprzedni studyjny album Van der Graaf Generator zebrał najgorsze recenzje w ponad 40-letniej historii grupy. No i brak Davida Jacksona. Czy bez najważniejszego instrumentu zespół będzie w stanie zbudować przekonującą całość? Wątpliwości było sporo, ale skoro Panowie kazali "nie przeszkadzać", to i ja postanowiłem dać albumowi szansę. Pierwsze odsłuchanie i... niestety potwierdziły się wszystkie moje obawy.

Ale tak to z tymi pierwszymi odsłuchaniami bywa. Z każdym kolejnym było coraz lepiej, choć płyta do lekkich nie należała. Można było się jednak tego spodziewać - to w końcu Van der Graaf Generator! Ostatecznie muszę przyznać, że to naprawdę bardzo solidne wydawnictwo. Na 57 minut muzyki mamy 9 utworów (z wersji winylowej wycięto dwa), z czego każdy ma wiele walorów i nie trafił na płytę przypadkowo. Warto podkreślić klimat wydawnictwa, który powinien zadowolić wszystkich wielbiących grupę zwłaszcza za wydawnictwa z lat 70-tych. Do Not Disturb ma wyraźny posmak albumów z tej epoki. Niekiedy mam nawet wrażenie, jakby niektóre utwory z tej epoki właśnie pochodziły. Taki Aloft, Room 1210, Almost the Words (świetne zakończenie!) czy Go brzmią jak żywo wyjęte z dawnych lat. Decyduje o tym nie tylko prowadzenie kompozycji, ale i mocno klasyczne brzmienie.

Do Not Disturb okazał się bardzo różnorodnym wydawnictwem. Sporo tu zwrotów akcji i żonglowania muzycznymi tematami (Forever Falling początkiem przypomina mi Dire Straits!). Charakter muzyki Van der Graaf Generator za każdym razem został jednak zachowany. Wielkim wyzwaniem na pewno było poradzenie sobie bez Jacksona, bez którego wielu fanów nie wyobrażało sobie dalszego funkcjonowania formacji. Z ogromnym zaskoczeniem muszę przyznać, że misja zakończyła się pełnym sukcesem. Tak naprawdę ani razu nie towarzyszy nam poczucie braku jakiegokolwiek instrumentu. Choć rzeczywiście saksofon mógł wzbogacić nieco brzmienie, to lider grupy sprytnie "zatuszował" wszystkie takie momenty. Przede wszystkim oparł się na solidnym gruncie, obudowanym na instrumentach klawiszowych. Dodatkowo często uderza gitarowym przesterem (Aloft, (Oh No I Must Have Said) Yes), wielokrotnie podkręca instrumenty klawiszowe, a aby nadać płycie więcej kolorytu posiłkuje się fragmentami zbliżonymi do muzyki eksperymentalnej, fusion czy psychodelicznej. Dzięki temu udało się zbudować album o jednorodnym muzycznym charakterze, który jest jednocześnie wydawnictwem dość różnorodnym. Muzycznie także jest bez zarzutu. Hammill śpiewa świetnie (on naprawdę ma 70 lat?), a instrumentalna maszyna pracuje doskonale. Czy którąś z kompozycji można wyróżnić? Właściwie to nie - jest bardzo równo. Za każdym razem ciekawie i zaskakująco.

Van der Graaf Generator nie potrzebował tej płyty. Grupa nie koncertuje, a w XXI na sprzedaży nośników zarabiają jedynie najwięksi. Po co więc jest ten album? Z ciągłej potrzeby muzycznego wypowiedzenia się. Przyznam, że jestem bardzo zaskoczony wysokim poziomem tego wydawnictwa, bo niewiele na to wskazywało. Do Not Disturb naprawdę broni się w całej rozciągłości. To bardzo solidny, szczery album, który wielokrotnie przenosi nas do złotych lat VdGG. Fani Generatora - posłuchajcie!

Lista utworów:
 1. Aloft (6:55)
2. Alfa Berlina (6:39)
3. Room 1210 (6:47)
4. Forever Falling (5:37)
5. Shikata Ga Nai (2:21)
6. (Oh No, I Must Have Said) Yes (7:45)
7. Brought To Book (7:53)
8. Almost The Words (7:53)
9. Go (4:29)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz