Widziałem na żywo setki artystów. Wyjść z koncertu przed czasem zdarzyło mi się tylko kilka razy. Nie jestem w stanie uwierzyć, że od tego roku dotyczy to występu jednego z moich ulubionych wykonawców.
Zacznijmy od prezentowanego materiału. W mojej ocenie ID.Entity to płyta co najwyżej średnia, co potwierdziło wykonanie go na żywo. Niestety temu materiałowi i studyjnie, i koncertowo do energii Left Out czy Egoist Hedonist daleko. Przy Landmine Blast czy Post-Truth po prostu się wynudziłem, rozczarowało mnie Big Tech Brother - spodziewałem się, że wersja koncertowa wysadzi mnie z butów, natomiast utwór odebrałem bez jakichś większych emocji. Na plus muszę zapisać środkową część The Place Where I Belong. Nie zawiodło zaś Friend of Foe? - zarówno na płycie jak i na żywo broni się znakomicie.
Po drugie dialogi lidera zespołu. Przyznam, że słuchanie i czytanie przez ostatnich 10 lat "nie, nie jesteśmy progresywnym zespołem" stało się nie tyleż nudne, co irytujące. Panie Mariuszu, gatunki tak się rozmyły że w roku 2023 to już naprawdę nikogo nie interesuje. Ileż można o tym gadać? Poza tym, gdzie dziennikarze mają Was klasyfikować, jeśli chociażby na ostatnim albumie macie tylko jeden numer poniżej 5 minut? Szufladki "artrock", "rock sentymentalny" nie przyjęły się, natomiast zespoły "rockowe" są kojarzone z utworami piosenkowymi. Nie jesteście Cool Kids of Death! Pink Floyd jest charakteryzowany jako grający rock progresywny, a materiał mają dużo bardziej łagodny i piosenkowy od Waszego. Nie wiem skąd to ciągłe oburzanie się na cały świat.
Nie mogę też przemilczeć "ironizowania" z Dream Theater. Jak dla mnie te żarty, choć niewinne, były po prostu niesmaczne. Riverside życzę osiągniecia przynajmniej 10% sukcesu tej formacji. Inna sprawa, że połowa widowni na tym koncercie najpewniej nawet nie wiedziała czym Dream Theater jest.
Do gry Macieja Mellera nigdy się nie przekonam. Jego brzmienie ginie w miksie. Za podsumowanie występu niech posłuży solówka w We Got Used To Us. Solo Piotra Grudzińskiego wysadzało z butów. Tego co stworzył Meller nawet nie będę komentował.
Spodziewałem się więcej po oprawie wizualnej. Na poprzednich koncertach może było skromniej, ale światła jakby lepiej współgrały z muzyką. Podczas warszawskiego koncertu po prostu nadużywano laserów, które średnio się miały do prezentowanej w danym czasie muzyki. Odebrałem to jako przerost formy nad treścią.
Poza tym, po 10 latach Mariusz Duda mógłby wymyśleć jakiś nowy żart jeśli chodzi o Left Out.
No cóż, moje drogi z Riverside rozbiegają się coraz bardziej. Koncert zaliczam do nieudanych i prędko na kolejnym się nie pojawię. Reakcje publiczności były natomiast bardzo pozytywne, więc być może jestem odosobniony w mojej krytycznej opinii. Grupie życzę wszystkiego dobrego na dalszej wydawniczo-koncertowej ścieżce.