Informacja o wydaniu przez Pink Floyd kolejnego albumu wywołała lawinę kontrowersji. Obok opinii, wyrażających wielki entuzjazm z możliwości posłuchania kolejnych dźwięków zespołu, z równym natężeniem pojawiały się głosy zwątpienia. Czy muzycy podołają? Czy muzyczna legenda nie poda w wątpliwość swojej kultowej pozycji? Czy ten album jest w ogóle komuś potrzebny?
The Endless River to ostatnie słowa jakie padają na ostatnim dotąd, pełnowymiarowym wydawnictwie Pink Floyd, wydanym w roku 1994. Tytuł albumu został wybrany nieprzypadkowo. Zawartość The Endless River to bowiem muzyka w większości napisana przez Davida Gilmoura, Richarda Wrighta oraz Nicka Masona podczas pracy nad The Divison Bell. Materiał ten początkowo planowano wydać, jednak ostatecznie z tego zrezygnowano (nie są to tzw. "odrzuty" z sesji jak plotkowano w kuluarach). Dlaczego zdecydowano się na ten ruch po dwudziestu latach? Tak naprawdę trudno to ocenić. Obecny skład Pink Floyd (David Gilmour, Nick Mason) firmował The Endless River jako muzyczny hołd złożony wieloletniemu klawiszowcy grupy, Richardowi Wrightowi, który zmarł na raka w roku 2008. Trzeba uczciwie przyznać, że zawartość albumu ten hołd rzeczywiście odzwierciedla. Wydawnictwo bowiem mocno skupione jest wokół muzyki Wrighta i oddaje ducha jego stylu oraz muzycznej osobowości.
|
Pink Floyd, 1994 |
The Endless River to osiemnaście utworów o łącznym czasie trwania przewyższającym 50 minut. Płyta, nawet jak na Pink Floyd, jest wydawnictwem nietypowym. Złożona jest ona bowiem z krótkich utworów (tylko połowa przekracza 2 minuty) i niemal w całości (prócz ostatniego utworu) jest płytą instrumentalną. Muzycznie też jest nieco eksperymentalnie. The Endless River to album nadspodziewanie mocno zbliżony do muzyki elektronicznej. Nawet tyle informacji wystarczy by stwierdzić, że ta płyta będzie wywoływała kontrowersje. Ci, którzy podchodzili do wydawnictwa z konkretnymi oczekiwaniami mogą być mocno zawiedzeni. Płycie Pink Floyd daleko bowiem do wielobarwnej konstrukcji znanej z The Dark Side of the Moon, Wish You Were Here, a nawet The Division Bell. The Endless River to dzieło w całości skupione na muzycznym klimacie i tylko ostatni na albumie, piosenkowy Louder then Words wydaje się pewnym ukłonem w stronę części fanów i stacji radiowych, dzięki któremu... mogą zaprezentować cokolwiek z tej płyty. Z pozostałą siedemnastką utworów co niektórzy mogliby mieć problemy.
Jak najprościej przedstawić zawartość
The Endless River? Najłatwiej przypomnieć sobie utwór otwierający
The Division Bell pt.
Cluster One i rozciągnąć go na kilkadziesiąt minut. Muzyka zawarta na najnowszym wydawnictwie Pink Floyd to najprościej rzec ujmując klawiszowe pejzaże i eksperymenty Wrighta ubarwione delikatnymi solówkami Gilmoura. Już od samego początku jest bardzo klimatycznie oraz nastrojowo i pozostaje tak... do samego końca.
|
Pink Floyd, 2014 |
Trzeba przyznać, że The Endless River to muzyka wymagająca sporo czasu i skupienia, którą przy początkowych podejściach można pochopnie ocenić jako rozwlekłą i nudną, a która z każdym kolejnym przesłuchaniem wiele zyskuje. Mimo że płytę należy traktować jako całość, to kilka fragmentów albumu zasługuje na szczególne wyróżnienie. Fani Pink Floyd z pewnością zostaną oczarowani podniosłym Sum, którego otwarcie przenosi w czasie do Echoes. Wzrusza Anisina, zbudowana na przepięknej melodii, której nie powstydziłoby się żadne wcześniejsze wydawnictwo Brytyjczyków. Wciąga także grobowy nastrój The Lost Art Of Conversation Wrighta oraz Calling Gilmoura. Najczęściej przytaczanym fragmentem The Endless River będzie jednak wspominany wcześniej Louder Than Words, napisany przez lidera grupy. Utwór, choć do całości wydawnictwa pasuje średnio, to wspaniale sprawdza się jako singiel. Urody i floydowego polotu po prostu nie można mu odmówić.
Osobiście jestem usatysfakcjonowany zawartością The Endless River i cieszę się, że ta muzyka została wydana. Nie jest to rzecz jasna drugie The Dark Side of the Moon ani szczególnie rewelacyjny album, ale nikt wydawnictwa tego kalibru nie oczekiwał. Najnowsze dzieło Pink Floyd zawiera przyjemną, naprawdę klimatyczną muzykę, która wspaniale oddaje ducha Richarda Wrighta. Nie ma tu piosenek, nie ma wokali, ale nie o to muzykom chodziło. Warto przystąpić do słuchania albumu bez szczególnych oczekiwań i po prostu oddać się muzyce Gilmoura, Masona i Wrighta.
The Endless River to piękne podsumowanie i zamknięcie historii Pink Floyd.
Lista utworów:
01. Things Left Unsaid...[David Gilmour, Richard Wright] - 4:24
02. It's What We Do [Gilmour, Wright] - 6:21
03. Ebb and Flow [Gilmour, Wright] - 1:50
04. Sum [Gilmour, Nick Mason, Wright] - 4:49
05. Skins [Gilmour, Mason, Wright] - 2:37
06. Unsung [Wright] - 1:06
07. Anisina [Gilmour] - 3:15
08. The Lost Art of Conversation [Wright] - 1:43
09. On Noodle Street [Gilmour, Wright] - 1:42
10. Night Light [Gilmour, Wright] - 1:42
11. Allons-Y (1) [Gilmour] - 1:56
12. Autumn '68 [Wright] - 1:35
13. Allons-Y (2) [Gilmour] -1:35
14. Talkin' Hawkin' [Gilmour, Wright] - 3:25
15. Calling [Gilmour, Anthony Moore] -3:38
16. Eyes to Pearls [Gilmour] - 1:51
17. Surfacing [Gilmour] - 2:46
18. Louder than Words [Gilmour, Polly Samson] - 6:32
Utwory dodatkowe:
19. TBS9 [Gilmour, Wright] - 2:27
20. TBS14 [Gilmour, Wright] - 4:11
21. Nervana [Gilmour] - 5:39